Rozdział 9. Osiemnastka.

3.5K 239 11
                                    

HUNTER

Po nocnej rozmowie z Lacey spałem jak dziecko. A od samego rana mojej twarzy nie opuszcza uśmiech. Sądziłem, że nie do końca jest do mnie przekonana, na samym początku była dość wycofana. Ale zaczyna się to zmieniać, ostatnio nawet bardzo, a to mnie niezmiernie cieszy. W dodatku ta sytuacja na lodowisku, gdy się o mnie martwiła...

Przeciągam się na łóżku i do razu sięgam po telefon. Jestem dziwnie zawiedziony, że nie ma na nim żadnej wiadomości od Lacey. Odrzucam od siebie przygnębienie. Znam ją raptem miesiąc, przecież to za wcześnie na tęsknotę.

Sprawdzam godzinę i jęczę w poduszkę, gdy widzę dziewiątą rano. Kawiarnia, w której pracuje Lacey, otwiera się w weekendy o dziesiątej. Nie mogę przyjść tam kilka minut po otwarciu, bo pomyśli, że jestem jakimś stalkerem.

– Hunti! – słyszę radosny pisk. Zanim zdążę się podnieść do siadu, siostra wdrapuje się na moje łóżko, po czym mocno mnie przytula. – Wesołych urodzin!

Wybucham śmiechem tak mocnym, że muszę odchylić głowę w tył. Już wiem, że ten dzień będzie naprawdę udany.

Owijam ramiona wokół ciałka Naddie i przekręcam się na plecy, czemu towarzyszy jej głośny chichot. Roztrzepuję jej ciemne włosy i składam czuły pocałunek na czole.

– Mówi się „wszystkiego najlepszego", śnieżynko.

Unoszę głowę i spotykam ciepłe spojrzenie mamy. Widzę, że jest na skraju płaczu, więc podnoszę się z siostrą w ramionach i podchodzę do matki, a następnie chowam ją w uścisku. Mama wtula się we mnie, pociągając nosem. Naddie zaczyna się wiercić, więc odstawiam ją na ziemię, a wtedy mama ujmuje moje policzki w dłonie.

– Moje dziecko jest pełnoletnie... – stęka, po czym dociska czoło do mojego.

– Jeszcze rok, mamo – mamroczę.

Jęczę, gdy mama ściska mnie tak mocno, że aż moje zebra trzeszczą. Nie wyrywam się, tylko czekam, aż ochłonie.

– Dla mnie już jesteś pełnoletni. Studiujesz, masz prawo jazdy, zaraz się wyprowadzisz...

Robi krok do tyłu i ociera oczy rękawem. Chrząka, po czym uśmiecha się do mnie szeroko, a w jej oczach mogę dostrzec dumę. Słysząc kolejne kroki, zerkam w prawo, gdzie stoi Josie z tortem w dłoniach, a obok niej tata z Naddie w ramionach. Parskam śmiechem, gdy widzę, że dwulatka trzyma balon w kształcie krążka. Pod nogami taty wesoło kręci się Beza.

– Wszystkiego najlepszego! – woła Josie. – Pomyśl życzenie i dmuchaj!

Przygryzam dolną wargę i nachylam się nad tortem. Życzę sobie, żeby Lacey mnie zechciała. Zdmuchuję osiemnaście świeczek, a potem ląduję w ramionach siostry i ojca. Po życzeniach, idziemy wszyscy do kuchni, gdzie czeka już na nas śniadanie.

– Masz, bałwanie – mówi tata, podsuwając w moją stronę kartonowe pudełko.

Piorunuję go wzrokiem, na co ten tylko wyszczerza się w moją stronę. Dlaczego na córki mówi uroczo „śnieżynki", a na mnie „bałwan"?

Kręcę głową i sięgam po prezent. Odwiązuję wstążkę i pierwsze, co rzuca mi się w oczy, jest brelok z małą łyżwą. Pod nim kryją się kluczyki do samochodu. Unoszę gwałtownie głowę i wbijam wzrok w ojca.

– C-co wy...

– Przestaniesz w końcu pożyczać od nas samochód – mówi poważnym głosem. – Poza tym, przyda ci się własny.

– Ale...

– Przestań – przerywa mi. – Wiem, to stare przeświadczenie, że na osiemnastkę powinno się dostać samochód, ale... poprzysięgłem sobie kiedyś, że jeżeli będę miał dzieci, to niczego im nie zabraknie. Jestem w stanie kupić ci samochód, chcę ci go dać i to samo zrobię z twoimi siostrami.

CALL ON ME | Call Me #4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz