22:06

77 1 0
                                    

Pov MC

W drodze od lekarza Jessy zatrzymała się by zatankować, na stacji dostrzegłam daleko czarnego przyciemnianego SUV-a, kiedy Jessy poszła zapłacić z samochodu wyszło dwóch ubranych na czarno wysokich mężczyzn. Zmierzali oni w moim kierunku trzymając się za ucho i szeptając do słuchawki, widziałam, że coś jest nie tak.

MC: JESSY! - krzyknęłam i pomachałam ręką, żeby jak najszybciej wracała. Zaczęła biec i tym samym oni zaczęli biec w naszym kierunku, Jessy była mała ale za to szybka. Wskoczyła do samochodu i włączyła silniki, ruszyła. Mężczyźni zaczęli biec do swojego samochodu i po chwili jechali już tuż za nami.

Jessy: K*rwa, co robimy?!? - jechała tak szybko jak pozwalał jej samochód.

MC: Jedź, szybciej! - krzyczałam.

Jessy: Nie dam rady!!! - widziałam w lusterku jak próbują wykonać manewr wyprzedzania.

MC: Jessy, spokojnie nic Ci się nie stanie -  chwyciłam za kierownicę ręką i w momencie kiedy byli na równo z nami skręciłam w ich stronę.

Odbijając się zaciągnęłam ręczny, wpadłyśmy do pobliskiego rowu i uderzyłyśmy w słup niefortunnie od strony Jessy, kątem oka widziałam mamrotającą Jessy, której po skroni ociekała krew. Ja byłam obolała ale adrenalina podnosiła mnie na duchu i nie dałam sobie odczuć żadnego bólu.

MC: Jessy, przepraszam. Muszę Cię tutaj zostawić - odpięłam pas i powoli wygrzebałam się z samochodu - nade mną stało już dwóch mężczyzn, konsultowali się przez słuchawki.

FBI: Mamy ją szefie - czyli ich plan się powiódł - bierzmy tylko jedną, łap stary - przekazał drugiemu i oboje chwycili mnie za ręce, następnie dotargali do samochodu, zakleili mi buzię i związali ręce - przyda Ci się trochę snu - przyłożył coś do mojego nosa i odleciałam.

Obudziłam się już związana na krześle przed kamerą w pomieszczeniu wyglądającym jak piwnica. Moja głową pękała, światło lampy oślepiało moje oczy, ale tym razem się nie bałam, nie bałam się niczego.

FBI: Królewno - uderzył mnie w twarz i odkleił taśmę z ust - taka ładna buźka, aż szkoda - oplułam go - tak się bawimy? - uderzył mnie kolejny raz na co się uśmiechnęłam.

MC: Myślisz, że z kim macie do czynienia? - popatrzyłam z szyderczym uśmiechem.

FBI: Nie ty jesteś tutaj od zadawania pytań - do pomieszczenia wszedł mężczyzna w garniturze i masce, po posturze myślę, że był to dokładnie ten sam, który pojawił się na filmie próbując zhackować mój telefon - zostawcie nas samych - reszta gapiów opuściła pomieszczenie.

MC: Tak całkiem samych? Nie boisz się? - adrenalina dodała mi niemożliwej pewności siebie.

FBI: Posłuchaj, jesteś tutaj przez niego więc przestać udawać i zacznij gadać - wyciągnął papierosa i odpalił - to co? Powiesz mi gdzie on jest?

MC: Heh, nie uwierzysz, ale też chciałabym to wiedzieć - przełknęłam ślinę.

FBI: Chcesz powiedzieć, że wasze dziecko będzie wychowywać się bez tatusia? - łzy napłynęły mi do oczu, oni znaleźli mnie po wizycie u lekarza kiedy podałam swoje pełne dane. Nie zdążyłam nawet sprawdzić wyników badania...czy to oznacza, że noszę po sercem nasze dziecko? Musiałam coś wymyślić!

MC: To nie jest jego dziecko, tylko Phil'a Hawkins'a - boże dopomóż, ledwo przez gardło mi to przeszło. Dziwny mężczyzna wyglądał na zdezorientowanego ponieważ wybiłam go z rytmu, wstał i zaczął chodzić po pomieszczeniu.

I love you too, JakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz