Rozdział 28

2.1K 149 11
                                    

❄️❄️❄️                                                       

23 grudnia                                                                

– Że co proszę?

Wpatrywałam się w Luke'a oniemiała, podczas gdy on śmiał się nerwowo, siedząc przy blacie naprzeciwko. Przejechał dłonią po swoich brązowych włosach, które ściął na krótko podczas mojej nieobecności, dzięki czemu jego rysy twarzy wydawały się ostrzejsze, a czoło wyższe. Dziwnie, ale pasowało mu.

– Taa... Kyle wpadł w środę. Gdy zobaczył, że jestem sam, chciał uciekać – dosłownie, już się za nim kurzyło – ale w końcu udało mi się go namówić, żeby został i powiedział, co mu tam na sercu leży. Rozmawialiśmy o tobie.

– No tak, bo od rozmowy o mnie droga do jego łóżka już bliska. Co, do kurwy? Zaprosił mnie, wiedząc, że jest gejem? Hardale to małe miasto, ale w końcu nasz stan słynie z otwartości – wyrzuciłam z siebie. Nie zależało mi na Kyle'u. Szczerze, to całkiem o nim zapomniałam, ale obowiązują jakieś zasady.

– Nie jest gejem, jest bi.

Zmarszczyłam brwi.

– To w sumie tłumaczy, dlaczego nasza pierwsza randka była w miarę spoko, ale gdy tylko dowiedział się, że przyjaźnię się z Aleksem, kompletnie stracił głowę.

Jakby się nad tym głębiej zastanowić, przegrałam walkę z własnym facetem. W sumie nie ma co się dziwić. Sama kompletnie oszalałam na jego punkcie.

– Odpuść mu trochę. Wychował się w skrajnie konserwatywnej rodzinie – dodał Luke delikatnym głosem. Spojrzałam na niego bacznym wzrokiem.

– Serio ci się podoba, co?

Luke pokiwał głową, a uśmiech rozjaśnił jego twarz.

– W porządku – powiedziałam, unosząc ręce w obronnym geście. – Ale jeśli cię skrzywdzi albo załatwi sobie narzeczoną na boku, by mieć kogo wozić do rodziców na niedzielne obiadki, nie będę taka wyrozumiała.

Wstałam, bo mój zapomniany bajgiel wciąż spoczywał obok Luke'a. – Jeezu, wyobraź sobie naszą podwójną randkę – wydukałam, podchodząc do okna.

– Kyle mi opowiadał, że poznał Aleksa. Może dzisiaj? Mieliśmy się spotkać we dwoje, ale we czwórkę mogłoby być nawet zabawniej.

No tak, Luke nie wiedział.

– Nie zgodziłabym się na to, nawet gdyby Alex tu był.

– Co masz na myśli?

Wzruszyłam ramionami, stojąc tyłem do niego. Próbowałam pokonać smutek, który nagle mnie ogarnął.

– Musiał wrócić. Inny zawodnik oberwał. Przyleciałam sama.

– O kurde. A co z konkursem? – dodał.

– Wyślę mu marynarkę. Jeśli zrobię to zaraz po świętach, powinnam wyrobić się w terminie.

Z westchnięciem podeszłam do wieszaka, na którym wisiała marynarka z błękitnego materiału, niemal czystej wełny, na skośnym splocie, by zapewnić jej lekkość i przewiewność. Nie użyłam poduszek barkowych, dzięki czemu sylwetka wydawała się bardziej proporcjonalna. Wkłady piersiowe również były nieco cieńsze, niż zwykle, i wszyte tak, aby pasowały idealnie do ciała Aleksa. Podobnie umiejscowienie kieszeni i szerokość klap. Wszystko skrupulatnie zaplanowane. Godziny spędzone na robieniu wykroju i szyciu: najpierw ręcznym, potem maszynowym.

Ginger BailesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz