Klątwa

324 20 0
                                    

Powoli zbliżały się święta Bożego Narodzenia, a błonia przed Hogwartem od jakiegoś tygodnia pokryte były grubą warstwą śniegu.

Harry, który po zaliczeniu większości testów i egzaminów w tym półroczu znów odzyskał trochę czasu, mógł wreszcie w całości poświęcić się tematowi horkruksów. Razem z Dumbledorem, a także później - z Ronem i Hermioną poszukiwał wszelkich wzmianek o czarnomagocznych klątwach i artefaktach, a także o szczegółach z życia Toma Riddle'a.

Tego wieczora, po kolacji w Wielkiej Sali, zamierzał udać się do biblioteki, gdzie dzień wcześniej rozpoczął czytanie "Magicznych Klątw i Antidotów". 

Ron i Hermiona, którzy najpierw musieli omówić z profesor McGonagall nowe obowiązki Prefektów, obiecali dołączyć do niego tuż po skończonym spotkaniu z opiekunką ich domu.

W bibliotece panował spokój, gdzieniegdzie słychać było jednostajny szelest kartek, a także szmery rozmów, między zaszytymi w alejkach uczniami. Harry z westchnieniem udał się do swojego stanowiska i otworzył opasłą księgę, w miejscu, w którym wczoraj skończył czytać.

Minuty mijały leniwie, a on co chwilę, musiał skupiać swoją uwagę na czytanym tekście i odganiać ogarniającą go senność. Mimo wysiłków, ciężkie powieki zaczynały wolno opadać, a Harry w końcu poddał się i zapadł w przyjemną drzemkę.

Ze snu wyrwał go czyjś chichot. Zdezorientowany podniósł głowę i poprawił okulary, które zsunęły mu się z nosa. Usłyszał wtedy znajome nazwisko.

W alejce obok, szóstoroczne Krukonki rozmawiały o właściwościach eliksiru miłości. Po kilku minutach przysłuchiwania się ich paplaninie, Harry z dezaprobatą pokręcił głową i wrócił do czytania.

- ... Draco jest przystojniejszy i bogatszy - dobiegło nagle do jego uszu i zaciekawiony znów przerwał czytanie.

- No, a jak mu to podasz? - dopytywała druga rozmówczyni - przecież ciągle się przy nim ktoś kręci.

- To i ja się zakręcę - zaśmiała się dziewczyna - myślę, że warto, widziałaś jego tyłek? - zapytała i obie głośno się zaśmiały, ale też szybko zamilkły, bo siedząca nieopodal bibliotekarka, Pani Pince wstała ze swojego miejsca i z wściekłą miną skierowała się w ich stronę. 

Harry poczuł irytację zmieszaną z ciekawością. Z zaskoczeniem stwierdził, że czuje również złość. Sam nie chciałby być "poczestowany" amortencją i nie życzył tego też wrogowi. Zaczął zastanawiać się, czy powinien jakoś ostrzec Malfoy'a. Z rozmyślań nad działaniem eliksiru miłości i Ślizgona, znajdującego się pod jego wpływem, wyrwał go głos Hermiony, która szeptem zapytała, ile zdążył przeczytać.

***

Dni do świąt mijały teraz niezwykle szybko i Harry z przerażeniem stwierdził, że nie ma jeszcze prezentów dla wszystkich członków rodziny Weasley'ów, u których on i Hermiona, mieli spędzić tegoroczne Boże Narodzenie. Postanowił, że w najbliższy weekend kupi coś dla Billa oraz pani Weasley, dla których nie zdążył jeszcze nic wybrać.

W sobotni poranek razem z Ronem i Hermioną wyruszył do Hogsmeade. 

Gdy zmarznięci i zaśnieżeni, dotarli wreszcie do wioski czarodziejów, postanowili najpierw się rozgrzać w "Trzech miotłach", gdzie Harry zamówił trzy kremowe piwa i ciasteczka korzenne. 

Gdy już kierwał się z wypełnioną tacą do stolika, przy którym siedzieli jego przyjaciele, zauważył wchodzącego do baru Malfoy'a. Ich spojrzenia na chwilę się spotkały. Czarny płaszcz Ślizgona pokryty był grubą warstwą śniegu, a jego lodowate spojrzenie przeszyło Harry'ego  na wylot. 

Zanim jednak ten zdążył mrugnąć, Draco zniknął w tłumie gości.

