Rozdział 22. Nocna przejażdżka.

3.9K 244 14
                                    

LACEY

Chce mi się płakać ze szczęścia i ogromnej ulgi jednocześnie. Zamykam się na chwilę w łazience w mieszkaniu Huntera, aby odrobinę ochłonąć po odbytej przed chwilą rozmowie.

Nie wiem, skąd u mnie pojawiło tyle siły, że bez żadnych przeszkód powiedziałam Cody'emu prawdę. Chyba świadomość, że przeze mnie pokłócił się z swoim prawie że bratem, zadziałała na mnie jak kubeł zimnej wody. Nie mogłam pozwolić, aby ich kłótnia trwała zbyt długo. Nie mogłam pozwolić, aby i on stracił kogoś, kto znaczy dla niego tak wiele.

– Lacey? Wszystko gra? – słyszę przytłumiony głos Sadie. Ocieram nos i wstaję z toalety. – Coś długo tam siedzisz.

– Tak! – odkrzykuję, odkręcając wodę, aby przemyć nią twarz.

Sekundę później drzwi się uchylają, a zza nich wyłania się głowa młodej Ward. Posyła mi lekki uśmiech i wchodzi do środka.

– Co się dzieje? – pyta, pocierając moje ramiona. – Nie musisz przejmować się chłopakami, oni nigdy nie pokłócili się tak, żeby nie dało się tego naprawić.

– To mogło być nie do naprawienia – szepczę i biorę głęboki wdech. – Wszyscy już wiecie, prawda?

– Mój brat ma to do siebie, że jest straszną gadułą – śmieje się. – Naprawdę myślałaś, że osądzimy cię przez coś takiego?

Wzruszam ramionami, a łzy zaczynają przysłaniać mi widoczność. Gdy Sadie chowa mnie w swoich ramionach, rozklejam się całkowicie.

Mam ochotę bić się po głowie, za te wszystkie uprzedzenia co do nich. Nie wiem, skąd oni wszyscy się urwali, ale to, jakie mają podejście do innych ludzi, do bliskich już nie wspomnę, jest cudowne.

– No już, spokojnie, kochana – mówi uspokajająco do mojego ucha. – Już po wszystkim. Jesteś teraz częścią nas, a my nigdy nie pozwolimy, abyś poczuła się od nas gorsza.

Na jej słowa zaczynam płakać jeszcze głośniej. Po chwili do łazienki wpada zaalarmowany Hunter, a gdy tylko widzi moje łzy, prawie wyrywa mnie z ramion swojej kuzynki i sam chowa mnie w szczelnym uścisku.

– Ach ci samce alfa... – mamrocze pod nosem Sadie, uśmiechając się nieznacznie.

Hunter unosi dłonią mój podbródek i odszukuje na mojej twarzy oznak cierpienia. Tyle, że tym razem nic takiego nie znajdzie, bo w tym momencie nie czuję bólu, tylko radość. Ogromną radość z tego, że jestem zrozumiana w grupie, a moje błędy zostały mi wybaczone.

– Nic mi nie jest, Hunt – mamroczę, dociskając czoło do jego bluzy. – Sadie po prostu... jest aniołem.

– Oj, jest – chichocze.

Ocieram mokrą twarz i jeszcze raz przemywam ją zimną wodą, a następnie dołączamy do reszty grupy w salonie. Jest tutaj nawet Susie ze swoim chłopakiem, która posyła mi promienny uśmiech.

Gdy po mieszkaniu roznosi się dzwonek, Cody rusza do drzwi. Okazuje się, że w progu stoi ich wujek Charlie wraz z żoną.

– Jeszcze nie mieliśmy okazji was tu odwiedzić – mówi kobieta, przekraczając próg. – Ale zbiorowisko...

– Mamy wieczór filmowy – wyjaśnia Ward. – Wchodzicie?

Gdy oczy pana Charliego padają na mnie, uśmiecha się pod nosem, a jego żona wyszczerza się w stronę Lowena, po tym jak chłopak nas sobie przedstawia.

Wciskam się w róg kanapy i podkulam nogi, a Hunter przysiada obok mnie i zarzuca ramię na moje plecy, dociskając mnie tym samym do jego boku. Palę buraka, gdy wszyscy wbijają w nas zaciekawione spojrzenia.

CALL ON ME | Call Me #4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz