Ogólnie, jak już mówiłam, ten rozdział to dopełnienie tamtego, bo obydwa tak naprawdę miały być jednym, więc będzie krótki
Ale intensywny 😏
"Nie liczy się rozmiar, liczy się jakość" ~ moi znajomi
Zapraszam was więc do czytania, a więcej info m.in. na temat wstawiania rozdziałów ode mnie już na dole.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
– No, powiem ci, że niezły cyrk odwaliłaś, Marinetta – zacmokał Diego, opierając się nonszalancko o ścianę w pokoju Dupain-Cheng. Nogi skrzyżował, zaś ręce założył na piersi, pokazując w ten sposób swoje dość lekceważące podejście do całej sytuacji.
– Odwal się – warknęła nastolatka. Właśnie leżała zakopana w pościeli na swoim łóżku, przyciskając twarz do uwalonej tuszem do rzęs poduszki.
– Poczekaj... Przeanalizujmy jeszcze raz całą sytuację... – Ramirez wciąż się z nią droczył. Chciał w ten sposób uświadomić współlokatorce jej błędy. Czuł, iż nie miał lepszego wyjścia, nawet jeśli ją trochę maltretował. – Zaczęło się od tego, że spierniczyłaś przed Agreste'm. I tego nie rozumiem.
– Bo? – burknęła granatowowłosa, nawet nie siląc się na spojrzenie w twarz swojemu rozmówcy.
– Hm... Pomyślmy... – Hiszpan teatralnie podrapał się po brodzie. – Może dlatego, że, cholibka, zawsze marzyłaś o pocałunku?! I co? Nagle się wycofujesz? To ty go w końcu kochasz czy nie?
– Kocham! – zawołała Marinette, w końcu wynurzając się z głębi poszewki. – Ja poprostu... Stchórzyłam. Bałam się, że będę niewystarczająca, czy coś...
– To jest toksyczne – stwierdził chłopak.
– Sam jesteś toksyczny – odgryzła mu się.
– Oczywiście, jam jest Czarnobyl we własnej osobie – zakpił, kręcąc głową. – Ale dobra... Analizujmy dalej.
– Nie! – jęknęła cierpiętniczo szesnastolatka, chwyciła poduszkę i przycisnąwszy ją do twarzy, ponownie rzuciła się na matetac.
– A więc, wylądowałaś na jakimś polu...
***
Kilka godzin wcześniej
Księżyc, który świecił tej nocy nadzwyczaj jasno, rozświetlał jej drogę. Nastolatka biegła ile sił w nogach, nie zatrzymując się. Serce jej waliło jak oszalałe, a mięśnie ledwo dawały radę, lecz nie zatrzymywała się.
Musiała udciec. Od uczuć. Od Adriena. Od Alyi. Od Diego. I od wszystkiego innego.
W końcu jednak tak bardzo się zmęczyła, że runęła na ziemię, przy okazji niszcząc swoje starannie dobrane ubranie. Fiołkowooka przeklnęła przed nosem, a następnie pospiesznie wstała na równe nogi.
Przy okazji uświadamiając sobie, co takiego odwaliła.
Wyobrażając sobie to, jak żenująco musiał wyglądać jej wybryk, biedaczka miała najszczerszą ochotę na skok z mostu.
Ostatecznie jednak zdecydowała się na spięcie pośladków i powrót...
***
Teraz
Diego, opowiadając wszystko, wciąż się śmiał, czym nadzwyczaj irytował Dupain-Cheng, która przez niego dostawała białej gorączki.
– No, a najlepsze jest to, jak się zgubiłaś...
– Nie zgubiłam! – zaprotestowała nastolatka.
– Nie, no co ty! – sarknął chłopak. – Tylko testowałaś pojemność krzaków.
***
Kilka godzin wcześniej
Cała sprawa pokomplikowała się wtedy, gdy posiadaczka miraculum kreacji zdała sobie sprawę z tego, iż właściwie, to nie wiedziała w którą stronę iść.
Zaczęła się poważnie stresować. Nie miała w ogóle zasięgu, więc nie mogła się z nikim skontaktować. Stała sama pośrodku pustkowia, nie mogąc nic zrobić.
– Boże... Co ja zrobiłam...? – jęknęła zrozpaczona dziewczyna.
– Spokojnie – Tikki próbowała jakoś naprawić sytuację. – Proponuję przemianę w Biedronkę.
Dupain-Cheng posłuchała się swojego kwami. Już jako bohaterka wspięła sie gdzieś głeboko, aby wybadać teren...
***
– Wiesz, Marinetta, ty to jednak czasem nie myślisz – stwierdził Diego, wpatrując się w nią z politowaniem.
– Ja czasem, ty w ogóle – odbiła pałeczkę.
Chłopak pokręcił głową z rozbawienia. Czasem zachowanie współlokatorki kompletnie go rozbrajało. Nie nadążał za nią.
– Tak, czy siak, zakończenie jest najlepsze... Bo Adrien pobiegł za tobą.
***
Blondyn dość długo biegał w te i wewte, lecz nigdzie nie widział fiołkowookiej. Tymczasem ona już spowrotem znajdowała się przy ognisku.
W końcu zrezygnowany nastolatek wrócił na miejsce, a tam zastał... Dupain-Cheng.
Stała idealnie naprzeciwko niego, cała i zdrowa. Ucieszył się, gdyż uważał ją za naprawdę dobrą przyjaciółkę, więc to logiczne, że nie życzył jej bycia pożartym przez wilki.
– Mari... – zanim zdążył dokończyć stało się coś dziwnego.
Fiołkowooka szybko przyciagnęła go do siebie, gwałtownie zmnienszając dystans między nimi. Wpiła się w jego usta w akompaniamencie oklasków ich znajomych, zaś zielonooki nie wiedział jak zareagować. Szestnastolatka za to napawała się miękkością.warg chłopaka, tak bardzo kontrastującą z jej zmaltretowanymi przez przygryzanie ustami... Gdy tylko skończyli, speszona posiadaczka miraculum kreacji mruknęła:
– Zadanie wykonane, kto następny?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~OKEJ KOCHAMI TO WAZNE
BTW.TO SORRY ZA ADRIENETRE, ALE TO EGZALTACJA WIEC NO
ALE TAK
ZACZELAM.CHODZUC NA BIOLCHEM I JUZ 1.DNIA NAS UDUPILI, DLATEGO ROZDKZALJ NIE BYLO RAK SZUBKO
TAK CYZ SIAN
MIE ZAMOERZQM.REZYGNOWSC Z TEVO FF I OBIECUJE ZE JE SKACXE.
ALE
ROZDIZALY BEDA JAK BEDA GOTKWE, BEDE WAS NA TABLIFY INFORMOWAC
I STILL PO PONAF 2000 SŁÓW BEDA ROZDIAMU
POZDRAWIAM,
ŹDZISŁAW
CZYTASZ
Let's rise to the stars ~ Miraculous
Fiksi Penggemar~ "A teraz pozwól mi się wznieść ponad te przeszkody. Pozwól, abym wzniósł się prosto do gwiazd. Gwiazd, jakie widzę w jej oczach..." ~ fragment książki Bratnie dusze. Tak trudno je znaleźć, a jak już się to zrobi, ciężko się od nich uwolnić. Nieste...