Rozdział 27. Poznajcie Goldie.

3.6K 257 15
                                    

HUNTER

Może i są święta, ale dla mnie nie ma czegoś takiego jak odpoczynek. Do rodziców jedziemy dopiero wieczorem, więc na spokojnie mogę się wybrać na lodowisko. Można powiedzieć, że jestem uzależniony od lodu, chyba bym oszalał, gdybym nie mógł na niego wejść przez kilka lub kilkanaście dni. Nie mam pojęcia, jak mój tata przetrwał tak wielką przerwę.

Wkładam do uszu bezprzewodowe słuchawki i zaczynam powoli jechać przed siebie. Co chwila robię obrót lub jakiś inny manewr. W pewnym momencie przyciszam muzykę tak, abym nadal słyszał chrzęst lodu. Krzywię się, kiedy słyszę pierwsze słowa jakieś popowej piosenki, ale gdy zaczynam się w nią wsłuchiwać, dociera do mnie, że ta piosenka idealnie opisuje moją i Lacey relację.

I see those tears in your eyes.
And I feel so helpless inside.
Oh, love, there's no need to hide.
Just let me love you when your heart is tired.
If your ghost pulls you apart.
And it feels like you've lost who you are.
My love, there's no need to hide.
Just let me love you when your heart is tired.

Te słowa idealnie nas opisują. Widziałem łzy w jej oczach, ból w sercu. Widziałem jak się miota wewnątrz i walczy, choć pomimo wszystko czułą się beznadziejnie. Gdyby tylko od początku wiedziała, że nie musiała się przede mną kryć, te cierpienie już dawno by ją opuściło. Ale teraz jesteśmy na idealnej drodze do przepracowania tego.

Słysząc szmer przy wejściu, spoglądam w tamtą stronę i parskam śmiechem, kiedy dostrzegam swojego kuzyna ze szczeniakiem na rękach. Wraz z siostrą chcą takiego sprezentować mamie, więc nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że obok niego pojawia się Sadie z drugim szczeniakiem na rękach.

– Ty nie żartowałeś – mamroczę. Wyciągam z uszu słuchawki, wyłączam muzykę i podjeżdżam do nich. Nie mam pojęcia, na którym maluchu zawiesić oko, więc robię krok do tyłu i zaczynam głaskać ich głowy w tym samym czasie. – Kto się nim zajmie, kiedy my będziemy na zajęciach, meczu albo wyjeździe?

– Nią. Kto się nią zajmie – poprawia mnie. – To Goldie.

Suczka zaczyna szamotać się w jego ramionach, aby jakoś polizać go po twarzy. Widząc jego szczery uśmiech, nie mam serca mówić mu, że nie mamy czasu na szczeniaka. Zwłaszcza, że sprawa z Maisie nadal nie jest rozwiązana. Może ta złotowłosa kulka szczęścia pomoże mu jakoś przez to przejść?

– A tego słodziaka nazwie mama – odzywa się Sadie. – Chciała tym razem chłopca.

– A gdzie twój pies? – śmieję się.

Goldie przechyla uroczo łebek i spogląda na mnie z zainteresowanie. Zaczyna się na nowo wyrywać, więc Cody podaje mi ją w ramiona. Jej ciemne oczka błyszczą radością, przez co moje serce rozpływa się momentalnie.

– Mich marzy o samojedzie. Szukamy hodowli, ale jak na razie nie mamy niczego konkretnego na oku.

Goldie liże mnie po twarzy, a ja nie potrafię powtrzymać dłużej szerokiego uśmiechu. Ta suczka jest zbyt urocza.

– Jak wyście w ogóle to załatwili? Dziś Boże Narodzenie.

– Właściciele hodowli są innego wyznania. Nie było dla nich żadnego problemu wydać nam dziś szczeniaków.

Drapię suczkę za uchem, a po chwili odkładam ją na ziemię. Psiak, który dotychczas drzemał w ramionach Sadie, domaga się uwolnienia. Kuzynka kładzie go obok siostry, po czym oboje zaczynają się gonić po lodowisku.

– Cholera, a Lacey nie będzie miała nic przeciwko? – wypala Cody. – Nawet jej nie zapytałem, czy nie będzie miała nic przeciwko...

– Jak raz przyszedłem do niej z Bezą, to była uradowana – informuję go. Siadam na krzesełku i zamieniam łyżwy na buty. – Na pewno się ucieszy. Będzie miała towarzystwo, kiedy będziemy wyjeżdżać.

CALL ON ME | Call Me #4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz