Rozdział 10. Pomoc

179 6 0
                                    

- Słucham gdzie ty chcesz jechać?
Boże dobra żałuję że zaczęłam tę rozmowę.
- No do kolegi zrobić ten projekt na angielski.
- Jak on ma na imię i nazwisko.
Vanessa grzeb w głowie jak on może mieć na nazwisko.
- Jake chyba Williams.
Westchnął po czym pokręcił głową.
- Znasz go?
- I wy tam będziecie tylko robić projekt żadne inne sprawy?
- Boże święty nie zamierzam z nim uprawiać sex'u ani się całować czy co ty sobie tam teraz myślisz.
Jęknęłam w dłoniach.
- Nie mówię takich rzeczy.
Znów pokręcił głową i skrzywił twarz.
- Jeszcze się nad tym zastanowię lecz nic na razie nic nie obiecuję.
Przytaknęłam głową na jego odpowiedź. Minęło parę minut lecz dojechaliśmy w końcu do domu o którym tak marzyłam od 8 rana gdy weszliśmy to poczułam bardzo przyjemny zapach musiał to być pewnie obiad i tak też było otrząsnęłam się z transu i udałam się do pokoju aby się przebrać jednak w drodze na górę zadzwonił mi Tony.
- Słuchaj przekaż Marco że dziś wrócę później a obiad zjem na mieście.
Obróciłam się i przemierzając wzrokiem odnalazłam najstarszego brata który siedział przy stole pijąc kawę.
- Tony chciał przekazać że wróci później i mamy na niego nie czekać z obiadem.
Powiedziałam donośnym tonem głosu aby mnie Marco usłyszał i tak też zrobił ponieważ odwrócił się i popatrzył na mnie.
- Słucham?
- Tony kazał przekazać że będzie później w domu i mamy na niego nie czekać z obiadem.
Powtórzyłam me poprzednie słowa.
- A dlaczego on przekazuje to tobie a nie mnie?
Tym razem wstał.
- Czemu przekazujesz to mnie a nie jemu?
Obróciłam się i zadałam pytanie bratu z którym byłam na linii.
- O boże jeśli jesteś obok niego to podaj mu komórkę bo jeśli mam się z nim później kłócić to wolę mieć to już za sobą.
Westchnęłam po czym zeszłam ze schodów i kierując się w stronę Marco.
- Trzymaj - wręczyłam mu komórkę - Ja się idę przebrać zostaw ją później na stole.
Obróciłam się i jedynie zobaczyłam jak kiwa na mą odpowiedź a następnie udałam się do pokoju w którym miałam być już dawno odrzuciłam plecak na bok i postanowiłam wskoczyć na duże łóżko i poleżeć z 5 minut a następnie przebrać się. Gdy już zrobiłam wszystkie te czynności które zaplanowałam to udałam się do kuchni w której dalej siedział Marco tylko że już nie rozmawiał przez telefon.
- I czemu księcia z bajki nie będzie?
Spytałam się go po czym usiadłam na krześle i mnie nagle olśniło, przecież Marco rozmawiał z Tonym przez mój telefon w którym miałam zdjęcie fotografii którą znalazłam u brata w pokoju, mam nadzieję że nie zaglądał on do galerii mych zdjęć inaczej byłabym w dupie i mogłabym już szykować sobie bilet na Hawaje aby uciec.
- Nie będzie go ponieważ twierdzi że wypadło mu coś.
- No dobra.
Okej Marco coś kręcił i to ewidentnie ale dlaczego nie może mi powiedzieć prawdy? A no zapomniałam jestem jeszcze w młodym wieku aby dowiedzieć się więcej na temat naszej rodziny, no kurde Tony był ode mnie o rok starszy a wiedział więcej to było niesprawiedliwe ale kłócić się nie będę z najstarszym bratem o taką drobnostkę po za tym cieszmy się że nie wie o tej fotografii w mojej galerii.
- A właśnie co to tego twojego wyjścia będziesz mogła wyjść lecz są pewne zasady.
- Jakie?
Odpowiedziałam od razu, byłam tego pewna że na 100% nie pozwoli mi wyjść a tu jednak zmiana.
- Tony cię zawiezie i przywiezie o ustalonej godzinie i nie masz prawa spóźnić się ani o minutę.
Kiwnęłam głową na znak zgody po czym dalej kontynuował.
- Nie pijesz ani grama alkoholu.
- Boże przecież my tylko projekt będziemy robić nic więcej ja nie wiem o czym ty myślisz.
Utonęłam w dłoniach a myśl o tym iż Marco był pewny że my będziemy pić.
- Żebym się jeszcze nie zdziwił nie chcę być wujkiem w tak młodym wieku.
- Boże Marco na litość boską!
 Spojrzałam na niego spode łba z dziwnym wyrazem twarzy na co on się roześmiał.
- O której dokładnie chcesz jechać?
- Szczerze tego jeszcze nie ustaliliśmy na razie umówiliśmy się na weekend a dokładnie to ci jeszcze dam znać.
Na mą odpowiedź kiwnął głową. Obiad minął nam spokojnie a po nim udałam się odrobić zadania które rozwiązałam w bardzo szybki sposób a następnie postanowiłam zagrać na konsoli którą Tony przestawił do salonu po naszej nocce spojrzałam w telefon który wskazywał godzinę 20:30 gdy nagle otworzyły się drzwi więc szybko spojrzałam się na nie lecz spodziewałam się kto mógłby przez nie wejść a był to Tony nie wiem jakim cudem ale od razu pojawił się Marco jakby wyczuł to że drzwi się otworzyły.
- Gdzieś ty tak długo był?
- No mówiłem ci wypadło mnie coś.
Tony ledwo trzymał się na nogach lecz był jeszcze odrobinę świadomy czyli wyglądało na to że pił.
- Czy ty piłeś?
Spytałam się go będąc już obok najstarszego brata.
- Nie nawet grama alkoholu nie dotknąłem.
Odpowiedział idąc do stołu aby usiąść lecz prawie przy tym się wywrócił.
- Nie okłamuj mnie przecież widzę że piłeś.
- No dobra trochę.
Gdy tylko Marco usłyszał jak Tony zaakceptował mu na to że pił natychmiast prychnął ze złością.
- Ile ty masz lat abyś mógł chodzić pić i wracać kiedy ci się podoba?
Odezwał się do niego stanowczym lecz opanowanym tonem głosu.
- No dużo.
Wymamrotał mu lecz przy tym plątał mu się język na co Marco podrapał się po głowie.
- Skąd ty wziąłeś alkohol i z kim piłeś?
- Jakiemuś żulowi zajebałem a piłem z Mikiem chyba.
Powiedział mu kręcąc głową przy tym lecz dalej język mu się plątał.
- No jeszcze tego brakowało.
Westchnął po czym spojrzał się na niego spode łba a następnie na mnie.
- Dziecko i co ja mam w tym momencie z tobą zrobić?
Znów spojrzał się na Tony'ego.
- Wysłać na picie.
Uśmiechnął się do niego będąc już gotów wstać i wyjść.
- O tym to już zapomnij do 18-stki.
Nagle Tony posmutniał iż był myśli że pójdzie znów pić po czym ja prychnęłam śmiechem.
- Jutro zostaniesz w domu aby odespać kaca.
Nagle spojrzał się na mnie z niechęcią.
- A ja cię jutro osobiście zawiozę do szkoły.
Kiwnęłam mu głową na to że zrozumiałam co do mnie powiedział następnie zbliżył się do Tony'ego i złapał go pod ramię.
- A w tym momencie mój drogi udajesz się ze mną do pokoju a następnie idziesz spać mało mnie to obchodzi czy chcesz iść lub nie.
Wstał niechętnie lecz usłuchał się Marco w tym momencie a ja zostałam w kuchni. Minęło parę minut za nim wrócił z powrotem do kuchni po czym usiadł i westchnął głośno patrząc się przed siebie.
- Widzisz tak to się kończy jak Tony zajdzie na jakąś imprezę.
- Właśnie widzę ciekawe czy coś jutro będzie pamiętać.
- Znając go pewnie nie.
- A to już wracał pijany?
W tym momencie spojrzał się na mnie.
- Już nie raz uwierz mi było gorzej niż z tym co zobaczyłaś teraz.
Zaśmiałam się po czym skinęłam głowę w dół. Siedzieliśmy tak jeszcze z pół godziny abyśmy mieli pewność że królewicz zasnął nie spodziewałam się tego po nim iż przyjdzie pijany do domu lecz widząc Tony'ego w takim stanie miałam przynajmniej odrobinę zabawy.

                                                             ***

I znów ta sama rutyna wstanie, ogarnięcie się i zejście na śniadanie jednak że po wczorajszym wieczorze Tony został w domu aczkolwiek osobiście miał mnie zawieźć do szkoły Marco więc miałam trochę stresu ależ oczywiście do dzisiejszej jazdy wybrał ten sam samochód którym jeździ bez przerwy najwidoczniej musiał je uwielbiać mimo tego iż ma pełno takich samych w garażu, zanim wyjechaliśmy zajrzał do Tony'ego sprawdzić czy w ogóle jeszcze żyje lecz on jeszcze smacznie sobie spał, ile bym dała aby pospać sobie jak on teraz jednak że kaca przeżywać nie chciałam. Droga minęła nam spokojnie gdy już byliśmy na parkingu szkolnym wszystkie oczy były skierowane na nas lecz Marco przekazał mi abym się nie stresowała tymi wszystkimi zagrywkami od innych uczniów bo tylko to mnie dekoncentruje, trzeba było przyznać że rady które mi dawał były dobrane pod sytuację która w danym momencie się rozgrywała gdy miałam już wychodzić z samochodu nagle poczułam ucisk na łokciu.
- Słuchaj Tony'ego dzisiaj nie ma w szkole więc proszę cię uważaj na siebie.
Powiedział to chłodnym lecz przerażonym tonem głosu.
- Dobrze Marco będę uważać w razie czego będę dzwonić.
Przytaknął głową po czym wypuścił powietrze z ust.
- Będę czekać na ciebie po lekcjach w miejscu gdzie teraz stoję samochodem dobrze?
- Dobrze do zobaczenia.
Uśmiechnęłam się na pożegnanie na co on tak samo się ze mną pożegnał i życzył mi udanych zajęć, stresowałam się trochę świadomość iż nie ma Tony'ego blisko chociażby w innej klasie zaczynałam trochę wariować dobrze że Kate przynajmniej była w szkole nie musiałam się martwić iż te wszystkie lekcje będę musiała spędzić w samotności. I w takiej dziwnej atmosferze minęły mi trzy zajęcia z czego na jednych z nich Kate zwolniła się do domu przez złe samopoczucie także totalnie zostałam już sama na pastwę losu, była przerwa na lunch więc postanowiłam iż udam się na stołówkę nabrać sobie jedzenia i usiąść tam gdzie na początku roku szkolnego czyli blisko ławki i tak też w nudnym czasie minął lunch następną lekcją miał być ukochany angielski więc udałam się pod salę w której mieliśmy mieć zajęcia siedząc w ławce zauważyłam że po za Jakem resztę bandy Tony'ego nie było czyli wszyscy musieli zostać w domu odsypiać kaca.
- Jak mógłbym się domyślić Tony został w domu na kacu?
Spojrzałam się w bok aż tu nagle odezwał się chłopak który zasiadł koło mnie w ławce.
- Nieźle żeście wczoraj go wykończyli.
- Nie tylko on pił lecz Mike, Louis i Leon też się skusili.
- I żeś ty nie pił? Coraz bardziej mnie zaskakujesz.
Na ta odpowiedź Jake zaśmiał się.
- Chciałem lecz stwierdziłem iż nie będziesz miała żadnego kompana aby spędzić milej dzień w szkole po za tym kierowca musi być trzeźwy cały czas.
Prychnęłam pod nosem na tą odpowiedź.
- Panie Williams oraz pani Coletti bardzo bym prosiła o ciszę.
Odezwała się nauczycielka która już prowadziła lekcje nawet nie wiedziałam kiedy ona się w ogóle zaczęła. Wychodząc z klasy miałam ulgę że nie będę musiała już dzisiaj patrzeć na ten ryj od baby od angielskiego  serio ona już na nerwach mi grała. Nareszcie po paru godzinach był już koniec zajęć lecz idąc już korytarzem do wyjścia nagle nastała mnie banda chyba trzecioklasistów.
- No cześć piękna widzę że twojego braciszka dzisiaj nie ma.
Zestresowałam się lecz oddychałam jeszcze spokojnie.
- Em no nie ma a po co ci to do życia czy jest w szkole czy go nie ma?
Nagle zaczął się zbliżać do mnie jeden z kolegów.
- No wiesz takiej piękności jak ty warto się oprzeć a że nie ma cię kto pilnować więc jest świetna okazja aby się zbliżyć.
Nagle zaczął mnie obściskiwać a ja zaczęłam się wyrywać.
- Widzę że ciężko się do ciebie dobrać co?
Pokręcił gdzieś głową i nagle jego kolega zaczął mnie od tyłu macać nie wiadomo w jakich częściach ciała ja panikując uderzyłam ich z pięści oraz całej siły mocno w twarz po czym spojrzałam się na kostki u mej dłoni które już były zakrwawione i posiniaczone a następnie on z zaskoczenia uderzył mnie po czym wylądowałam na zimnej podłodze.
- Suka jest zadziorna.
Odezwał się jakiś kolega po czym znów zaczęli mnie macać, wyrywałam się będąc już cała spanikowana gdy nagle dzięki bogu przyszedł Jake.

The Devil EyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz