Rozdział VII - kwiecień 1912 roku

3.1K 115 152
                                    

10 kwietnia 1912 roku

Brodie McGregor pomógł lady McFarlane wysiąść z auta, po czym udał się, by wskazać obsłudze bagaże do zabrania.

- Pomieściłby Szkocję.

- Co takiego?

- Pomieściłby całą Szkocję i jeszcze zostałoby trochę miejsca.

- Nie pomieściłby, Maggie, mimo, że ma dwieście sześćdziesiąt dziewięć metrów długości, trzydzieści metrów szerokości i waży niespełna pięćdziesiąt trzy tysiące ton. To pozwala na pomieszczenie dokładnie dwóch tysięcy czterystu trzydziestu pięciu pasażerów.

- Ilu? - Margaret uniosła brwi.

- Proszę, kochanie, nie każ mi tego powtarzać – zaśmiał się Brodie.

- Nie zamierzam. A na kazania będę miała jeszcze czas. Ty go zbudowałeś?

- Do mnie należała architektura maszynerii i zaprojektowanie silnika. Nad budową pracowało ponad trzy tysiące robotników.

Lady McFarlane przeniosła wzrok z burty statku na Brodie'go i kiwnęła głową z uznaniem.

- Czyli bez ciebie ten olbrzym by nie wypłynął?

- Można tak powiedzieć. Długo nad tym pracowałem razem z Wilding'iem. Silnik składa się z dwóch czterocylindrowych maszyn parowych potrójnego rozprężania i niskoobrotowej turbiny na parę odlotową. Ma trzy śruby napędowe, a jego prędkość rejsowa wynosi dwadzieścia jeden węzłów [1], chociaż maksymalna prędkość to dwadzieścia cztery węzły.

- Brodie, kochanie, mógłbyś jakoś tak, no nie wiem, mówić do mnie po angielsku? – Margaret zrobiła zniesmaczoną minę. – Nic z tego nie rozumiem. Popłynie ten statek czy nie?

- Popłynie i to jeszcze jak! Będziesz zadowolona.

- No nie wiem. Jest chociaż odrobinę bezpieczny? Nietrudno dzisiaj o jakąkolwiek tragedię.

- Maggie, ten liniowiec jest niezatapialny!

Brodie objął lady McFarlane ramieniem i westchnął z dumy. Usłyszał nagle znajomy głos zza pleców.

- Ach, panie McGregor!

- Panie Andrews, jakże miło pana widzieć! Pozwoli pan, że przedstawię. Lady Margaret McFarlane, hrabina wdowa Kinghorn. Margaret, to jest pan Thomas Andrews, główny projektant statku.

Mężczyzna ukłonił się i pocałował dłoń Margaret.

- Miło mi poznać. Pan McGregor wiele mi o pani opowiadał.

- Doprawdy? – Lady McFarlane spojrzała podejrzliwie na Brodie'go.

- Same dobre rzeczy, Margaret. Nie śmiałbym inaczej. - Mężczyźni zaśmiali się. - Panie Andrews, mogę panu w czymś pomóc?

- Zobaczyłem pana w tłumie, chciałem się przywitać i życzyć udanego rejsu. Na marginesie, jestem z pana szalenie zadowolony. Szepnę kilka słów na pana temat komu trzeba. - Szturchnął Brodie'go w ramię w przyjacielski sposób.

- Ależ nie jest to konieczne .

Brodie poczuł lekkie zawstydzenie. Andrews przeniósł wzrok na Margaret.

- Może być pani dumna z pana McGregora. To niesamowicie zdolny inżynier! Kłaniam się, życząc jeszcze raz spokojnej podróży. I liczę, że spotkamy się na uroczystej kolacji na cześć kapitana Smith'a [2].

- Przepraszam, panie Andrews! Chciałabym się tylko upewnić, czy to prawda, że...

- Prawda najświętsza! – przerwał jej, powoli się oddalając. - Potrzeba trzech milionów nitów i wiele potu, żeby zbudować taki piękny statek [3]. Może być pani spokojna. Zapewniam, że RMS „Titanic" jest niezatapialny. – Ukłonił się i wszedł na pokład, znikając im z oczu.

Lady McFarlane (zakończone / v. 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz