Rozdział 23. Kara meczowa.

3.5K 261 9
                                    

HUNTER

Lacey śpi w moich ramionach, a to jeden z najpiękniejszych widoków w moim życiu.

Wyciągam prawą rękę spod kołdry i otaczam nią jej plecy, a lewą sięgam po telefon. Stękam pod nosem, widząc, że kilka minut po szóstej. Z tego co pamiętam, Lacey zaczyna dziś zajęcia o dziesiątej, a ja o dziewiątej, więc mamy jeszcze trochę czasu.

Przymykam powieki i układam się wygodniej. Po chwili słyszę trzask drzwi wejściowych oraz odgłos uderzanych o podłogę butów, więc postanawiam wstać i pogadać z Cody'm o tym, co się stało pieniędzy nim a Maisie. Powoli wstaję z łóżka, a Lacey korzysta z okazji i szczelniej otula się moją kołdrą. Zwija większą jej część w ramionach i wtula z nią twarz. Nie mogę się nie uśmiechać, gdy do moich uszu dociera cichutkie pochrapywanie.

Zabieram z szafy ubrania i ruszam do salonu, gdzie odkładam je na oparcie fotela, a potem idę do kuchni, gdzie Cody przygotowuje sobie właśnie kawę. Słysząc moje kroki, zerka przez ramię i bez słowa wyciąga drugi kubek.

– Lacey jeszcze śpi? – pyta, wahając się, czy sięgnąć po trzeci kubek.

– Tak – odpowiadam, więc kuzyn zamyka szafkę. Opieram się ramieniem o futrynę i wbijam w niego wzrok. – Co jest? Pokłóciliście się, mam rację?

Cody wzdycha ciężko i zwiesza głowę.

– Już wiem, jak się czułeś, gdy wiedziałeś, że Lacey coś przed tobą ukrywała – mamrocze. Przerywa, aby wyciągnąć z lodówki mleko i dolać je do naszych kaw. Chwilę później przesuwa po blacie w moją stronę kubek, a sam opiera się o blat pośladkami. Jego mina złamałaby każdego. – Jak Abi powiedziała Lacey, że zamiast z tobą porozmawiać, katowała i ciebie i siebie. A Maise... robi teraz to samo.

Marszczę brwi, nie do końca wiedząc o czym on mówi.

– Już wieczorem była jakaś nieswoja – dodaje. – Nawet ją zapytałem, czy wszystko gra, a ona mnie zbyła. Potem, gdy zostaliśmy sami, spróbowałem na nowo, a ona się na mnie wydarła, a potem uciekła. Gdyby nie jej tata, który dał mi znać, że przyjechała do niego, szukałbym ją całą noc.

– Chyba nie myślisz, że cię zdradza, co? – Krzywię się. – Ona by tego nie zrobiła...

– Szczerze, sam nie wiem – parska sucho. – Pamiętasz, co mówiłeś mi we wrześniu? Że mam wreszcie zacząć działać. A wiesz, co ona mi powiedziała? „Czy naprawdę tak bardzo przeszkadza mi to, co mamy?" – prycha. – Zamknąłem się, bo wolałem to, niż żeby ode mnie odeszła. Bo w końcu to tylko jakieś głupie nazwy, no nie? Ale z drugiej strony... dlaczego tak się przed tym broni? To rzeczywiście jest takie złe, że chcę nazwać ją swoją dziewczyną?

Nie mam pojęcia, co mam mu powiedzieć. Widzę, że go to cholernie mocno boli, a to, że Maisie od niego uciekła, tylko wszystko pogarsza. A nazywanie jej „jego dziewczyną" wcale nie jest błahostką. Przynajmniej nie dla niego.

Cholera, czy Maisie naprawdę coś przed nim ukrywa? Przecież... oni od dziecka byli zgraną parą, a tu nagle coś takiego? W dodatku, znając moją historię z Lacey, ona robi to samo? Ucieka, zamiast szczerze z nim porozmawiać?

Otwieram usta, aby jakoś go pocieszyć, ale przerywają mi ciche kroki. Lacey wchodzi do kuchni i rozgląda się, słodko zaspana.

– Cześć – szepcze, podchodząc bliżej nas. – Przepraszam, że się wtrącam, ale usłyszałam swoje imię i...

Urywa, zerkając na nas niepewnie. Cody bierze głęboki wdech i odwraca się w stronę ekspresu, po czym zaczyna przygotowywać kawę dla Lacey. Gdy stawia ją na blacie, sięga po swój kubek i bez słów nas mija, posyłając mi znaczące spojrzenie.

CALL ON ME | Call Me #4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz