Rozdział 34. Przysięga małżeńska.

3.5K 286 6
                                    

LACEY

Dziś jest dzień ślubu Jake'a i Brooke, a ja mam ochotę zadzwonić do nich i powiedzieć, że jednak nam się nie uda.

Hunter po powrocie z wyjazdowego meczu nie jest sobą. Dużo więcej śpi, omija treningi, mało je i non stop dręczą go bóle głowy. Wydawało mi się, że udało mi się przegonić cały ten smutek podczas naszych rozmów. Cholera, on się przecież śmiał. Jednak powrót do domu okazał się kubłem lodowatej wody.

Rozumiem, że tata polecił mu porządnie odpocząć, ale ja gołym okiem widzę, że on wpada w coraz głębszy dołek. A on jest na tyle uparty, że nic mi nie mówi, bo nie chce, abym odwołała nasze przybycie na ślub. Jest on dla mnie ważny, nie zaprzeczę, ale jeżeli Hunter ma się tam męczyć i czuć niekomfortowo, to wolę zostać w domu.

– Hunter, może zostaniemy jednak w domu? – pytam go. Chłopak zerka na mnie znad kubka kawy. Dziś nawet nic nie jadł. – Proszę?

– Ile razy mam jeszcze powtarzać, że nic mi nie jest? – cedzi przez zęby.

Prawie robię krok do tyłu, słysząc jego wybuch. Pamiętam jak Hunter mówił, że podczas dołka może mieć skrajne emocje i może być dla mnie wredny. Ale spotkanie się z tym pierwszy raz jest dość szokujący.

Chłopak chyba widzi moje zmieszanie, bo wzdycha cicho i podchodzi do mnie, aby ująć moje policzki w dłonie.

– Przepraszam – mamrocze, dociskając czoło do mojego. – Nie panuję nad tym, ale... – Przełyka ciężko ślinę i pociera moje policzki kciukami. – Nic mi się nie stanie, jeżeli pójdę na kilka godzin na ten ślub. Wiem, jak bardzo ci na nim zależy... Najwyżej zwinę się szybciej do pokoju.

Niepewnie kiwam głową.

Ślub ma odbyć się z małym weselnym domu na obrzeżach miasta. Każda para dostanie swój pokój, aby miała gdzie odpocząć po nocy pełnej zabaw. To odrobinę poprawia mi humor, bo wiem, że Hunt będzie w każdym momencie uciec i skryć się przed ludźmi.

– O której musimy być na miejscu? – pyta, odsuwając kosmyk moich włosów za ucho.

Zerkam na zegar i odpowiadam:

– Mamy trzy godziny, aby się przygotować.

Hunt pochyla się nade mną i wciska mi w usta mocny pocałunek. Wiem, że chce tym uśpić moją czujność, ale to na pewno mu się nie uda.

Idę pod prysznic, a później wymijam się w progu z Hunterem. Ruszam do swojego pokoju i opadam przy biurku, po czym stawiam na nim lusterko i zaczynam wykonywać delikatny makijaż. Później suszę włosy i zawijam je w delikatne loki, a następnie małą spinką spinam przednie kosmyki z tyłu głowy.

Nagle słyszę tupot łapek po panelach, na co uśmiecham się pod nosem. Goldie wbiega do mojego pokoju i próbuje wdrapać się na moje kolana. Z chichotem podnoszę ja i sadzam na swoich udach.

– Ładnie wyglądasz.

Przekręcam głowę i napotykam w progu Cody'ego. Opiera się o futrynę i patrzy na suczkę z miłością w oczach.

– Dziękuję – odpieram. – Brakuje mi jeszcze sukienka.

– Mama trajkocze o niej odkąd ją do niej przyniosłaś – przewraca oczami. – Tata chyba będzie musiał kupić jej taką samą...

Wybucham śmiechem, a Cody uśmiecha się pod nosem. Jednak po chwili jego dobry humor mija, a na twarz wstępuje grymas. Oblizuje usta i wychyla się, spoglądając w głąb domu.

– Opiekuj się nim, okej? – szepcze poważnym głosem. – Każdy widzi, że coś się dzieje, a on uparcie twierdzi, że to nic takiego. Nie chce cię zasmucać i zmuszać do olania tego ślubu, czaję to, ale... Błagam cię, Lacey, jak tylko zobaczysz, że się męczy, grymasi albo jest dziwne wycofany, zadzwoń. Każdy z nas będzie pod telefonem całą noc.

CALL ON ME | Call Me #4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz