Epilog

339 24 4
                                    

Harry obudził się wypoczęty i rozleniwiony, zupełnie jak kot po długiej drzemce. Rozciągnąwszy się pod przyjemnie nagrzaną kołdrą, wtulił się w gorące ciało leżące obok. Po pokoju zaczynało rozlewać się światło poranka. Ciepło czerwcowego słońca sączyło się przez okienne szyby do pokoju. Sypialnia była względnie czysta, choć zagracona bibelotami i przesycona oprawionymi w ramki fotografiami. Wyglądało to tak, jakby codzienność osiadła tu na każdej płaskiej powierzchni i zostawiła na niej swe ślady.

Gdyby to był weekend, Harry za nic w świecie nie ruszyłby się z łóżka. Ale dzisiejszy dzień przypadał na początek roboczego tygodnia. Standardowy, szkolny poniedziałek.

Harry przez chwilę zastanawiał się, czy nie zrobić sobie dziś wolnego. Mógłby leżeć do południa, a potem zjeść w łóżku bardzo późne śniadanie. Mógłby, gdyby jego dziecko nie chodziło do szkoły. Ostatnio z powodu grypy Martin musiał tydzień przekoczować pod kołdrą i Harry wiedział, że gdyby dziś nie wysłał go na lekcje, chłopiec w najlepszym wypadku zacząłby chodzić z nudy po ścianach. Najgorszy scenariusz zakładał „kontrolowane” eksplozje w dziecięcym pokoiku lub, co gorsza, ucieczkę przez okno. Harry skrzywił się na te myśl. Momentalnie opadły z niego resztki snu.

Poklepał ciepłe ciało obok niego po potylicy. Neville mruknął coś przez sen i głębiej zakopał się w pościeli, wbijając twarz w poduszkę. Harry przymierzył się i jednym celnym kopniakiem zepchnął Neville’a z łóżka. Rozległ się huk i zbolały jęk od strony podłogi.

– Ja pierdolę, Harry…

– Nie wrobisz mnie znowu w odwożenie Martina do szkoły. – Harry od zawsze był uparty i zdeterminowany. Potrafił bronić swoich racji, nawet jeśli chodziło tylko o niewychodzenie z ciepłego łóżka w poniedziałkowy poranek. – Na śniadanie zrób mu cokolwiek poza płatkami, a lunch jest w lodówce, już zapakowany do zielonego pojemnika. Pamiętaj, że dziś Laura ma poranną, więc chłopcy jadą do szkoły razem i musisz po drodze odebrać Willa.













Klamra i koniec. Mam nadzieję, że miło spędziliście czas przy tym opowiadaniu. Mam w głowie parę pomysłów na bonusy do tej historii. Martin zdecydowanie zasługuje na więcej "czasu ekranowego". Bylibyście zainteresowani, czy odpuścić ten pomysł?

Umieranie codzienneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz