Nad Kinghorn powoli wstawał dzień. Niebo zdawało się być jedną, olbrzymią mozaiką, składającą się z wędrujących nad horyzontem porannych chmur połączonych z promieniami, które subtelnie rozdzielały je na kilka kłębów, uwydatniając blaskiem ich kontury. Powietrze było rześkie i przyjemnie pachniało letnią rosą.
Margaret poprawiła chustę, którą miała przewiązaną na szyi, nasuwając ją bardziej na czoło, by przykryć włosy. Wzięła głęboki oddech i naciągnęła rękawy swojej kurtki, która miała za zadanie chronić ją przed wiatrem. Popchnęła furtkę i weszła do stajni. Przeszła wzdłuż, zastanawiając się, którego z wierzchowców powinna wybrać na przejażdżkę, o tak wczesnej porze. W końcu nie jeździła od dobrych kilkunastu lat, a konie były ujeżdżane wyłącznie przez Tristana i Agnes. Machnęła ręką w powietrzu i doszła do samego końca pomieszczenia, zatrzymując się przy dziesięcioletniej, gniadej klaczy, która była koniem pełnej krwi angielskiej.
- Ty będziesz odpowiednia. Z tego, co mówiła Agnes, jesteś łagodna i odpowiedzialna. Chodź Emmo. Co ty na to, żeby się przejechać?
Klacz z zadowoleniem opuściła lekko głowę i skierowała swoje uszy na wprost Margaret, przypatrując się jej z uwagą. Kiedy w powietrzu nastała cisza, Emma swobodnie schyliła się do siana.
- Chyba ktoś mnie jednak lubi, co?
Lady McFarlane poklepała ją lekko po pysku, podsunęła małą marchewkę na zachętę, po czym wyprowadziła ją z boksu. Zawahała się, nie wiedząc, czy w ogóle pamięta jeszcze jak osiodłać konia. Nie chciała prosić o to masztalerza*, którego i tak, po drodze do stajni, nigdzie nie zauważyła. Niepewnie wzięła do ręki czaprak**, przeszła z nim na druga stronę i delikatnie zarzuciła go na grzbiet. Na nim umocowała siodło, po czym ostrożnie opuściła popręg***. Upewniwszy się, że wszystko jest odpowiednio przymocowane, włożyła stopę w strzemiono i zamaszystym ruchem odbiła się od ziemi, przerzucając drugą nogę nad grzbietem konia. "Ha! Udało się za pierwszym razem! Dzięki Bogu, że mam w sobie jeszcze tę młodzieńczą energię." Zaśmiała się pod nosem i wierzchem dłoni otarła kroplę potu z czoła. Chwyciła za wodze, przyłożyła łydki do konia i zrobiła wypychający ruch biodrami, informując klacz, żeby ruszyła stępem, a potem rozpędziła się do kłusu.
Po kilku minutach były już przy linii brzegowej Kinghorn Beach. Przed nimi rozpościerała się otwarta przestrzeń, wyraźnie oświetlona wschodzącym słońcem, które wynurzało się z zatoki Firth of Forth. Widok ten bez wątpienia zapierał dech w piersiach. Margaret zatrzymała Emmę. Odchyliła lekko głowę do tyłu i pozwoliła promieniom słonecznym otulić swoją twarz.
- Powiedz mi, czy życie nie mogłoby takie być? Bez żadnych trosk, problemów i zmartwień? Czy nie mogłoby być błogą sielanką, gdzie wszyscy byliby szczęśliwi i radośni? Bez zawiści, nienawiści i złości? - Margaret westchnęła i powiodła wzrokiem po horyzoncie.
Klacz, na słowa lady McFarlane, pokręciła pyskiem i głośno parsknęła. Piasek pod kopytami ewidentnie był dla niej atrakcją, zważywszy na to, że w przeciągu krótkiej chwili zdążyła zrobić w nim głęboki ślad.
- Tobie też należy się odrobina wolności i szaleństwa. - Margaret poklepała konia po szyi. - To co, gotowa?
Klacz niepewnie przeszła ze stępu w kłus, po czym rozpędziła się do galopu, by osiągnąć najszybszą możliwą dla siebie prędkość. Cwał. O to chodziło. Mimo skupienia na drodze, by nic się żadnej z nich nie stało, Margaret uśmiechała się od ucha do ucha. Chusta już dawno zsunęła się z głowy, a starannie ułożona fryzura straciła swój pierwotny kształt. Wszystko to nie miało żadnego znaczenia. W tym momencie nic się nie liczyło. Margaret miała wrażenie, że Emma zamiast cwałować, leci w powietrzu. Zamknęła na chwilę oczy, pozwalając zwierzęciu na przejęcie całkowitej kontroli.
![](https://img.wattpad.com/cover/347904044-288-k832453.jpg)
CZYTASZ
Lady McFarlane (zakończone / v. 1)
ChickLitLiteracki debiut Tarn Hutton. To opowieść o życiu, miłości i o mocy jaką jest rodzina. XX-wieczna Szkocja i rodzinna tajemnica skrywana przez nestorkę rodu Kinghorn. Lady McFarlane, po podjęciu jednej z ważniejszych dla niej decyzji, postanawia p...