Harry przecisnął się między stolikami i usiadł z przyjaciółmi, którzy z ożywieniem rozmowiali o nadchodzących świętach. Cała trójka nie mogła się ich doczekać i już od dawna snuła plany spędzania wolnego czasu. Hermiona, rzetelna jak zwykle, przypomniała im, że będą musieli znaleźć także czas na czytanie o horkruksach. Harry niechętnie przyznał jej rację, ale też solidaryzował się z Ronem, który przebąkiwał o rozgrywkach quidditcha oraz testowaniu nowych gier ze sklepu Freda i Georga. Co jakiś czas jednak, omiatał spojrzeniem salę, mimowolnie wypatrując Ślizgona. 

Malfoy jakby zapadł się pod ziemię, a Harry nie dostrzegł już blondyna ani w "Trzech Miotłach" ani żadnym innym miejscu Hogsmeade.

Gdy obładowani torbami z prezentami, słodyczami i innymi zakupami, Harry, Ron i Hermiona wreszcie udali się w stronę Hogwartu, zaczęło się już robić ciemno, a sypiący mocno śnieg, znacznie ograniczał widoczność.

Idąca w bliskiej odległości od nich grupka dziewczyn, co jakiś czas przystawała, kłócąc się o coś zajadle. Katie Bell, którą Harry rozpoznał po charakterystycznej czerwonej czapce z pomponem, stanęła nagle jak wryta, a po chwili uniosła się w powietrze, krzycząć w wniobogłosy.

Zdezorientowani przyjaciele bezradnie wpatrywali się w zawieszoną trzy metry nad ziemią dziewczynę. Po chwili Katie upadła na śnieg. Wydawała się nieprzytomna i zdrętwiała. 

Harry pobiegł w jej stronę,  jednak uprzedził go Hagrid, który zdążył się z nimi zrównać. Rzucił swoje zakupy i podniósł dziewczynę.

- Szybko! Nie ma chwili do stracenia! - zawołał i skierował się do zamku.

 W tym samym momencie Hermiona dostrzegła naszyjnik, który leżał niedaleko miejsca zdarzenia. 

- Ostrożnie! - krzyknęła, widząc, że Harry, próbuje podnieść przedmiot.

Starając się nie dotykać naszyjnika, przetransportowali go do Hogwartu, gdzie nauczyciele, poddali go dokładnym oglądzinom. 

Przez cały ten czas, Harry działał instynktownie, ale gdy tylko znaleźli się w gabinecie profesor McGonagall, powiedział pierwsze, co przyszło mu do głowy:

- To Malfoy.

- Poważne oskarżenie Panie Potter - wycedził stojący obok opiekunki Gryffindoru Snape - Ma Pan jakieś dowody?

*

Gdy w końcu opuścili gabinet McGonagall, udali się prosto do wieży Gryffindoru, gdzie do końca dnia snuli domysły nad tym, kto i dlaczego wręczył Katie naszyjnik.

Grubo po północy, gdy Harry kładł się spać, czuł potworne zmęczenie, ale też dziwny smutek i zawód. Tak, jakby swoim czynem Malfoy (a nie miał wątpliwości, że to właśnie Ślizgon stoi za wszystkim) zdradził jego - Harry'ego. 

Dlaczego spodziewam się po tym zepsutym dupku jakiejkolwiek przyzwoitości? - zastanawiał się z wściekłością, przewracając z boku na bok. Nawet chciałem go uchronić przed amortencją! On nie zasługuje na jakiekolwiek współczucie. Wystarczająco często udowadniał swoją parszywą naturę. Dlaczego przypisuję mu też ludzkie odruchy? - myślał intensywnie i uświadomił sobie, że przez ostatnie miesiące, w jakiś sposób odrobinę lepiej poznał swojego wroga...

Gówno prawda - karcił sam siebie , gdy przypominał sobie smutne, zamyślone spojrzenie Malfoy'a, które tak uderzyło go w dniu, w którym zdobyli Felix Felicis 

To niczego nie dowodzi. Już zawsze pozostanie mordercą - pomyślał Harry, czując narastający ciężar w klatce piersiowej. Tak, Katie mogła umrzeć, więc Malfoy już na zawsze będzie dla mnie parszywym Śmierciożercą i mordercą.

Cichy głosik w jego głowie, podszeptywał mu jednak, że być może to nie Ślizgon stoi za dzisiejszymi wydarzeniami. 

Gryząc się i dręcząc, zapadł w końcu w ciężki, męczący sen, w którym bezradnie obserwował unoszące się w powietrzu ciało Katie.



Zanim nadejdzie mrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz