Rozdział 13. Poparzenie.

3.1K 234 3
                                    

HUNTER

– Kurwa! – syczę, odskakując w tył. Macham dłonią i dmucham w nią, jakby to miało jakkolwiek mi pomóc.

– Hunter! – gani mnie mama.

Nagle jej dłoń zaciska się na moim przedramieniu i wkłada mi ją pod zimną wodę. Wciągam gwałtownie powietrze, mając ochotę głośno zawyć z bólu.

– Coś ty zrobił? – pyta mnie, spoglądając na mnie z zmartwieniem.

– Oblałem się – stękam. Piorunuję wzrokiem czajnik, jakby ten był temu winny.

Gdy zlew jest już pełen zimnej wody, zanurzam głębiej rękę i jęczę z ulgą. Nawet przez wodę mogę zobaczyć, jak czerwony jest mój nadgarstek.

Cholera jasna, już jutro gram przecież pierwszy mecz w sezonie. Jak chcę wziąć w nim udział, gdy mam poparzoną połowę nadgarstka?

– Zadzwonię do taty, żeby pojechał ci po opatrunek hydrożelowy – mówi mama, opuszczając kuchnię.

Wolną dłonią opieram się o krawędź blatu i zwieszam głowę. Próbuję poruszyć zranioną dłonią, ale ból jest tak silny, że kolejny raz syczę pod nosem.

To by się nie wydarzyło, gdyby nie wczorajszy wieczór. Po tamtej akcji nie spałem całą noc, zastanawiając się, co zrobiłem źle. I dlaczego Lacey się tak zachowała. Przez to teraz jestem całkowicie nieprzytomny i ledwo co zwlokłem się z łóżka.

Zapowiadało się naprawdę fajnie, wybite korki w kawiarni, w której pracuje Lacey, przyjazd do mojego domu, śmiechy, późniejsza praca nad moim artykułem. Jak go skończyliśmy, leżeliśmy na moim łóżku i rozmawialiśmy o głupotach.

Problem pojawił się, jak miałem odwieźć ją do domu.

***

– Cholera, późno już – rzucam, sprawdzając godzinę na telefonie.

Przekręcam głowę w prawo i krzyżuję spojrzenie z pięknymi oczami Lacey. Jej policzki są lekko zarumienione od wcześniejszego śmiechu, a szeroki uśmiech rozświetla jej twarz.

Mam ochotę wyciągnąć w jej stronę dłoń i zaczesać luźny kosmyk włosów za ucho, albo potrzeć kłykciami jej skórę. Albo najlepiej ją pocałować. Chociaż na to jest o wiele za wcześnie.

– Chyba będę się zbierać – szepcze, nie odrywając ode mnie wzroku. Uśmiecham się lekko, po czym podnoszę się do siadu.

– Chodź, odwiozę cię.

Lacey nie wstaje, więc zerkam na nią przez ramię. Marszczę brwi, gdy widzę jej napięte ciało. Dodatkowo mieli w dłoniach krawędź swetra i unika mojego wzroku. W końcu wzdycha cicho i powoli siada na łóżku.

– Nie ma takiej potrzeby. – Jej głos jest niewiele głośniejszy od szeptu. – Mieszkam... tuż za rogiem.

Tym razem jestem pewny, że kłamie. Odwracam głowę i zaciskam zęby.

– Nie pozwolę, żebyś chodziła sama po mieście o jedenastej wieczorem – stwierdzam.

Podchodzę do komody i zgarniam z niej kluczyki, po czym otwieram drzwi i czekam, aż Lacey do mnie podejdzie. Robi to z dużym zawahaniem.

Dlaczego, do diabła, nie chce żebym ją podwiózł?

Schodzimy na dół, gdzie Lacey od razu zaczyna się ubierać, a ja idę do salonu, gdzie rodzice przytuleni do siebie oglądają jakiś film. Informuję ich, gdzie jadę i wracam do dziewczyny.

CALL ON ME | Call Me #4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz