ROZDZIAŁ 5

2.5K 139 1
                                    

 11 grudnia

⛄⛄⛄

– Jak mogłaś mi nie powiedzieć, że ten twój Alex to takie ciacho?

Spojrzałam na Luke'a, który mimo poniedziałkowego poranka zamaszystym krokiem wszedł do pracowni.

– Ciebie też miło widzieć, Luke. – Kilkoma sprawnymi ruchami nawlekłam nić na maszynę do szycia, zastanawiając się, jakim cudem mój przyjaciel zdążył wytrzymać cały weekend bez zadania mi tego pytania. – Cieszę się, że masz tyle energii z rana.

– Specjalnie pokazywałaś mi tylko zdjęcia, na których stroi głupie miny, prawda? Pewnie chciałaś go mieć dla siebie, zamiast podzielić się tym pięknem z resztą świata.

– Hmm... mówisz o tym pięknie, którym dzieli się ze wszystkimi w swoich mediach społecznościowych?

Luke wyjął telefon z kieszeni z taką prędkością, że przedmiot niemal wylądował na podłodze. Wyszukał właściwy profil na Instagramie, a potem teatralnie osunął się po ścianie na podłogę, udając, że zabrakło mu tchu. Prawdopodobnie dotarł do pozowanych zdjęć bez koszulki, na których Alex oparty lekko o ścianę, wspiera się na kiju hokejowym.

– Opanuj się, nie mam defibrylatora pod ręką, a wątpię, żeby Alex przyszedł zrobić ci usta-usta.

– Jak ty możesz obok niego stać, nie dostając zawrotów głowy? – Luke spoglądał to na mnie, to na telefon. Bałam się, że zaraz rozpadnie się na milion kawałeczków, jak jakaś bohaterka romansu sprzed dziesięciu lat.

– No, zwykle jednak chodzi ubrany, a jeśli nie, to raczej nie wciera w siebie oliwki. Może robi to tylko na specjalne okazje.

– Chcesz mi powiedzieć, że nigdy, przenigdy nie poczułaś dziwnego łaskotania w żołądku tudzież między nogami, gdy ten facet był w pobliżu?

Uśmiechnęłam się, po czym dodałam, niczego nie zdradzając:

– Jesteśmy przyjaciółmi.

– Ile lat się znamy? – zapytał, podchodząc do blatu, przy którym pracowałam. Jego błękitne oczy wwiercały we mnie dziurę. Wiele można było powiedzieć o Luke'u, ale na pewno nie to, że nie był spostrzegawczy.

– Jakieś cztery.

– A wiesz co robisz, gdy jesteś poddenerwowana i nie chcesz tego po sobie pokazać? – Spuściłam wzrok na moje dłonie. Prawą obracałam wokół nadgarstka.

– Okej, może zdarzyły się ze dwie sytuacje, gdy poczułam, jak to ująłeś: dziwne łaskotanie w żołądku.

– Tudzież między nogami.

– No już bez przesady. To nie tak, że napalam się na Aleksa. – W tej samej chwili usłyszałam dzwonek nad drzwiami. Grymas na twarzy Luke'a podpowiedział mi, że osoba, która weszła, załapała się na ostatnią część zdania.

– To on, prawda? – wyszeptałam, mrużąc oczy z zażenowania.

– Gorzej. – Obróciłam głowę w lewą stronę, by napotkać zmieszane spojrzenie stojącej w drzwiach Ellen – matki Aleksa. Tej samej, którą wielokrotnie zapewniałam, że między mną a jej synem nic nie ma i nigdy nie będzie.

O nie, nie, nie.

– Przychodzę nie w porę? – zapytała kobieta w białym swetrze i jeansach. Jak na swoje czterdzieści siedem lat wyglądała niezwykle młodo. Obecnie byłam z nią bliżej niż z własną matką, która kilka lat temu przeniosła się do Burlington, zostawiając mi dom. Ale na pewno nie na tyle blisko, by mówić z nią o sprawach okołóżkowych, szczególnie takich, w których – potencjalnie – mógłby brać udział jej syn.

Ginger BailesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz