Rozdział 35. Dzięki niej to wszystko jest łatwiejsze.

3.6K 279 5
                                    

HUNTER

Nie mam bladego pojęcia, jak znalazłem się w swoim rodzinnym domu.

Niewiele pamiętam z poprzedniego wieczoru, w głowie mam dosłownie strzępki wspomnień. Próbuję sobie przypomnieć, czy nie narobiłem Lacey i Jake'owi wstydu, ale jedyne obrazy, które mam w głowie, dotyczą tego, jak Lacey znalazła mnie na ławce całego zapłakanego oraz moment, kiedy do pokoju wpada mój tata wraz z wujkiem i Cody'm. Później jest czarna dziura.

Przekręcam się na plecy z głośnym westchnięciem, aż nagle dostaję w twarz puchatym ogonem. Unoszę głowę i napotykam pyszczek Bezy, która od razu zaczyna mnie lizać po twarzy i radośnie machać ogonem.

– Ja też się za tobą stęskniłem, księżniczko – chrypię, unoszą dłoń, aby podrapać ją za uchem.

Krzywię się, gdy gardło zaczyna pulsować bólem. Nie wiem, czy to z powodu tego, że dawno się nie odzywałem, czy zwyczajnie przeziębiłem się, siedząc na tamtej ławce.

Wzdycham po raz kolejny i mocno zaciskam powieki. Wspomnienia na nowo atakują moją głowę i nie dając wytchnienia. Ja naprawdę nie chciałem zawieść Lacey i powiedzieć jej, że nie pojadę z nią na tej ślub. Rano nie czułem się aż tak źle, a gdy zobaczyłem ją w ten wiśniowej sukience, było jeszcze lepiej.

Ale wszystko zepsuli ludzie, którzy obrali sobie mnie za główny cel. Zamiast skupić się na parze młodej, każdy oszalał, gdy zobaczył na przyjęciu hokeistę z Mavensów. Okej, czaję, że jesteśmy bardzo znani za nasze sukcesy, ale to nie zmienia faktu, że ja też chcę się zabawić jak zwykły człowiek i potrzebuję trochę przestrzeni.

A oni to kompletnie olali i dotykali mnie, jakbym był jakąś figurą na wystawie. Każdy chciał zrobić sobie ze mną zdjęcie i non stop pytał o następne mecze. Nie byłoby to dla mnie problemem, gdybym się na takie coś odpowiednio przygotował. A niestety, ci ludzie kompletnie mnie zaskoczyli, a przy mnie nie było ochroniarza, który mógłby ich ode mnie odsunąć.

W oczach stają mi łzy, gdy przypominam sobie tamten wieczór. Jeszcze nigdy nie czułem się tak przytłoczony, a to był tylko zwykły ślub. Ja naprawdę sądziłem, że dam sobie tam radę, bo to nie ja będę atrakcją wieczoru. Jak bardzo się myliłem.

Zawsze przed większymi wydarzeniami zażywam leki uspokajające, które przepisał mi mój terapeuta. Mam u niego spotkanie raz na pół roku, jeżeli jest dobrze. Jestem pewien, że za niedługo u niego zawitam na dłużej. Rodzice nie pozwolą, abym popełniał ich błędy z przeszłości.

Jedynymi wielkimi wydarzeniami, które mnie tak nie przytłaczają, są mecze. Owszem, czuję stres, ale jest on bardziej pozytywny niż negatywny. Napędza mnie do działania i porządnej gry. A to, co dzieje się ze mną na galach, jest czymś całkowicie innym.

– Hunti? – Z myśli wyrywa mnie głos Naddie. Spoglądam na nią i łamie mi się serca, gdy dostrzegam jej smutne oczka. – Dlaczego płaczesz?

Przyglądam się jej, jak niepewnie podchodzi do mojego łóżka i staje przy jego krawędzi. W rączkach ściska swojego ukochanego pluszowego konika pony.

Przełykam ciężko ślinę, pociągam nosem i ocieram go wierzchem dłoni, po czym wyciągam w jej stronę rękę. Siostra od razu ją przyjmuje i wdrapuje się na materac, a następnie układa się obok mnie, wciskając plecy w moją pierś. Owijam ją ramieniem i wsuwam nos w jej pachnące włoski.

– Jesteś smutny? – pyta. Przekręca się przodem do mnie i spogląda mi prosto w oczy.

– Trochę –  przyznaję.

W tym samym momencie do pokoju wchodzi Josie z talerzem kanapek w dłoniach. Jęczę pod nosem na ich widok.

– Mama prosi cię, abyś zjadł chociaż jedną – mówi, kładąc talerz na szafce nocnej. Wzdycha cicho i zerka na mnie z zmarszczonymi brwiami. – Lacey nie ma?

CALL ON ME | Call Me #4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz