EGZALTACJA - CZ.3

152 11 93
                                    

Ogólnie, jak już mówiłam, ten rozdział to dopełnienie tamtego, bo obydwa tak naprawdę miały być jednym, więc będzie krótki

Ale intensywny 😏

"Nie liczy się rozmiar, liczy się jakość" ~ moi znajomi

Zapraszam was więc do czytania, a więcej info m.in. na temat wstawiania rozdziałów ode mnie już na dole.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

– No, powiem ci, że niezły cyrk odwaliłaś, Marinetta – zacmokał Diego, opierając się nonszalancko o ścianę w pokoju Dupain-Cheng. Nogi skrzyżował, zaś ręce założył na piersi, pokazując w ten sposób swoje dość lekceważące podejście do całej sytuacji.

– Odwal się – warknęła nastolatka. Właśnie leżała zakopana w pościeli na swoim łóżku, przyciskając twarz do uwalonej tuszem do rzęs poduszki.

– Poczekaj... Przeanalizujmy jeszcze raz całą sytuację... – Ramirez wciąż się z nią droczył. Chciał w ten sposób uświadomić współlokatorce jej błędy. Czuł, iż nie miał lepszego wyjścia, nawet jeśli ją trochę maltretował. – Zaczęło się od tego, że spierniczyłaś przed Agreste'm. I tego nie rozumiem.

– Bo? – burknęła granatowowłosa, nawet nie siląc się na spojrzenie w twarz swojemu rozmówcy.

– Hm... Pomyślmy... – Hiszpan teatralnie podrapał się po brodzie. – Może dlatego, że, cholibka, zawsze marzyłaś o pocałunku?! I co? Nagle się wycofujesz? To ty go w końcu kochasz czy nie?

– Kocham! – zawołała Marinette, w końcu wynurzając się z głębi poszewki. – Ja poprostu... Stchórzyłam. Bałam się, że będę niewystarczająca, czy coś...

– To jest toksyczne – stwierdził chłopak.

– Sam jesteś toksyczny – odgryzła mu się.

– Oczywiście, jam jest Czarnobyl we własnej osobie – zakpił, kręcąc głową. – Ale dobra... Analizujmy dalej.

– Nie! – jęknęła cierpiętniczo szesnastolatka, chwyciła poduszkę i przycisnąwszy ją do twarzy, ponownie rzuciła się na matetac.

– A więc, wylądowałaś na jakimś polu...

***

Kilka godzin wcześniej

Księżyc, który świecił tej nocy nadzwyczaj jasno, rozświetlał jej drogę. Nastolatka biegła ile sił w nogach, nie zatrzymując się. Serce jej waliło jak oszalałe, a mięśnie ledwo dawały radę, lecz nie zatrzymywała się.

Musiała udciec. Od uczuć. Od Adriena. Od Alyi. Od Diego. I od wszystkiego innego.

W końcu jednak tak bardzo się zmęczyła, że runęła na ziemię, przy okazji niszcząc swoje starannie dobrane ubranie. Fiołkowooka przeklnęła przed nosem, a następnie pospiesznie wstała na równe nogi.

Przy okazji uświadamiając sobie, co takiego odwaliła.

Wyobrażając sobie to, jak żenująco musiał wyglądać jej wybryk, biedaczka miała najszczerszą ochotę na skok z mostu.

Ostatecznie jednak zdecydowała się na spięcie pośladków i powrót...

***

Teraz

Diego, opowiadając wszystko, wciąż się śmiał, czym nadzwyczaj irytował Dupain-Cheng, która przez niego dostawała białej gorączki.

– No, a najlepsze jest to, jak się zgubiłaś...

– Nie zgubiłam! – zaprotestowała nastolatka.

– Nie, no co ty! – sarknął chłopak. – Tylko testowałaś pojemność krzaków.

***

Kilka godzin wcześniej

Cała sprawa pokomplikowała się wtedy, gdy posiadaczka miraculum kreacji zdała sobie sprawę z tego, iż właściwie, to nie wiedziała w którą stronę iść.

Zaczęła się poważnie stresować. Nie miała w ogóle zasięgu, więc nie mogła się z nikim skontaktować. Stała sama pośrodku pustkowia, nie mogąc nic zrobić.

– Boże... Co ja zrobiłam...? – jęknęła zrozpaczona dziewczyna.

– Spokojnie – Tikki próbowała jakoś naprawić sytuację. – Proponuję przemianę w Biedronkę.

Dupain-Cheng posłuchała się swojego kwami. Już jako bohaterka wspięła sie gdzieś głeboko, aby wybadać teren...

***

– Wiesz, Marinetta, ty to jednak czasem nie myślisz – stwierdził Diego, wpatrując się w nią z politowaniem.

– Ja czasem, ty w ogóle – odbiła pałeczkę.

Chłopak pokręcił głową z rozbawienia. Czasem zachowanie współlokatorki kompletnie go rozbrajało. Nie nadążał za nią.

– Tak, czy siak, zakończenie jest najlepsze... Bo Adrien pobiegł za tobą.

***

Blondyn dość długo biegał w te i wewte, lecz nigdzie nie widział fiołkowookiej. Tymczasem ona już spowrotem znajdowała się przy ognisku.

W końcu zrezygnowany nastolatek wrócił na miejsce, a tam zastał... Dupain-Cheng.

Stała idealnie naprzeciwko niego, cała i zdrowa. Ucieszył się, gdyż uważał ją za naprawdę dobrą przyjaciółkę, więc to logiczne, że nie życzył jej bycia pożartym przez wilki.

– Mari... – zanim zdążył dokończyć stało się coś dziwnego.

Fiołkowooka szybko przyciagnęła go do siebie, gwałtownie zmnienszając dystans między nimi. Wpiła się w jego usta w akompaniamencie oklasków ich znajomych, zaś zielonooki nie wiedział jak zareagować. Szestnastolatka za to napawała się miękkością.warg chłopaka, tak bardzo kontrastującą  z jej zmaltretowanymi przez przygryzanie ustami... Gdy tylko skończyli, speszona posiadaczka miraculum kreacji mruknęła:

– Zadanie wykonane, kto następny?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

OKEJ KOCHAMI TO WAZNE

BTW.TO SORRY ZA ADRIENETRE, ALE TO EGZALTACJA WIEC NO

ALE TAK

ZACZELAM.CHODZUC NA BIOLCHEM I JUZ 1.DNIA NAS UDUPILI, DLATEGO ROZDKZALJ NIE BYLO RAK SZUBKO

TAK CYZ SIAN

MIE ZAMOERZQM.REZYGNOWSC Z TEVO FF I OBIECUJE ZE JE SKACXE.

ALE

ROZDIZALY BEDA JAK BEDA GOTKWE, BEDE WAS NA TABLIFY INFORMOWAC

I STILL PO PONAF 2000 SŁÓW BEDA ROZDIAMU

POZDRAWIAM,
ŹDZISŁAW

Let's rise to the stars ~ MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz