~2~

329 14 1
                                    

Pov: Joao Felix

- Było by super. Bo mieszkam dość daleko, a jest chyba strasznie zimno. A nie będę się tłukł komunikacja miejską.

- No pewnie, że jest zimno. Śnieg pada.

- Serio?

- Wyjrzyj, przez okno.

(W Hiszpanii, jest chyba jeszcze ciepło, ale mi tak pasuje...)

- Felix! Stegen schodzi ze schodów. Spierdalamy.

- Już, już idę.

Wziąłem z wieszaka, moją kurtkę, narzuciłem ją i wybiegliśmy z domu Marc'a.

- Gdzie zaparkowałeś?

- No... Tak z pół kilometra stąd.

- Żartujesz!? Powiedz, że...

- Nie. Nie żartuje. Idziemy.

Szliśmy. Wydawało mi się, że godzinami i bez końca. W pewnym momencie, gdy Pablo był sporo przede mną, zgarnąłem z ławki, trochę śniegu i rzuciłem mu, małą kulkę w łeb. Przysięgam, że nie zauważyłem, że nie ma na głowie czapki...

Odwrócił się do mnie twarzą. Nie umiem opisać, jego złości... 

- Ty jebany idioto! Ja chciałem cię zawieść do domu, a ty we mnie śnieżką rzucasz?

- Przepraszam... Nie mogłem się powstrzymać.

Podszedłem do niego i ztrzepałem mu biały puch z włosów.

- Masz moja czapkę.

Wyrwał mi ją z ręki. Chyba się obraźił. No, ale nie mogłem tego nie zrobić...

- Daleko jeszcze? Pablo. Pablo! Pablo!!!

- Nie! Rozmawiam! Z! Tobą!

- No przeprosiłem! Oddałem ci nawet wlasną czapkę!

Minęło 5 minut, przez które ze mną nie rozmawiał. Byliśmy na miejscu.

- Wsiadaj.

W tym momencie uświadomiłem sobie, że nie mam ani telefonu i kluczy do domu. Sprawdziłem w wszystkich kieszeniach.

- Tego szukasz?

Pablo podał mi klucze i telefon. Ale mi ulżyło.

- Tak. Dzięki...

Joao... ~ Felix x Gavi (Felvi)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz