Rozdział 21. Braterska kłótnia.

3.3K 211 4
                                    

HUNTER

Za mną kolejna nieprzespana noc, spędzona na rozmyślaniu.

Było tak dobrze, a znowu się posypało. Pogodziłem się z Lacey, wszystko sobie wyjaśniliśmy, zaprosiła mnie nawet do siebie. Ja przełamałem dziecięce lęki o zjeżdżaniu na sankach, a wczorajszy dzień był jednym z lepszych w ostatnich tygodniach.

Dlaczego mój głupi kuzyn musiał to zepsuć?

Naprawdę nie mogę uwierzyć w to, co zrobił. Jakim prawem nagadał Lacey takich głupot? Przez niego nic mi nie wyjaśniła i zamiast tego uciekła. Przecież coś jej mogło się stać, gdy tak z nieniecka wbiegła na ulicę. A co, gdyby jakiś samochód ją potrącił?

Wyrzucam z głowy te myśli i popróbuję skupić się na treningu. Widzę, jak tata, wujek i Cody posyłają mi znacznego spojrzenia, ale usilnie ich ignoruję. Tak samo jak próby mojego kuzyna, abym zwrócił na niego uwagę.

Znowu jesteśmy razem z drużynie i wiem, że powinienem mu teraz podać krążek, bo jest wolny po bokach, ale nie zamierzam tego robić. Przejeżdżam obok niego i wbijam krążek w bramkę. Kątem oka dostrzegam, jak zaciska zęby i pięści, ale nie mówi ani słowa.

Trening trwa dla mnie o wiele za długo, a Cody już w połowie traci cierpliwość. Podcina mi łyżwy, przez co tracę równowagę i ląduję na lodzie.

– Jesteście w jednej drużynie! – krzyczy wujek Frost. – Zostawcie swoje głupoty na potem, teraz macie trening! Jak coś wam nie pasuje, to wyjazd!

Czuję na sobie piorunujące spojrzenie kuzyna, które prawie wciska mnie w taflę. Wypluwam z ust ochraniacz na zęby, zrywam z głowy kask i schodzę z lodu. Nie czuję się dziś najlepiej przez nieprzespaną noc, więc nic mi się nie stanie, jeżeli pójdę szybciej do domu. Przechodząc obok natrafiam na spojrzenie taty, które mówi mi, że nie jest ze mnie zadowolony. Wzdycham cicho i kręcąc głową, idę dalej.

W szatni panuje spokój, w końcu jestem tu sam, więc nie spiesząc się, ruszam pod prysznic. Gorąca woda uderza w moje spięte mięśnie i dodatkowo zaczyna mnie usypiać. Ziewając głośno, wychodzę z prysznicowej części, szybko narzucam na siebie dres i opuszczam pomieszczenie.

Jak tylko przechodzę kilka kroków dalej, nagle zostaję wciągnięty do mniejszej szatni.

– Co jest, kurwa? – pluję w stronę Cody'ego. Torba spada mi z ramienia, gdy ten popycha mnie w tył. – Pojebało cię?

– Czy mnie pojebało? – parska sucho. – To ty od samego rana chodzisz jakiś naburmuszony i traktujesz mnie jak powietrze. A to na lodzie? Zachowujesz się jak rozkapryszona panienka.

Oblizuję usta i zaciskam pięści.

– Najwidoczniej mam powód – sarkam. – Gdybyś ty nie zachowywał się jak wszechwiedzący idiota, nic z tego by się nie stało.

– Och, wow... – śmieje się. – Może łaskawie powiesz mi, o co ci, do kurwy, chodzi? Czy będziesz się wściekał cały dzień?

Spoglądam na niego z mordem w oczach, a ten nagle jakby zaczyna rozumieć. Kręci głową, śmiejąc się pod nosem i zakłada ramiona na piersi.

– A więc ci powiedziała...

– Zapytała, czy jesteś na nią zły – wyjaśniam. – A przez całą drogę do domu, próbowała przekonać mnie, że to nie było nic złego, a ona nie ma do ciebie żalu.

– Przecież rozmawialiśmy o tym i sam przyznałeś, że masz dość bycia ciągle olewanym – zauważa. – Ja tylko dałem jej do to zrozumienia.

– Nie miałeś, kurwa, prawa jej tego powiedzieć! – krzyczę, wyrzucając ręce w górę. – Ja nie wpieprzam się w twój i Maisie związek, więc ty nie wpieprzaj się w mój.

CALL ON ME | Call Me #4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz