Rozdział 32

2.9K 174 13
                                    

Zanim przejdziemy do ostatniego rozdziału, krótkie info dla tych, którzy nie dostali powiadomienia.

Na moim profilu już możecie zobaczyć zapowiedź historii, w której poznacie losy 16-letniej Ginger.

Opowieść będzie nosiła tytuł: With all my... hate, Ginger Bailes

Wszelkie informacje odnośnie tego, czego i kiedy się spodziewać, znajdziecie we wstępie. Link w komentarzu.

A tymczasem obiecany rozdział z perspektywy naszego hokeisty:)

_______________________

28 grudnia

Alex

– Izzy, nie byłem w domu od tygodni. Serio, ostatnie, na co mam teraz ochotę, to sesja zdjęciowa dla podrzędnego magazynu. – Nie wspomniałem narwanej i nieco ekscentrycznej zastępcy szefa PR-u, że w tym momencie, nawet okładka dla Sports Illustrated by mnie nie przekonała.

W słuchawce usłyszałem tę samą gadkę o zaangażowaniu i zawodzie, jaki sprawię fanom. Izzy była świetna w swojej pracy i bez niej pewnie wszyscy byśmy zginęli, ale nie potrafiła przyjąć odmowy. W jej słowniku nie istniało słowo "nie". I chodziło tu zarówno o rzeczy, które ona miała zrobić, jak i te, które robić mieli inni.

– Po nowym roku zrobię każdą sesję, jaką będziesz chciała, ale daj mi trochę wytchnienia. Jutro znowu gramy.

– Czy rozbierana sesja też wchodzi w grę? – zapytała bez cienia zawstydzenia.

– Izzy...

– Dobra, dobra. Witaj w domu. – Rozłączyła się, a ja rzuciłem telefon na kanapę pośrodku mojego wielkiego salonu, za którym kompletnie nie tęskniłem. Jeszcze rok temu dałbym się pokroić za całkiem niezłe mieszkanie tuż obok areny. Teraz nie mogłem na nie patrzeć.

– Jasne, w domu – powiedziałem do siebie, zatapiając palce we włosach. Kanapa była cholernie wygodna, ale – szczerze – sto razy bardziej wolałabym siedzieć na wytartej kanapie w salonie Ginger.

Gdy wyjeżdżając kilka tygodni temu na mecz w Montrealu, nawet nie marzyłem, że spędzę tyle czasu w Hardale. Nie podejrzewałem też, że się, kurwa, zakocham.

A teraz proszę, byłem w związku na odległość z moją przyjaciółką. I jedno było pewne: cholernie za nią tęskniłem. Szczególnie teraz, gdy wczorajsza porażka wciąż siedziała mi zadrą w pamięci.

Po raz pierwszy w życiu miałem ochotę rzucić to wszystko i uciec. Wrócić do domu. Ale drużyna na mnie polegała, a ja w końcu bym pożałował. No i poza waleniem kijem w krążek – jak to mówiła Ginger – niewiele potrafiłem robić. Całe moje życie kręciło się wokół lodowiska. 

Chociaż może nie teraz. W tym momencie znacznie większą część moich myśli pochłaniała pewna szatynka o długich włosach i niewyparzonym języku. Doprowadzała mnie do szaleństwa, ale na samą myśl o niej, robiło mi się gorąco na sercu.

Nie mogąc się powstrzymać, wybrałem numer i czekałem, aż na ekranie pojawi się sens mojego istnienia.

Odebrała dwie sekundy później, a jej uśmiech rozświetlił to wyzute z barw pomieszczenie. No i był zaraźliwy. Siedziała na kanapie w swoim domu, bez makijażu, z nieco wciąż zaczerwienioną po kąpieli twarzą. I turbanem na głowie.

– Cześć przystojniaku. Już w domu?

Boże, czy ona zawsze była taka zjawiskowa?

– Wyglądasz pięknie. – Uśmiechnęła się znad miski zupy, którą trzymała na kolanach. – Tęskniłem.

Ginger BailesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz