⭑Rozdział XI⭑

225 7 67
                                    

*Quinn Scott*

Zaraz po świętach nadszedł sylwester. Ja iż byłam w Hogwarcie to sylwester jedynie mogłam spędzić w dormitorium czytając książkę.

Bo imprezy nie są już dla mnie. Nie dość że się upiłam to nic nie pamiętam z tamtej nocy co jest najgorsze.

Ostatni dzień roku zaczął się spokojnie i nie z wielkim hukiem. Co mnie cieszyło bo nie musiałam się stresować że coś się wydarzy albo cokolwiek.

Jedynie kto mógł mnie zdenerwować to każdy doskonale wie kto. A nie miałam zamiaru się denerwować, bo podobno w sylwestra powinno się mieć dobry humor aby następny rok był dobry. Ale z tym humorem różnie bywa.

Ja miewałam częste załamki w właśnie ten dzień. Nie lubiłam tego dnia przez głośne huki i fajerwerki. Te odgłosy wywoływały we mnie negatywne emocje i złe wspomnienia, więc zawsze próbowałam się skupić na książce właśnie.

Będzie dobrze Quinn.

Te słowa cały czas sobie powtarzałam aby tylko nie panikować.

Iż że zdarzyło się że to dzień wolny od zajęć mogłam skupić się trochę na sobie aby umilić sobie ten czas.

Przebrałam się w coś sportowego i rozłożyłam mate do ćwiczeń i wykonałam kilka ćwiczeń jogi. Tak na spokój ducha i lepsze samopoczucie.

Podczas ćwiczeń mogłam przy okazji przemyśleć parę spraw które wydarzyły się moim życiu. Na przykład list od ojca, który niezmiernie mnie poirytował.

List dostałam w święta, a zawartość listu mnie nie pocieszyła. Gdy sobie przypomniałam zawartość listu to zalewało mnie wkurzenie.

Droga Quintello,
Z matką życzymy Ci wesołych świąt. Prezentu Ci nie daliśmy zgodnie z umową. Nie chciałaś zjeść kolacji wigilijnej z najważniejszymi ministrami Magii oraz z nami. Więc prezentu nie ma. Cóż jakieś wielkiej przykrości nam tym nie sprawiłaś, ponieważ jak sama doskonale wiesz twoje zachowanie jest nie odpowiednie,co bardzo nam się nie podoba. Chcę abyś w końcu zrozumiała, że nie jesteś najlepsza i nie jesteś w stanie nic zrobić dobrze. Bez nas jesteś nikim, Quintello. Z matką postanowiliśmy, że na święta Wielkanocne wrócisz do domu i odbędziesz z nami znakomite śniadanie z naszymi sąsiadami i ich synem. Nie obchodzą mnie twoje żadne wymówki i twoje zdanie się nie liczy, pamiętaj o tym. Liczę również na twoja poprawę Quintello.

Z wyrazami szacunku Henry Scott.

Moja szczera rekacja na ten list to była "Co ty pierdolisz" i "weź nie pierdol".

Jednocześnie śmieszyło mnie co on sobie wyobraża a zarazem było mi przykro przez to że nie mam prawa swojego zadania. A na ten preznet wywalone nie potrzebowałam ich żałosnych prezentów.

Najbardziej boli mnie fakt że mój własny ojciec nigdy nie podpisuje się "Twój tata" czy jakoś tak i pisze te listy jakby pisał list do urzędu. Wiem że takie listy pisze pewnie codziennie do ważnych osób. Ale wciąż. Poza tym nikt nie używa mojego pełnego imienia Quintella. Tylko wszyscy mówią do mnie Quinn. Bo tak sobie życzę i dużo osób nie zna mojego pełnego imienia.

Pod moimi drzwiami do Dormitorium zobaczyłam jak wsuwa się złożona kartka. Wstałam z maty i schyliłam się, po czym chwyciłam kartkę do rąk. Otworzyłam ją.

Not Perfect Side || Theodore Nott Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz