⭑Rozdział XIV⭑

188 7 34
                                    

*Quinn Scott*

-Dobra, dobra. O co znowu wam chodzi? - zapytałam przyjaciółek.

-Cho postanowiła że umówi cie na randkę! - zaśmiała się Luna

Japierdole.

-Nie na takiej opcji! - pokręciłam głową

-Z Oliver Wood! - uśmiechnęła się Cho

Japierdole po raz drugi.

Czy ja się nie wyrażam się do nich zbyt oczywiście? Mówiłam im wielokrotnie że ja i randki to nie wychodzi nigdy.

Raz byłam na randce z takim chłopakiem z mojego sąsiedztwa, gdy miałam może 12 lat. Pamiętam że to było w wakacje i chłop zaprosił mnie do swojego domku na drzewie. I muszę przyznać, że kiedy teraz o tym myślę to było dość urocze. Tylko pod koniec się pokłóciliśmy bo nie chciałam się bawić w bank.

No życie się mówi

A drugi raz byłam na randce gdy miałam 13 lat i to było z synem przyjaciół moich rodziców, którzy pracowali w banku. Ale chłopak, który nazywał się Jack był takim nudziarzem że kazałam mu zjeść majonez z dżemem.

Każdego szkoda

Ogólnie nazywanie tych dwóch wypadów "randkami" jest dużą hioerbolą. Zdecydowanie oboje nie byli w moim typie, ale może to dlatego że rodzice mi kazali z nimi się spotkać.

A teraz Cho próbuje nimi być. Jakby ja rozumiem wszystko ale randka z gryfonem? I to jakimś Wood'em. Ja naprawdę jestem w stanie tolerować wiele, ale on? Serio?

Chociaż lepszy on niż Draco Malfoy aka utleniacz, albo Theodore Nott aka ropucha, przydupas Malfoy'a, zjeb, bez mózg.

Mogłabym tak wymieniać godzinami.

Musze jednak przyznać że wolałabym się spotkać z Blaise'em może byśmy sobie coś wypili. Kto wie? I napewno było by śmiesznie, i napewno jakiś przypał by był.

-Cho, czy ty możesz mnie nie poniżać i nie umawiać mnie na randki z nikim najlepiej? - westchnęłam idąc w stronę sali eliksirów.

-No, ale jest kapitanem... - zaczęła, ale ja jej przerwałam

-To nic nie zmienia. W dupie to mam, że on sobie jest jakimś kapitanem. Ja mogę być śpiącą królewna i zasnąć w stu letni sen i czekać aż przejdzie mój książę na białym koniu i moim jedynym zmartwieniem byłoby że mogę sobie pospać!  - przewróciłam oczami - Ale jesteśmy w Hogwarcie i niestety muszę iść teraz na eliksiry.

Chciałbym aby moim zmartwieniem było spanie przez wiele lat i może w końcu był się wyspała, ale przez naukę jest ono bardzo utrudnione. Może w grobie się wyśpię.

-Quinn są walentynki! Daj się zaprosić na tą randkę z nim - prosiła Cho

Nie podoba mi się jej tok myślenia. Oj bardzo mi się to nie podoba. Myśli że są walentynki i co? Muszę iść przez to na randkę z jakimś typem? No chyba nie.

-Nie, nie. Ja nigdzie nie idę, Cho. - przewróciłam oczami

-Co ci szkodzi? - naciskała Luna

Ja to pierdole.

-Dobra, ale dajcie mi spokój już - syknelam.

Wszystkie się rozdzieliłyśmy się, bo ja musiałam iść na moją "ulubioną" lekcje. Oczywiście weszłam do klasy z entuzjazmem i chceciem do życia. Usiadłam w pierwszej ławce jak na "kujona" przystało. Ogólnie to zmuszono mnie, ponieważ wszyscy zajęli inne ławki.

Not Perfect Side || Theodore Nott Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz