⭑Rozdział VIII⭑

237 9 55
                                    

*Theodore Nott*

Ostanie słowa Scott tamtego wieczoru to były "Przyjdę" A ja tylko dodałem "o 18" po czym wyszła z lochów.

Satysfakcjonowała mnie ta odpowiedź. W końcu taki był plan. Miała się zgodzić i będę mógł w dalszym ciągu realizować mój plan.

Ale ona jeszcze nie wiedziała że to będzie jej w jakimś stopniu koniec. Nienawidziłem jej więc miałem zamiar to wykorzystać.

Nadeszła sobota. Cały pokój główny slytherin był udekorowany w zieloneni czarne ozdoby. Wyglądało to naprawdę dobrze.

Na imprezę mogli przejść ślizgoni lub osoby zaproszone z innych domów. Ale trzeba było ich wpisać na listę i jako osoba towarzysząca danego ślizgona. Więc jak było wiadome żaden Potter i jego paczka kretynów nie przyjdą. A z tego co mi było wiadome nikt z Gryffindor nie miał prawa przyjść.

Chociaż Dracon mówił o jakieś lasce z Gryffindoru ale końcowo jej nie zaprosił.

Pansy kręciła się po całym Dormitorium i zmuszała wszystkich do roboty, w tym mnie. Ale ja udawałem ze coś robię. Jak zawsze z resztą.

Była bardzo przejęta imprezą i mówiła że ma wszystko dobrze wyglądać żeby wszyscy gadali o tym tygodniami aby inne domy zazdrościły.

-Nott! - krzyknęła Pansy

Spojrzałem na nią. Stała przy kominku i miała w ręku kartkę. Prawdopodobnie listę gości.

Miałem przejebane.

Wpisałem Scott jako moją osobę towarzyszącą.

Podszedłem do niej. Albo mnie zwyzywa, albo zakopie żywcem. Zależy od humoru. Podobnie jest u Scott.

Nott stop. Cały czas nawiązuje do niej. To jakiś rodzaj obsesji?

Wracając do wkurwionej Parkinson.

-Co ona robi na tej liście i to jeszcze jako osoba towarzysząca?! - krzyknęła

Gorzej być nie mogło i tak.

-Jest sobie?

-Theodore Nott! - krzyczała

-No co? - prychnąłem

-Czemu jest twoją osobą towarzyszącą?!

-kto jest jego osobą towarzyszącą? - zapytał nagle obecny za mną Malfoy.

No i teraz się pojawia problem v2.

Morał jest taki nie mów nigdy że gorzej być nie może bo jednak może.

-Twój stary - odpowiedziałem odwracając się do niego twarzą

-Współczuję - zaśmiała się za mną Parkinson

-Moja ojciec się o tym do- - zaczął ale przerwałem mu ja

-Dziś się nawet przekona - zaśmiałem się

Cieszyło mnie to że Pansy potrzymała mój "żart". Prawdopodobnie domyśliła się że nie chce aby Malfoy o tym wiedział.

Ten strzelił focha i odszedł w inną stronę.

Typowe.

Odwróciłem się z powrotem do Parkinson która przeszywała mnie spojrzeniem.

-Ciesz się że domyśliłam się że cię kryć - sykneła

-Dzięki - westchnąłem

I tak Malfoy się kiedyś dowie. Na pewno na imprezie, bo w końcu ona powinna ze mną przyjść ale ona o tym jeszcze nie wie.

Not Perfect Side || Theodore Nott Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz