ZŁODZIEJ POCAŁUNKÓW - CZ.2

139 10 36
                                    

Minęło dobre pół godziny. Od tamtego momentu nikt nie widział naszych bohaterów.

***

Gdy złoczyńca zaatakował, Félix właśnie próbował naprawić dość skomplikowaną relację z Kagami. W skrócie - pragnął przestać być dupkiem. I chociaż pozbycie się przez niego dziwnego pożądania, jakie żywił do dziewczyny, było dość trudne, jako tako udawało mu się je tłumić. Głównie ze względu na Liz - osobę, którą szczerze pokochał.

Bo to, co czuł do Kagami, nie było miłością. Faktycznie, przyciągała go jak jakiś magnes, ale nic więcej.

Przynajmniej póki co.

Gdy usłyszeli wybuch i dach budynku kawiarni zaczął się sypać, blondyn od razu rzucił się dziewczynie na ratunek. Powalił ją na ziemię i osłonił własnym ciałem.

Wktótce ich oboje przykrył wielki odłam betonu, z jakiego powstał budynek.

***

Adela nie miała pojęcia, co stało się z jej przyjaciółmi. Widziała zniszczenia. Sama omal by mie zginęła, gdyby nie Luka. Chłopak odepchnął jąz ratując przed spadającymi cegłami.

Miała mu być za to wdzięczna już do końca życia.

Dziewczyna jakoś specjalnie nie lękała się złoczyńcy. Być może dlatego, że nigdy wcześniej nie miała okazji spotkać się z żadnym z zakumizowanych. A może dlatego, że po prostu nie miała nic w życiu do stracenia.

No, może poza Felkiem. Ale on bardzo dobrze radził sobie sam.

Hiszpanka wdrapała się na jakieś większe wzniesienie z gruzów, a to, co zobaczyła, przyprawiło ją o przerażenie. Nie spodziewała się aż takich zniszczeń.

Miała jedynie nadzieję, iż nikt nie zginął. Przynajmniej nie ludzie, na których jej zależało.

Félix.

Przełknęła ślinę i rozglądała się dalej. Nagle coś leżącego na stercie cegieł przykłóło jej uwagę. Omal nie przewracając się, księżniczka podeszła do niewielkiego przedmiotu. Nie wiedziała, czemu tak bardzo chciała go wziąć, ale miała wrażenie, iż w dziwny sposób ją przyciągał.

Jak się okazało, był to naszyjnik. A tuż obok niego leżało lusterko.

***

Zostali całkowicie przysypani, a przeżyli chyba cudem. Uwięzieni pod stertą gruzów, wydawali się całkiem bezużyteczni.

A w dodatku zostało im niewiele czasu do przemiany zwrotnej.

– Kurde, utkwiliśmy tu na dobre – mruknęła zdenerwowana Biedronka, przyglądałąc się odłamom fundamentów, pod którymi ich uwięzionom

– Ważne, że we dwoje – blondyn obok niej poruszuł zabawnie brwiami, a w Marinette aż się zakotłowało. Jak on mógł tak się zachowywać w zagrażającej wielu życiom sytuacji?!

– Zamknij się – mruknęła, a następnie rozpoczęła opukiwanie ścian. W końcu musiała przestać się dąsać, więc odwróciła głowę do chłopaka. – Myślisz, że to jest stabilne?

Let's rise to the stars ~ MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz