⭑Rozdział VI⭑

215 6 27
                                    

*Theodore Nott*

-Jesteś żałosna - szepnąłem do Scott, gdy Snape prowadził nas do lochów,czyli tam gdzie odbywały się zajęcia.

-To twoja wina, więc nie pierdol - sykneła szeptem

-Moja wina? - prychnąłem

Chyba jej się coś pomyliło,bo to ona zaczęła iść na dwór i później rzuciła mi śnieżką twarz.

Co za paskudna żmija.

-Tak, twoja - stwierdziła

-Jesteś żałosna - wymamrotałem

-Powtarzasz się - sykneła

Lochy zamku były ciemne i nie przyjemne. Iż jak sama nazwa mówi lochy,a lochy to zazwyczaj więzienie w zamkach. Więc teraz ma to sens czemu eliksiry mamy w lochach.

Scott szła obrażona obok mnie.Gdy oboje szliśmy za profesorem. Jej blond włosy sięgały aż do jej łopatek. Miała lekko zarumienione policzki, zapewne przez zimno, które panowało na dworze. To był właściwie pierwszy raz kiedy jej się przyjrzałem. Za każdym razem jakoś ignorowałem jej urodę. Ale wtedy musiałem przyznać, że była autentycznie bardzo ładną dziewczyną. Jakby tak spojrzeć od góry do dołu to uczciwie mówiąc była piękna.

-Nott, opnuj się. To jest Scott. Laska nie warta twojej uwagi i jest zwykłą żmiją, która ma wiele tajemnic. A jedną jej tajemnice znasz - pomyślałem

Weszliśmy do sali z elkisrami i oboje wymieniliśmy się spojrzeniami. Scott wyglądała bardziej na znudzoną niż zestresowaną bądź przestraszoną faktem że najlepsza uczennica będzie miała problemy u Snape'a. No chyba że dobrze ukrywała ,bo jeśli jest tak świetną "aktorką" to tolalny szacun. Aczkolwiek ona była osobą wygadaną i zawsze wkurwiało mnie to że nie potrafiłem często odpowiedzieć na jej docinki.

Wzdłuż ścian sali zostały umieszczone półki, na których znajdowały się słoje z marynowanymi zwierzętami. W sali było zimniej niż w reszcie zamku. Kociołki były ustawiane między drewnianymi stołami, służącymi do przygotowywania składników, a przy każdym stoliku były siedzenia dla kilku uczniów. W klasie znajdowała się także tablica, na której nauczyciel wypisywał przepisy eliksirów, a także kredens, w którym były przechowywane składniki.

Ja sam jakoś się nie bałem i nie stresowałem, bo wywalone w to. Byle żeby zdać.

Snape stanął w sali i obrócił się do nas. Gdzie ja i Scott staliśmy obok siebie. Kompletnie nie wzruszeni.

-Czy możecie mi wytłumaczyć co to miało być na tym dworze? - zapytał Snape. Świrował po nas wzrokiem.

Staliśmy cicho. Żadne z nas nie miało wiele do powiedzenia. Ale dziwiło mnie że ona się nie chce tłumaczyć ani nic. W końcu jest wygadana i przekonująca. Oczywiście nie dla mnie. Ale do innych nauczycieli jak najbardziej.

-Pani Scott? - spojrzał na nią

-Nie mam nic do powiedzenia, proszę pana. Skoro pan widział co się stało to z czego się tutaj tłumaczyć. - stwierdziła

Zdziwiła mnie lekko, bo myślałem że będzie chciała jakoś wszystko odkręcić czy coś, a ty proszę. Dość dziwna niespodzianka.

Miała też rację, bo skoro widział to nie było z czego się tłumaczyć. Aczkolwiek miałem nadzieję że widział jak przyjebała mi śnieżką w twarz. Jeszcze kilka śnieżek i oboje skończyli byśmy w skrzydle szpitalnym bo rzuciła by mnie jeszcze jakimś lodem "przypadkiem".

-Więc jeśli tak twierdzisz, pani Scott. To jutro po zajęciach macie posprzątać cały kredens. - oznajmił

Świetnie.

-Możecie iść - rzekł

Przeszliśmy taki kawał drogi żeby on powiedział nam co mamy zrobić na następny dzień i mogliśmy iść. Bezsensu.

Z Scott szliśmy krok w krok koło siebie. Było to coś nowego, bo zazwyczaj nie byliśmy tak blisko sobie. Oprócz korepetycji i mojego wyskoku na eliksirach. Co było nie potrzebne, ale chciałem zobaczyć jej zakłopotanie. Było warto.

Fakt że Scott paliła papierosy gdy nikt nie patrzy i w ogóle fakt że paliła był dla mnie pociągający. Sam paliłem papierosy i to nałogowo już. Ale starałem się to ograniczać.

-Jutro będzie ciekawie, Scott - rzekłem i przyspieszyłem tak żeby zgubić ją gdzieś za sobą.

Oj miałem plan. Będzie się działo Scott

Not Perfect Side || Theodore Nott Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz