Rozdział 15. Ucieczka

133 7 0
                                    

I w ten oto sposób już nie umiałam zasnąć. Gubiłam się w myślach o tym co chce przekazać mi Jake, Marco postanowił że zostawi mnie cały tydzień w domu kolega wybrał sobie idealny dzień w którym Tonio ma do późna a Marco wybiera się na spotkanie, więc jest idealna szansa aby uciec z gorączką, ale uciec. Odpisałam mu niepewnie dlaczego akurat chce się spotkać pod koniec tygodnia gdzie wszyscy o tej porze kończą w rowie? Nie mam pojęcia lecz chciałam w tym momencie zasnąć i obudzić się pełnych sił. Wiercąc się z boku na bok postanowiłam wstać, przez tego głupiego sms nie potrafiłam nawet zasnąć postanowiłam, że ruszę swe cztery litery i potruchtam do chłopaków na dół o ile tam którykolwiek siedzi ku mojemu zdziwieniu zastałam ich razem przy stole, jeden przy laptopie, drugi przy telefonie.
- Dzień dobry.
Przywitałam się siadając do stołu.
- Raczej dobry wieczór śpiąca królewno.
Odezwał się Tony nie odrywając telefonu spod nosa na co ja tylko prychnęłam.
- Anthony bardzo bym cię prosił trochę szacunku.
- O ludzie ten zaś marudzi.
Tony puścił mi oczko na co uniosłam kącik ust.
- Jak się czujesz, leki działają?
Spytał się mnie Marco po czym wstał i ruszył do kuchni aby najwyraźniej zrobić mi herbatę.
- No jakby ten jak ma być no dobrze przeszło mi po lekach.
Odpowiedziałam z plączącym się językiem na co on prychnął z uśmiechem podając mi herbatę.
- Jak już mogłaś usłyszeć, we czwartek jadę na pełno spotkań a twój brat idzie do szkoły. Powiedział spokojnie a ja udawałam że pierwszy raz to słyszę.
- Czyli zostanę sama w domu?
- Czyli zostaniesz sama w domu.
Odpowiedział moim pytaniem. Uśmiechnęłam się na samą myśl iż zostanę sama pierwszy raz w tak wielkim domu.
- Ależ oczywiście ustalimy zasady.
Z automatu ten uśmiech znikł mi z twarzy.
- Co pół godziny będę dzwonić osobiście lub Tony jeśli nie odbierzesz, będzie źle.
Kiwnęłam głową ze zrozumieniem.
- Nigdzie nie wychodzisz bez naszej wiedzy a zarazem i zgody.
Kiwnęłam głową ze zrozumieniem.
- Odpisujesz na każde sms.
Kiwnęłam głową ze zrozumieniem i też tym razem.
- Coś jeszcze? Czy muszę dalej słuchać tej twojej paplaniny?
W tym momencie wtrącił się Tony. Oj od razu wiedziałam że będzie źle.
- Twoją paplaninę muszę słuchać na co dzień a jakoś problemu nie mam, to dlaczego ty masz ten kłopot ze zrozumieniem?
I pyk królewicz został zgaszony, nie wiem dlaczego ale w pewnym momencie poczułam się dumnie.
- Nieobecnościami w szkole się nie martw to już załatwię a zaległości nadrobisz zdalnie lub osobiście w szkole. Jak wolisz tak zrobisz.
Kiwnęłam głową nawet nie wiedziałam co powiedzieć więc tylko tyle zrobiłam.
- Czy wszystko to co powiedziałem jest jasne?
- Tak oczywiście, przystosuję się do twoich reguł.
Odpowiedziałam tak aby wiedział iż nic nie kombinuję, jednak po minie Tony'ego widzę że ma inne zdanie.

                                                                   ***

I tak minął nudnie poniedziałek, wtorek a zarazem przyszła środa siedząc przy biurku przepisując notatki które dostałam od Kate przyszedł nagle sms od kogo? Oczywiście że od Jake'a
Hejka, nie widziałem cię w szkole. Jesteś chora czy coś? Na pewno dasz radę przyjechać jutro?
Przewróciłam oczami usadawiając się wygodniej na fotelu odpisując mu na sms.
Tak, dam radę nie martw się, a w szkole nie ma mnie dlatego iż cały weekend leżałam z gorączką a mimo tego że dobrze się czuję Marco postanowił mnie cały tydzień zostawić w domu.
Chciałam udać się do toalety po czym dostałam nagle kolejnego sms.
Ale wszystko git? No bo wiesz zawsze możemy przełożyć spotkanie.
Znów przewróciłam oczami z niechęcią mu odpisując że wszystko git musiałam za wszelką cenę usłyszeć to co chce mi przekazać. Olśniło mnie nagle tym że nie mam ołówka a musiałam dokończyć pracę na plastykę więc pomyślałam kto będzie mieć ołówek? Nasz kochany Tony, szybko się zebrałam i udałam się do jego pokoju przed wejściem oczywiście pukając do drzwi. Bez zastanowienia udałam się w stronę biurka gdzie ma wszystkie ołówki w malutkim pojemniczku, szybko któryś zabrałam i udałam się do mojego pokoju dziękując przy wyjściu słysząc głośny ton głosu.
- A może jakieś kochany uwielbiany i wybitny bracie, pożyczysz mi ołówek?
- Też cię kocham.
Krzyknęłam zza swoich drzwi gdy nagle mnie znów olśniło, przecież Jake chodzi razem z Tonym do klasy. Szybko na tą myśl chwyciłam telefon i napisałam do kolegi.
Ej ale ty przecież chodzisz z Tonym do klasy, to nie będzie zbyt podejrzane jak cię nagle jednego dnia nie będzie?
Nawet nie zdążywszy odłożyć telefonu od razu dostałam wiadomość zwrotną.
Spokojnie.
Jakie spokojnie? Jakie spokojnie. Przecież w tamtym momencie będę walczyć o życie a nie jakieś spokojnie, nie chciałam już mącić sobie w głowie na dobranoc więc postanowiłam dokończyć rysunek i kłaść się spać.

                                                                    ***


I w końcu, przyszedł mój ukochany czwartek. Leżąc sobie jeszcze smacznie w łóżku wparował do mnie Tony przypominając mi wszystkie zasady oraz żegnając i życząc mi spokojnego i miłego dnia, musiał mi on je przypominać ponieważ wcześnie rano gdzieś wyjechał Marco, wchodząc raz do pokoju życząc mi tego samego co Tonio. Gdy tylko usłyszałam pisk opon wyjeżdzających spod domu od razu chwyciłam telefon i napisałam do Jake'a.
O której mam być u ciebie?
Wstając z łóżka i poprawiając go dostałam wiadomość zwrotną.
Bądź o godzinie czternastej, wiesz jak dojechać to dobrze.
Dobra, czternasta to super pora, miałam dużo czasu ale postanowiłam powoli się już szykować lecz najpierw śniadanie więc postanowiłam udać się do kuchni, posiedzieć tam trochę a później wrócić do pokoju. Nikt nie wiedział lecz natrafiło mnie się dzisiaj na super ochroniarza któremu mogłam ufać więc dogadaliśmy się aby nic nie mówił chłopakom o moim wyjściu na zakupy z Kate. Tak wmówiłam mu że idę na zakupy, inaczej nie pozwoliłby mi nawet wyjść na zewnątrz. Postanowiłam wcześniej wyjechać, ponieważ do jego domu było niecałe piętnaście minut lecz nie chciałam się spóźnić skoro umówiliśmy się na daną godzinę. Będąc już na miejscu a zarazem wychodząc z samochodu mogłam zauważyć Jake'a stojącego już przy otwartych drzwiach czekających najwidoczniej na mnie.
- Witaj piękna.
- Bardzo bym prosiła abyś mnie tak nie nazywał.
Skinął głowę i uśmiechnął się zadziornie puszczając mi wzrok spod jego włosów które jak mogłam zauważyć, specjalnie wystylizował.
- A więc o czym chciałbyś porozmawiać? Miałeś mi powiedzieć o jakimś jeszcze sekrecie.
- Usiądź sobie najlepiej.
Usiadłam na jego wielkim łóżku jak mi przekazał, nawet nie zdążyłam zauważyć nawet kiedy weszliśmy do jego pokoju.
- Obiecujesz że będziesz spokojniejsza niż poprzednim razem?
- Boże co tym razem?
Wstałam pochopnie wiedząc już iż to będzie zajebista rozmowa.
- Dowiedziałem się jak Elizabeth ma na nazwisko.
- No to mów a nie tak stoisz i czekasz na jakieś zbawienie.
Podeszłam do niego bliżej niż było to w ogóle możliwe.
- Carpenter.
Nie wiedziałam w pewnym momencie o co mu chodzi a więc powtórzył.
- Elizabeth Carpenter.
Stałam tak chwilę lecz nagle mnie olśniło aż prawie upadłam, w ostatnim momencie podtrzymał mnie Jake.
- Na pewno dobrze usłyszałeś czy cokolwiek skąd się dowiedziałeś?
Zadałam mu pytanie spod łba, ponieważ w tej chwili znajdowaliśmy się na podłodze a on naprzeciw mnie.
- Tak jestem pewny w stu procentach, a co?
Wstałam zdezorientowana i podeszłam do okna nie dowierzając co się w tym momencie stało.
- O co chodzi? Znasz jej przypadkiem? Powiesz mi cokolwiek?
Odwróciłam się do niego niepewnie spoglądając mu w oczy i podchodząc bliżej.
- Carpenter, to nazwisko mojej zmarłej babci.

The Devil EyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz