Halo, on tam jest

105 3 0
                                    

Otworzyłam drzwi i najciszej jak to możliwe, zbliżałam się do kanapy gdy nagle za rogu wyszedł Alan. 

MC: Ja prze... - bałam się tej rozmowy jak ognia.

Alan: Nie, daj mi tym razem dojść do słowa i nie bądź tak uparta jak zawsze - wziął głęboki wdech - wiem, postąpiłem nieodpowiednio i nie powinienem Cię nigdy dotykać w ten sposób. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów w moim domu widzę piękną kobietę. Polubiłem Cię, MC. Natomiast przyjmuję na klatę jakim dupkiem byłem myśląc, że mogę liczyć na coś więcej - naprawdę nie spodziewałam się, że Alan może podjeść do tego tak spokojnie. 

MC: To ja przepraszam, być może nieświadomie wysłałam Ci jakieś sprzeczne sygnały, też Cię lubię Alan i nie chciałabym tego psuć w tym momencie - ta rozmowa idzie za dobrze.

Alan: Powiedz mi tylko szczerze, on odezwał się do Ciebie po skończonych poszukiwaniach, prawda? - popatrzył na mnie i ja w tym momencie zamarłam bo nie potrafiłam go tak oczywiście oszukiwać, sama przed sekundą dowiedziałam się, że jednak żyje. 

MC: Nie, nie wiem o nim nic od tego czasu - przecież Alan zobaczy, że kłamie. 

Alan: To dlaczego go szukasz? - zapytał. 

MC: Alan, to naprawdę skomplikowane - mówiłam to całkowicie szczerze. 

Alan: Ty kompletnie nic o nim nie wiesz! - ponownie widziałam jak jego żyły na szyi robią się coraz to większe.

MC: Ty również! - wiedziałam, że Alan był spokojny tylko przez chwilę, żeby ugruntować sobie drogę do poważniejszego tematu - nie mam zamiaru rozmawiać na jego temat. 

Alan: Wiem, kto zadzwonił po federalnych - odpowiedział patrząc kompletnie w przeciwnym ode mnie kierunku. 

MC: Czekaj, co wiesz? - serce zaczęło bić mi szybciej niż to możliwe, analizowałam w głowie wszystkie informację. 

Alan: To był Thomas, tak dokładnie, Twój kolega, który z pewnością podziękował Ci za Twój udział w poszukiwaniach - usiadłam na kanapie.

MC: Jak długo o tym wiesz? - jedyne co chciałam wiedzieć to jak dużo Alan może przede mną ukrywać, jednocześnie trzymając mnie pod swoim kloszem.

Alan: Rozmawiałem z federalnymi, dostali zgłoszenie od mieszkańca Duskwood dotyczące chyba sama wiesz kogo. Przekazałem im informację, że jego tam z pewnością nie znajdą i na dowód przekazałem nagrania z kamer. Tak, dokładnie tych kamer, które jakimś cudem same od siebie zostały włączone. Kiedy zobaczyłem Richy'iego wychodzącego z włazu wiedziałem, że ktoś musiał pomóc mu się wydostać. Wiedziałem, że on tam jest od tej samej osoby od której dowiedzieli się federalni ponieważ do mnie też Thomas pofatygował się zadzwonić - siedziałam jak wryta.

MC: Dlaczego, dlaczego go chroniłeś? - nic nie rozumiem. 

Alan: MC, zaufałem Tobie w tej sprawie i wiedziałem, że jeśli jakimś cudem nie znajdę Hannah to zrobi to Jake, więc nie mogłem pozwolić na to żeby znaleźli również jego. Ciągłem Cię za język licząc, że powiesz mi co się z nim stało bo przez chwilę naprawdę myślałem, że poświecił swoje życie dla Richy'iego- przetarł ręką twarz - teraz kiedy widzę jak się zachowujesz, doszedłem do wniosku, że on żyje. 

MC: Ja, nie mogę Ci ufać w żadnej kwestii. Przyjechałam tutaj w pierwszy dzień i ochoczo zaproponowałeś mi swój dom tylko dlatego żeby być jak najbliżej mnie. Żebym otworzyła się na tyle i powiedziała Ci prawdę i żebyś mógł obserwować każdy mój ruch! To ty ciągle ukrywasz prawdę na temat swojej wiedzy jednocześnie wymagając ode mnie wyjawienia mojej własnej! - schowałam głowę do rąk. 

I love you too, JakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz