XVI. Liście

15 3 0
                                    

Modry Smok osiadł wśród traw niedaleko wierzb. Trwało ciepłe popołudnie. Spomiędzy drzew wyjrzał Smok Wierzby, który nieco zdziwił się obecnością gościa o tej porze.

 Spomiędzy drzew wyjrzał Smok Wierzby, który nieco zdziwił się obecnością gościa o tej porze

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Oba smoki podeszły do siebie, spotykając się na skraju zagajnika.

- Witaj Felixie... To znaczy, Modry Smoku. - Smok Wierzby poprawił się. - Zgubiłeś się?

- Nie. Przyleciałem do ciebie celowo.

- Proszę wejdź pod liście wierzby, usiądź i odpocznij. Rozgość się.

- Dziękuję. - Modry Smok minął Smoka Wierzby. - Dlaczego pomyślałeś, że się zgubiłem?

- Zazwyczaj smoki nie przylatują, aby mnie odwiedzić, a raczej dokądś zabrać. Znam okolice, więc jestem dobrym przewodnikiem.

- A wierzba coś ostatnio opowiadała?

Smok Wierzby wzruszył ramionami, spoglądając na liście.

- Ostatnio coś wspominała. A to ważne?

- Myślę, że może być znaczące.

- Ech. - Smok Wierzby usiadł pod szerokim pniem. Modry Smok zrobił to samo, siadając obok. - Smoki nie wierzą mi, że rozmawiam z drzewem. Uważają to za moją wyobraźnię.

- Wątpię, żeby tak stare drzewo nie miało w sobie magii.

- Ja wiem, że ma. - powiedział. - Wierzba powiedziała mi, że Boski Smok niedawno pojawił się na chwilę. Chyba był ciekawy jak będziesz zmieniał się w smoka.

- Większość smoków była ciekawa. Inaczej nie przyleciałyby pod mój dom... Poza tym Boski Smok powiedział mi, że większość smoków o nim zapomina.

- Smoki tak, ale ta kraina - nie.

- A ty?

- Ja rozumiem magię, ale nie chcę jej używać, a przynajmniej nie tak jak inne smoki.

- Pewnie wykorzystujesz ją, żeby pilnować zagajnika.

W odpowiedzi Smok Wierzby skinął głową. Wyszeptał kilka słów, a trawa wokół nich nabrała niebieskiego odcienia, po czym wyleciały z niej niewielkie motyle.

- Ładne, prawda? Pomagają zapylać kwiaty, nawet jeśli nie ma tutaj zwykłych pszczół.

- A inne owady?

- Zjadały korę wierzby. Ta bardzo narzekała na swędzące korzenie i bolesne wygryzienia na pniu... Musiałem wszystkie wyprosić na łąkę obok.

Modry Smok uśmiechnął się.

- Nie miałem serca zabić któregokolwiek z nich. - cicho dodał Smok Wierzby.

- To miłe z twojej strony, że tak dbasz o nic nie znaczące robaki.

- Bez nich świat mógłby umrzeć. Znaczą o wiele więcej niż ci się wydaje. W którymś momencie nawet magia nie mogłaby utrzymać natury bez tak ważnej części kręgu życia jak owady...

- Rozmowy z tobą zawsze są takie niecodzienne. - Modry Smok uśmiechnął się, patrząc na Smoka Wierzby. Ten zaś zarumienił się.

- Po prostu mówię to, co mam na myśli. Wiele smoków uważa moje przemyślenia za dziwne.

- A mnie uważają za ogólnie dziwnego, bo byłem człowiekiem.

- Oj nie mów tak. - Smok Wierzby westchnął. - To było tak dawno temu. Kto jeszcze pamięta takie rzeczy...

- Sporo smoków. Nie wszyscy mnie lubią.

- Nie musisz się tym przejmować.

- Nie przejmuję się. Cieszę się, że mam smoki, na które mogę liczyć.

Modry Smok oparł głowę na korze wierzby. Zamknął oczy, słuchając szumu liści i trawy. Wtedy usłyszał ciche dzwonki, a z nimi głos, który poprosił go, żeby został chwilę dłużej. A gdy już odejdzie - niech wróci, bo Smok Wierzby znowu będzie tęsknić za swoim jedynym przyjacielem.

Zaś Smok Wierzby drzemał.

Zaś Smok Wierzby drzemał

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
DragonLands [Z]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz