Rozdział 2. Początek katastrofy.

3.8K 270 7
                                    

LACEY

- Przepraszam! - piszczę, gdy trzeci raz tego dnia wpadam na kogoś na korytarzu.

Layla, moja o dwa lata starsza przyjaciółka, obiecała, że mnie oprowadzi po kampusie. Minął tydzień, odkąd rozpoczęły się studia, a ona nadal nie znalazła na to czasu. Widzę, że jest zajęta pracą, ale chyba będę zmuszona ją o to ponownie poprosić, bo zwyczajnie się tutaj gubię.

Z głośnym westchnięciem wyciągam z kieszeni telefon i sprawdzam jeszcze raz plan zajęć. Za pięć minut rozpocznie się wykład w sali trzysta osiem. Rozglądam się wokół i dostrzegam, że jestem pod salą dwieście. Ruszam do przodu, aż w końcu udaje mi się dotrzeć pod odpowiednie drzwi i zająć swoje miejsce.

Studia z kultury i praktyki tekstu były moim marzeniem od lat. Chciałabym dostać się na dobry staż do wydawnictwa, a później móc w jakimś pracować.

Wiem, że nie będzie łatwo, ale muszę dać radę. Tak samo jak nie mogę pozwolić, aby odebrano mi moje stypendium. W innym przypadku nie będę w stanie opłacić nauki tutaj.

- Cześć - słyszę obok siebie czyiś głos. Spoglądam w prawo i natrafiam na jakąś blondynkę. - Jestem Susie. Podobno pierwsze zaliczenie ma być do wykonania w parach, a ja nie znam tu nikogo. A ty wyglądasz na miłą dziewczynę.

Uśmiecham się do niej ciepło.

- Lacey. - Przedstawiam się. - Skąd to wiesz?

- Słyszałam jak te dziewczyny z dołu o tym mówiły - oznajmia, wyciągając na stolik tablet.

Przełykam ślinę i subtelnie śledzę wzrokiem całą salę. Każda osoba ma na stoliku tablet czy laptop, tylko ja mam zeszyt. Biorę drżący oddech i zaciskam palce na długopisie.

Chciałabym się tak nie wyróżniać, ale zwyczajnie mnie nie stać na takie urządzenia. Dopiero dwa miesiące temu udało mi się kupić lepszy telefon, na który odkładam kilka miesięcy. Reszta moich oszczędności musi pozostać nietknięta.

Wyrzucam z głowy złe myśli i skupiam się na wykładzie. Faktycznie pani profesor zadaje nam zaliczenie do wykonania w parach. Susie uśmiecha się radośnie i zgłasza nas razem.

Po skończonych zajęciach wychodzę z sali jako ostatnia. Susie pobiegła na spotkanie ze swoją mamą, a na odchodne wykrzyczała, że jutro uzgodnimy termin na to zaliczenie.

- Co ty taka zmarnowana?

Unoszę głowę i uśmiecham się smutno, widząc przez sobą Laylę. Wzruszam ramionami i poprawiam ramiączko plecaka.

- Zaliczenie jest do wykonania w parach - informuję ją, na co ta krzywi się jakby zjadła plasterek cytryny. - Mam nadzieję, że Susie, dziewczyna, z którą mam je zrobić, zaprosi mnie do siebie i zrobimy je raz dwa.

- Jeżeli zależy ci na dobrej ocenie, nie ukończysz tej pracy w jeden wieczór, Lacey - mówi, a w jej głosie pobrzmiewa żal.

Wypuszczam ciężko powietrze i ruszam przed siebie. Za pół godziny zaczynam pracę w pobliskiej kawiarnii.

- To najwyżej zaproszę ją na kawę - rzucam. Layla idzie za mną krok w krok. - Jake nie potrąci mi za to dodatkowo.

Całą drogę do kawiarni spędzamy w ciszy. Jak tylko przekraczamy jej próg, Layla rozsiada się na swoim ulubionym stołku przy ladzie, a ja idę na zaplecze, gdzie zakładam na siebie ciemnoróżowy fartuch. Do kieszeni wciskam mały notes oraz długopis.

- Cześć, młoda - wita się ze mną Jake. - Co dziś tak wcześnie?

- Tak wyszło - bąkam.

Jake to syn dawnej właścicielki lokalu, a od niedawna mój szef. Pracuję tutaj dobre trzy lata i zawsze dobrze się dogadywaliśmy, a on traktuje mnie jak swoją młodszą siostrę. On też jest dla mnie jak brat, pomógł mi już wiele razy.

CALL ON ME | Call Me #4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz