Była w dupe.
Do takiego wnkosku przynajmniej doszła, gdy zdała sobie sprawę, iż Dupain-Cheng była zbyt inteligentna na to, aby dać się umiejętnie okłamać. Musiała jej zatem wyznać prawdę.
Chociaż...
Czasem warto spróbować.
- Ile razy mam ci mówić, że nazywam się Katia, bananowy łbie?! - wybuchnęła oburzona, zakładając ręce na piersi.
- Ee... No wiesz to są... em... bardzo podobne imiona. Klara i Adela - Dobrze - pomyślała Hiszpanka. - Załapał. Szkoda tylko, że jego mózg mocno niedomaga.
- Kurwa mać. Katia. Mam ci to przeliterować? - burknęła zirytowana, po czym spojrzała wymownie na Marinette. - Widzisz? Blondyni. Oni nie mają mózgu, więc nadrabiają wyglądem. Aż dziwne, że Adiemu nie zawadził ten dodatkowy chromosom.
Fiołkowooka najpierw spojrzała na Katię, Adelę, idiotkę, czy jak jej tam w końcu było. Następnie przeniosła wzrok na Agreste'a, który... Którego niewinny, a zarazem nerwowy uśmieszek dziecka, które coś skrzaniło i chciało to zataić, ewidentnie przypominał jej partnera w walce. Aż odwróciła wzrok.
Miała wystarczajacy dowód na to, iż coś z tamtą szatynką było na rzeczy. Ona łgała.
Granatowowłosa ułożyła dłonie na biodrach i zmierzyła ich podejżliwym wzrokiem, mróżąc przy tym powieki. W tamtym momencie jej obiekt westchnień miał ochotę wybuchnąć nerwowym śmiechem, gdyż, o ironio, łudząco przypominała Biedronkę.
Co za paradoks.
- Dobra, kiedy skończycie ten teatrzyk? - spytała, zapominając, iż zwracała się przecież między innymi do swojego ukochanego Adriena. Sama, gdy zdała sobie z tego sprawę, poczuła się lekko zaskoczona, bo w końcu...
Nigdy wcześniej o nim nie zapominała.
- Cóż, chyba musimy się udać na czat prywatny, Marinette... A ty - Adela wskazała palcem na Adriena, wyraźnie zła na niego. - Kop sobie grób mała gnido, albo bilet na Alaske. Chociaż nawet tam cię znajdę i włożę ci dynamit w dupę.
Następnie chwyciwszy za dłoń lekko skonsternowaną tamymi wulgarnymi groźbami posiadaczkę czarodziejskich kolczyków, pociągnęła ją na zewnątrz budynku, a potem gdzieś w podejrzaną alejkę między kamienicami.
- To, co ci teraz powiem, jeśli nie będziesz trzymać języka za zębami, zafunduje ci wyrok śmierci - oznajmiła Hiszpanka, gorączkowo rozglądając się na prawo i lewo. Wyjęła z plecaka jakieś urządzenie, które zaczęło piszczeć. Zaklnęła cicho, a następnie zabrała się na obmacywanie ścian. Pochwyciła w dłonie dwa czarne przedmioty wielkości dużych koralików, a następnie rozgniotła je obcasem od czarnych szpilek, które właśnie na sobie miała. Po tym ponownie uruchomiła urządzenie, tylko że tym razem nie wydało ono z siebie żadnego dźwięku poza delikatnym szumem. Gdy Katia załatwiła już tę sprawę, przeniosła wzrok na zszokowaną zaistniałą sytuacją Dupain-Cheng. Uniosła lekko dziwny przedmiot, pokazując go jej. - To jest wykrywacz odbiorników fal dźwiękowych. Zanim powiem ci coś tak mocnego, muszę wiedzieć, że w okolicy nie ma pluskiew.
Nagle Dupain-Cheng zamarła. No przecież. Skoro w mieście były podsłuchy, to znaczy, iż mogli istnieć ludzie, którzy znali jej tożsamość...
A nie - uspokoiła się. - Magia zakłuca wszelkie odbiorniki. Nawet gdyby ona nie zniszczyła pluskiew, byłybyśmy bezpiecznie. Ale ona o tym nie wie. I tak musi pozostać.
Ale...
Co, do jasnej ciasnej, jest tak mocne, że Adela boi się podsłuchów?
Cóż, już po chwili się dowiedziała. Księżniczka zaczęła jej nakreślać całą sytuację konspiracyjnym szeptem, a zszokowana fiołkowooka ciągle otwierała i zamykała usta.
CZYTASZ
Let's rise to the stars ~ Miraculous
Fanfic~ "A teraz pozwól mi się wznieść ponad te przeszkody. Pozwól, abym wzniósł się prosto do gwiazd. Gwiazd, jakie widzę w jej oczach..." ~ fragment książki Bratnie dusze. Tak trudno je znaleźć, a jak już się to zrobi, ciężko się od nich uwolnić. Nieste...