11 grudnia
⛄⛄⛄
– To. Chyba. Jakiś. Żart.
Mróz przenikał przez moje ubrania. Wybierałam się tylko do domu obok, więc stwierdziłam, że nie będę zakładać kurtki. Miałam przecież jeansy i długi kardigan.
– Ginger? Poślizgnęłaś się? – zapytał Hank, wychodząc z domu. Pewnie zobaczył mój żenujący upadek przez okno w salonie.
– Nie, no gdzie – odpowiedziałam, unosząc się na łokciach. – Tak postanowiłam, że sobie poleżę przed waszym domem. Popatrzę w wieczorne niebo. – Ojciec Aleksa, postawny i wciąż bardzo przystojny mężczyzna, podał mi rękę, a ją korzystając z jego pomocy, podniosłam się do pozycji pionowej.
– Dobrze, że nie wyrżnęłam głową. Byłyby dwie osoby ze wstrząśnieniem mózgu. – Zerknęłam w dół, szukając winowajcy. Musiałam potknąć się na ugniecionym śniegu, który pod wpływem wieczornego mrozu zmienił się w ślizgawkę.
– Nawet tak nie żartuj. Nic ci nie jest? – Hank obejrzał mnie z każdej strony, a potem ujął pod ramię i poprowadził w stronę drzwi.
– Będę żyć. Trochę boli mnie tyłek. No i może plecy – dodałam, czując ból w łopatce. Mężczyzna spojrzał na mnie swoimi orzechowymi oczami, dokładnie takimi samymi, jak oczy syna.
– Bardzo cię przepraszam, Alex miał to posypać.
– W takim razie już wiem komu podziękuję za siniaki.
Weszliśmy do domu wypełnionego zapachem domowego jedzenia. Gdy tylko poczułam zapiekane ziemniaki z rozmarynem i chyba jakąś pieczeń, zapomniałam o tym żenującym upadku. Potrafiłam przyrządzić kilka czy kilkanaście potraw, ale gotowanie dla jednej osoby zawsze wydawało mi się stratą czasu. Zostawiałam to na specjalne okazje.
– Alex? – zawołał Hank, wchodząc do salonu, a ja skierowałam się do kuchni, gdzie Ellen zajęta była przygotowywaniem sałatki.
– Hej, pomóc?
– Witaj, kochanie. Nie, nie trzeba. Wszystko już dochodzi w piekarniku.
– Gdzie jest Alex? – zapytał mężczyzna, wchodząc do kuchni. Ginger mogła złamać sobie kark na tym lodowisku. Już rano prosiłem go, by się tym zajął.
– Jak za starych dobrych czasów – zauważyłam. Alex zawsze zapominał, co miał zrobić.
– Nic mi nie jest – dodałam, gdy Ellen spojrzała na mnie z niepokojem.
– Siedzi od rana w pokoju. Zajrzysz do niego? Kolacja będzie za jakieś dwadzieścia minut, ziemniaki są jeszcze twarde.
– Jasne. – Wycofałam się na korytarz i popędziłam na górę. Ich dom w porównaniu z moim zmieniał się niemal co roku, ale pokój Aleksa był oczywiście tam, gdzie zawsze. Przed oczami stanął mi sobotni wieczór, gdy wysiedliśmy z samochodu i każde podążyło w swoją stronę. Miałam nadzieję, że naszej wieloletniej przyjaźni nie zaszkodzi jedno małe nieporozumienie. Zapukałam delikatnie, biorąc ostatni oddech.
– Już schodzę – wymamrotał głos wewnątrz.
– To ja. Mogę wejść? – Po kilkunastu sekundach drzwi się otworzyły, a w progu stanął Alex. W szarych dresach i czarnym t-shircie. Wyglądał na nieco zmęczonego.
– Wszystko w porządku? – zapytałam, mierząc go od stóp do głów. – Dlaczego siedzisz cały dzień w pokoju?
Wzruszył ramionami, wpuszczając mnie do środka.
– A ty dlaczego masz śnieg w swoich drogocennych włosach? – Alex wyciągnął mi kawałek lodu z włosów, a ja przejechałam po nich rękoma, upewniając się, że nic nie przegapił.
CZYTASZ
Ginger Bailes
ChickLit[Friends to Lovers, 16+, Hokej, Zimowa Opowieść] 23-letnia Ginger zamierza spędzić tegoroczne święta tak samo jak każdego roku, zapominając, że istnieją. Nie spodziewa się jednak, że jej najlepszy przyjaciel, który wraca do ich rodzinnego miasteczk...