Rozdział 7. Zgrana ekipa.

3.3K 249 8
                                    

HUNTER

Zasypianie z szerokim uśmiechem i budzenie się z nim jest do mnie tak bardzo niepodobne. Ale właśnie tak się stało, za sprawą kilku SMS-ów od Lacey. Od samego rana czuję, że ten dzień będzie bardzo udany.

Schodzę do kuchni i zatrzymuję się w progu, przyglądając się scenie, która właśnie się rozgrywa. Naddie z szerokim uśmiechem rozsmarowuje dżem na policzku Josie, a ta odwdzięcza się jej tym samym. Wywiązuje się z tego bitwa na truskawkowy dżem.

Kręcę głową i robię krok do przodu, po czym gwałtownie się zatrzymuje, czując jak coś mokrego opada na mój nos. Robię zeza, na co Naddie śmieje się jeszcze głośniej, i ocieram skórę.

– Mały potwór z ciebie, śnieżynko – chrypię, podchodząc bliżej. Żartobliwie roztrzepuję jej włosy, przed czym ta próbuje bezskutecznie uciec.

Sięgam nad nią po gofra z śmietaną i od razu wbijam w niego zęby. Naddie wyciąga w moją stronę rączki, ale robię krok do tyłu, marudząc do niej, że ma swoje śniadanie.

– Przestańcie się kłócić – burczy mama.

– Taka już natura rodzeństwa. – Wyszczerzam się w jej stronę. Nie mogąc się powstrzymać, nabieram małą ilość śmietany na palec i rozmazuję ją na jej policzku.

– Hunter! – piszczy, uderzając mnie ścierką w rękę. – Jak ja cię zaraz...

Przerywa jej chrząknięcie taty. Cała nasza czwórka spogląda na niego w tym samym czasie, a Naddie odczuwa powinność rzucenia w niego dżemowego pocisku. Parskam tak mocnym śmiechem, że aż pluję resztką gofra, którego mam w ustach.

– Wiecie, że to oznacza bitwę? – Unosi brew. – Słodką bitwę.

Josie z piskiem zrywa się z krzesła, ale tacie i tak udaje się ją złapać. Przerzuca sobie córkę przez ramię, po czym bez najmniejszych oporów wciska jej twarz w ostatniego gofra na stole.

– To Naddie rzuciła w ciebie dżemem! – woła, śmiejąc się głośno. Ociera oczy i wyrywa się z jego uścisku.

Robię krok w tył, żeby zrobić mu miejsce, a następnie prawie duszę się śmiechem, gdy przyglądam się jak macza palce w słodkiej marmoladzie i dotyka nimi usta i policzek Naddie. Jej mocne wypieki na twarzy świadczą o tym, że niesamowicie dobrze się bawi.

– Przestańcie... – jęczy mama, ocierając ścierką twarz swojej starszej córki.

– Mam przestać? – rechocze tata, robiąc krok w jej stronę.

– Ani mi się waż... – Unosi palec wskazujący, ale on nic sobie z tego nie robi. – Nick!

Sekundę później i twarz mamy jest pokryta śmietaną z dżemem. Zerkam na siostry, które wręcz skręcają się ze śmiechu. Josie dostaje nawet czkawki.

– Daj, kochanie – mruczy do niej. – Pomogę ci to zmyć...

Tata pochyla się nad jej twarzą i powoli zlizuje słodkości z jej policzka. Mama zaczyna chichotać jak nastolatka, po czym zarzuca ramiona na szyję swojego męża. Josie wydaje z siebie głośny jęk i odgłos wymiotny, gdy usta ojca lądują na wargach mamy i nie odrywają się od siebie przez długie minuty. Kręcę głową i żartobliwie zasłaniam Naddie oczy, gdy tata zsuwa swoją dłoń na pośladek mamy.

Uwielbiam to, jak na siebie patrzą, z tymi iskierkami w oczach. Pomimo tylu lat oni nadal są w sobie zabójczo zakochani. Ta miłość jest ich lekiem i nic nigdy nie będzie w stanie ją zniszczyć.

Pamiętam smutek mamy, gdy tata jeszcze grał i miał wyjazdowe mecze, a ona musiała zostać z nami w domu. Oczywiście kibicowaliśmy mu z kanapy, ale to nie było to samo. Ona zwyczajnie za nim tęskniła, nawet jeżeli nie było go tylko dwa dni. Mama ma tak do dziś, nadal cholernie tęskni, gdy tata wyjeżdża jako trener. A teraz dochodzę do tego i ja.

CALL ON ME | Call Me #4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz