Modry Smok osiadł wśród traw niedaleko wierzb. Trwało ciepłe popołudnie. Spomiędzy drzew wyjrzał Smok Wierzby, który nieco zdziwił się obecnością gościa o tej porze.
Oba smoki podeszły do siebie, spotykając się na skraju zagajnika.
- Witaj Felixie... To znaczy, Modry Smoku. - Smok Wierzby poprawił się. - Zgubiłeś się?
- Nie. Przyleciałem do ciebie celowo.
- Proszę wejdź pod liście wierzby, usiądź i odpocznij. Rozgość się.
- Dziękuję. - Modry Smok minął Smoka Wierzby. - Dlaczego pomyślałeś, że się zgubiłem?
- Zazwyczaj smoki nie przylatują, aby mnie odwiedzić, a raczej dokądś zabrać. Znam okolice, więc jestem dobrym przewodnikiem.
- A wierzba coś ostatnio opowiadała?
Smok Wierzby wzruszył ramionami, spoglądając na liście.
- Ostatnio coś wspominała. A to ważne?
- Myślę, że może być znaczące.
- Ech. - Smok Wierzby usiadł pod szerokim pniem. Modry Smok zrobił to samo, siadając obok. - Smoki nie wierzą mi, że rozmawiam z drzewem. Uważają to za moją wyobraźnię.
- Wątpię, żeby tak stare drzewo nie miało w sobie magii.
- Ja wiem, że ma. - powiedział. - Wierzba powiedziała mi, że Boski Smok niedawno pojawił się na chwilę. Chyba był ciekawy jak będziesz zmieniał się w smoka.
- Większość smoków była ciekawa. Inaczej nie przyleciałyby pod mój dom... Poza tym Boski Smok powiedział mi, że większość smoków o nim zapomina.
- Smoki tak, ale ta kraina - nie.
- A ty?
- Ja rozumiem magię, ale nie chcę jej używać, a przynajmniej nie tak jak inne smoki.
- Pewnie wykorzystujesz ją, żeby pilnować zagajnika.
W odpowiedzi Smok Wierzby skinął głową. Wyszeptał kilka słów, a trawa wokół nich nabrała niebieskiego odcienia, po czym wyleciały z niej niewielkie motyle.
- Ładne, prawda? Pomagają zapylać kwiaty, nawet jeśli nie ma tutaj zwykłych pszczół.
- A inne owady?
- Zjadały korę wierzby. Ta bardzo narzekała na swędzące korzenie i bolesne wygryzienia na pniu... Musiałem wszystkie wyprosić na łąkę obok.
Modry Smok uśmiechnął się.
- Nie miałem serca zabić któregokolwiek z nich. - cicho dodał Smok Wierzby.
- To miłe z twojej strony, że tak dbasz o nic nie znaczące robaki.
- Bez nich świat mógłby umrzeć. Znaczą o wiele więcej niż ci się wydaje. W którymś momencie nawet magia nie mogłaby utrzymać natury bez tak ważnej części kręgu życia jak owady...
- Rozmowy z tobą zawsze są takie niecodzienne. - Modry Smok uśmiechnął się, patrząc na Smoka Wierzby. Ten zaś zarumienił się.
- Po prostu mówię to, co mam na myśli. Wiele smoków uważa moje przemyślenia za dziwne.
- A mnie uważają za ogólnie dziwnego, bo byłem człowiekiem.
- Oj nie mów tak. - Smok Wierzby westchnął. - To było tak dawno temu. Kto jeszcze pamięta takie rzeczy...
- Sporo smoków. Nie wszyscy mnie lubią.
- Nie musisz się tym przejmować.
- Nie przejmuję się. Cieszę się, że mam smoki, na które mogę liczyć.
Modry Smok oparł głowę na korze wierzby. Zamknął oczy, słuchając szumu liści i trawy. Wtedy usłyszał ciche dzwonki, a z nimi głos, który poprosił go, żeby został chwilę dłużej. A gdy już odejdzie - niech wróci, bo Smok Wierzby znowu będzie tęsknić za swoim jedynym przyjacielem.
Zaś Smok Wierzby drzemał.
CZYTASZ
DragonLands [Z]
FantasySamotny podróżnik wyrusza do Krainy Smoków, aby poznać znaczenie tajemniczego znamienia, które pojawiło się na jego skórze... Spotyka na swojej drodze smoki, które niekoniecznie są przyjaźnie nastawione do ludzi. Czy zdoła dotrzeć do smoczego przywó...