Rozdział 14. Ponura niedziela

135 4 0
                                    

Westchnął po czym swymi chłodnymi oczami zagłębił się w te me a następnie pokręcił głową i usiadł w swej eleganckiej pozycji na krześle.
- Chcesz informacji? Dobrze dostaniesz je lecz tym razem będzie po mojemu aczkolwiek powiem to co ja uznam za stosowne.
Swym zdenerwowanym spojrzeniem zerknęłam na Tony'ego jednak że znów wróciłam do naszego kontaktu wzrokowego z Marco.
- Moja droga jak już mówiłem miałaś się o tym wszystkim dowiedzieć po urodzinach jednak plany wyszły inne. Jedynie co mogę dodać do tego wszystkiego jest to iż, będziesz dowiadywać się wszystkiego po woli i ze swym tempem aczkolwiek w następny weekend jest bankiet w firmie o której jakże już wiesz, więc chciałbym abyś była na nim obecna.
Dlaczego mam niby być na nim obecna?
Zerwałam się na równe nogi i ze swym wyostrzonym wzrokiem wpatrywałam się raz w Tony'ego a zarazem raz na Marco.
- Po pierwsze nie tym tonem do mnie droga panno już to mówiłem.
Także wstał zaraz po mnie do pozycji stojącej lecz nie wydawało się to na znów miłą rozmowę.
- A po drugie jesteś także członkiem naszej rodziny więc chciałbym abyś na nim była, jednak że nie przystało by aby Vanessa Coletti nie przyszła na bankiet wraz ze swoimi braćmi z czego jeden z nim jest założycielem tej całej spółki.
Pokręciłam oczami marudząc coś pod nosem. Ja na jakimś wielkim głupim balu? Nie odzywając się postanowiłam odwrócić się i udać w stronę schodów.
- A ty dokąd zmierzasz?
Nagle zapytał Tony po swym długim milczeniu.
- No jakby racjonalnie myśląc jest już późno i poszłabym się już położyć?
- Od kiedy to dla ciebie jest tak bardzo późno by iść spać? Ponoć uwielbiasz siedzieć do późna wraz z twym bratem.
Będąc już na schodach zdziwił mnie tak nagłe opanowanie głosu oraz zmienienia tematu rozmowy u Marco.
- Odkąd każdego ranka wyglądam i czuję się jak trup? Podziękuje wolę iść wcześniej do łóżka.
Będąc już u siebie w pokoju padłam na łoże i westchnęłam ze zmęczenia nie wiedząc nawet kiedy odpłynęłam.

                                                                  ***

Był to spokojny lecz znów deszczowy ranek, mimo kładąc się wcześniej za każdym razem w taką pogodę jestem senna. Stwierdziłam iż nie będę się tarmolić z wyborem ubrań jak na jakiś pokaz mody tylko ubrałam pierwszą lepszą parę dresów oraz luźną koszulkę. Schodząc po schodach mogłam już bardzo dobrze dostrzec wyprostowaną sylwetkę mężczyzny który jak zwykle pracował przy swym komputerze popijając espresso.
- Dzień dobry ty nawet w niedzielę pracujesz?
Przywitałam się przecierając w tym samym czasie me zmęczone oczy.
- Tak nawet i w niedzielę, a ty moja królewno dlaczego wyglądasz jakbyś nie spała do późna lub jeszcze gorzej byłabyś na kacu, czy ja o czymś nie wiem?
Spojrzał się na mnie zadając te durnowate pytanie.
- Nie piłam i nie zamierzam przecież wiesz o tym to po pierwsze, po drugie padłam od razu gdy wróciłam do siebie, po trzecie pogoda tak na mnie działa.
Odpowiedziałam mu w tym samym momencie wyliczając na palcach i przy okazji lejąc sobie wody do kubka.
- No ja mam taką nadzieję że nie skończysz tak samo jak Tony ostatnio.
- Weź ja na imprezy nie chodzę a także nie chleje z kolegami jakiejś wódy od pierwszego lepszego menela, ja tam myślę nie to co królewicz.
Zaśmiał się na mą odpowiedź po czym zamknął laptopa a także spojrzał się w głębi duszy na mnie.
- Nie chcesz nic zjeść?
Zapytał się biorąc łyk swojej kawy.
- Nie dziękuję szczerze nie mam na nic ochoty.
Skrzywił się na to lecz nie odpowiedział, odezwał się dopiero po parunastu sekundach ze swym kolejnym pytaniem.
- Dobrze się czujesz? Nie wyglądasz za dobrze jesteś jakaś niewyraźna i cała rozpalona.
- Słucham?
Pokręciłam głową mimowolnie przebudzając się z pozycji w której byłam w stanie zasnąć jedynie co to wzięłam łyk wody mrucząc coś pod nosem a następnie znów usiadłam w tej samej pozycji czyli po truecku opierając otwartą dłonią głowę. Uchylając jedną powiekę zauważyłam jak Marco wstaje z krzesła przy tym poprawiając swą koszulę po czym spokojnym krokiem udaję się do mnie, będąc już obok przyłożył swą chłodną dłoń do mego czoła a następnie zastanowił się chwilę po czym odłożył ją i oparł się o blat stołu wpatrując się we mnie swoimi chłodnymi błękitnymi oczami.
- Młoda damo ty masz gorączkę.
Zamkniętymi oczami zaprzeczyłam mu kręcąc głową i mrucząc coś do samej siebie pod nosem.
- Będziesz się teraz ze mną kłócić?
- Jak będę musiała.
Odmruknęłam mu otwierając jedną powiekę po czym znów ją zamknęłam, jedynie co zauważyłam to jak podniósł kącik ust i tyle.
- Idziemy do łóżka trymigiem.
- O to bardzo chętnie.
Wstałam gwałtownie przy czym zakręciło mi się w głowie, mój najstarszy brat zauważając to uniósł swą dłoń abym mogła się czegoś złapać.
- Przecież ty nawet nie jesteś w stanie normalnie ustać na nogach.
- Wstałam za szybko, zakręciło mi się w głowie i tyle.
Westchnął głośno po czym znów próbowałam wstać lecz ta próba udała się niepowodzeniem, Marco widząc to złapał mnie pod ramię i pomógł mi wstać oraz udać się do pokoju. Będąc już u siebie położył mnie do łóżka i usiadł na jego krańcu przyglądając mnie się uważnie.
- Ty wiesz o tym jak do jutra ci to nie przejdzie będę musiał zostawić cię w domu?
- Mhm.
Z trudem odmruknęłam mu szybką i do zrozumienia odpowiedź.
- Potrzebujesz czegoś?
- Jakbyś jedynie umiał zasłonić zasłony.
Przytaknął głową przez co wstał i udał się wykonać mą prośbę.
- Jeśli będziesz czegoś potrzebować, dzwoń lub pisz jestem zawsze przy telefonie.
Nie odpowiedziałam mu byłam już po prostu w fazie zaśnięcia, jedynie co usłyszałam to ciche "dobranoc" a także niespodziewane "kocham cię".

                                                                  ***

Było mi tak wspaniale a jednocześnie tak okropnie, nie wiedziałam co mam robić myślałam że głowa mi wybuchnie więc jedynie co mogłam ale i musiałam zrobić to wstać. Z trudem podniosłam się do pozycji siedzącej, przetarłam oczy jednocześnie macając części łóżka w odnalezieniu telefonu po czym znalazłam go. Zaszokowała mnie godzina która w tym momencie panowała była to osiemnasta trzydzieści pięć czyli musiałam przespać cały dzień, jednak że najwięcej powiadomień przyszło mi od Tony'ego z treścią o tym jak się czuję, czy wszystko w porządku? I pomyśleć że królewicz z bajki chociażby o mnie jakkolwiek myśli. Posiedziałam tak chwilę w telefonie po czym zaskoczyło mnie tak nagłe zapukanie do mych drzwi nic na to nie odpowiedziałam, ponieważ myślałam że jedynie to mi się przesłyszało jednak że do mego pokoju wparował Marco z czymś w dłoni, zaświecił w pokoju światło które mnie strasznie raziło więc automatycznie przykryłam ręką oczy aby przyzwyczaić się do tak nagłej jasności w mym pokoju a zarazem przed nią uciec.
- Jak się czujesz?
Zadał pytanie po czym usiadł koło mnie.
- Fatalnie, wszystko mnie boli.
W tym momencie odpowiedziałam szczerze, nie chciałam go denerwować niepotrzebnymi sprawami. Powoli otwierając oczy zauważyłam jak coś przykłada do mego czoła musiał to być termometr, ponieważ kazał mi się nie ruszać po paru minutach usłyszałam jakiś dźwięk z tego urządzenia więc oderwał je od mojego czoła a następnie spojrzał się na nie.
- Masz wysoką gorączkę, za moment powinien pojawić się Tony z lekarstwami.
Mimowolnie kiwnęłam głową, nie miałam sił na jakąkolwiek rozmowę z nim. Parę minut później przyszedł Tony z lekami, nie odzywając się położył je na bok i usiadł koło mnie na łóżku. Dostałam leki położyłam się jak mi kazano odezwałam się jeszcze do brata gdy ten już wychodził
- Marco?
Automatycznie się obrócił i spojrzał z zastanowieniem.
- W razie czego jak zadzwonię, to przyjdziesz?
Poprosiłam gdy ten jeszcze podszedł do mojego łóżka.
- Ależ oczywiście. Pisz, dzwoń, wszystko. Daj znak a ja przyjdę, a teraz połóż się i spróbuj zasnąć.
Uśmiechnął się na koniec życząc mi słodkie "dobranoc" i wyszedł, gdy już miałam się odłożyć telefon dostałam nieoczekiwanego sms od Jake'a.
- Jeśli chcesz się dowiedzieć czegoś więcej albo chociażby odkryć skrawek tajemnicy którą przed tobą każdy ukrywa. Przyszły czwartek godzina szesnasta.
I w ten oto sposób już nie umiałam zasnąć.

The Devil EyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz