Rozdział 5. Brak koncentracji.

3.6K 249 19
                                    

HUNTER

Rozpacz i ogromny smutek, który widziałem w oczach Lacey sprawiły, że nie spałem całą noc. Jestem przekonany, że to ma drugie dno, i jeżeli nikt jej szybko nie pomoże, stanie się najgorsze.

Nie wiem, jak mam ją odciążyć, skoro jestem dla niej kimś kompletnie obcym. Przecież ledwo chciała mi się przedstawić. Ale ja tak łatwo się nie poddam.

Ponownie porozmawiałem, tyle że tym razem z mamą, o tym, jak mogę się na coś przydać. Z łzami w oczach powiedziała mi, że mam trwać czy czyimś boku, pomimo wszystko. Może i znam tylko jej imię, ale to mi narazie wystarczy. Pokręcę się blisko niej, a gdy się do mnie przekona, pójdę o krok dalej.

Tu nie chodzi tylko o pomoc złamanej dziewczynie. W chwili, gdy tylko ją zobaczyłem, wiedziałem, że pragnę podbić jej serce. Chcę sprawić, że wszystko nabierze sensu, a smutki pójdą w zapomnienie.

Mój tata zrobił tak z mamą, a ja zamierzam zrobić teraz to samo. Wypełnię życie Lacey szczęściem, które już nigdy nie zniknie.

- A kogo moje oczy widzą? - Głos wujka Charliego przebija się przez muzykę w moich słuchawkach. - Jesteś tu sam?

Wyciągam słuchawki z uszu i chowam je do pudełeczka.

- Musiałem pomyśleć i odreagować przed zajęciami - odpowiadam, podjeżdżając bliżej. - A ty? Co tu robisz?

- Wpadliśmy po papiery - odpowiada, unosząc teczkę.

Uśmiecham się na widok małej brunetki przy jego nodze. Rozgląda się wokół z niezadowoloną miną i marudzi pod nosem.

- Cześć, maluchu - witam się radośnie. Nasze dzieciaki zawsze poprawiają mi humor. - Jak w przedszkolu?

- Źle - odpowiada burkliwie, zakładając ramiona na piersi.

Unoszę brew i spoglądam na jej ojca z niemym pytaniem. Ten wzdycha i układa dłoń na jej barku.

- Nie dogaduje się z jedną koleżanką - wyjaśnia mi. - Ciągle się kłócą i nie potrafią dojść do porozumienia. Przedszkolanka chce je rozdzielić do innych grup.

- Jest aż tak źle?

- Ma charakter po matce - parska. - Jak kogoś nie lubi, to da popalić. A dziś tak się pokłóciły, że musiałem ją odebrać godzinę po tym, jak Abi ją przywiozła.

Kucam przed nią i pocieram jej pyzaty policzek. Unosi na mnie spojrzenie, nadal naburmuszona.

- Wiesz, mam koleżankę w kawiarni obok mojej uczeni, która robi fantastyczne kakao - zaczynam, na co jej oczy rozbłyskują. - Jeżeli będziesz miła do tamtej dziewczyny, zabiorę cię tam.

- Ale ona jest wredna - rzuca, zaciskając piąstki. - I brzydka.

- Emory... - upomina ją ostrym głosem Charlie. - Nie możesz tak mówić.

Mała unosi głowę i patrzy na ojca bez słowa. Potem wzdycha cicho i opuszcza ramiona.

- Dobrze, będę miła - mówi, po czym wyszczerza się do mnie. - To kiedy idziemy na kakao?

Parskam śmiechem i porywam ją w ramiona. Mała chichocze i wtula się w moją pierś, rzucając swojego tacie dumne spojrzenie.

- Widzę, że coś cię dręczy - zauważa po chwili wujek. Wyciąga ręce i zabiera ode mnie córkę. Nawet nie zauważyłem, że zasnęła w moich ramionach. - Chodź do mojego auta. Ułożę ją w foteliku i pogadamy.

Przyszedłem tu, aby oczyścić głowę po wczorajszym zdarzeniu w kawiarni. Przez całą tą akcję z Josie w szkole, tamtego dnia już nie zawitałem w lokalu Lacey. Bardzo chciałem tam pójść, ale naleśniki z siostrami były dla mnie w tamtym momencie ważniejsze.

CALL ON ME | Call Me #4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz