Wspólna noc

191 41 73
                                    

Gerard otworzył drzwi. Wziął mnie za rękę i wciągnął do pierwszej z naszych wspólnych komnat. Była większa niż mój dotychczasowy pokój. Wystrój nie był jak dziewczęcy, jak w pomieszczeniu, które zajmowałam przez ostatnich kilkanaście lat. Subtelne róże i delikatne srebrne akcenty były zbyt infantylne dla młodego małżeństwa. Właśnie dlatego miejsce, które miałam przed sobą, ociekało złotem i czerwienią. Meble w kolorze ciemnego drewna byłyby wizualnie zbyt ciężkie, gdyby nie przepiękne zdobienia i kolumienki, które świadczyły o tym, że podczas ich produkcji wykorzystano magię. Widziałam drzwi, które – jak się okazało – prowadziły do pokoju z niewielką biblioteczką, biurkiem, krzesłem i szezlongiem ustawionym pod wysokim oknem. Pomiędzy regałami były następne drzwi. Domyśliłam się, że prowadzą one do sypialni. Z pewną dozą niepewności przekroczyłam jej próg.

Sypialnia była wyposażona w niewiele sprzętów. Stało w niej ogromne łóżko, dwa niskie nakastliki po obu stronach wezgłowia, toaletka z owalnym lustrem i szafa z podwójnymi drzwiami. Ciemnozielone draperie i złote dodatki sprawiały, że wystrój był jednocześnie przytulny i wyrafinowany. Jednak tym, co najbardziej mnie ucieszyło, był balkon z przeszklonymi drzwiami sięgającymi od sufitu do podłogi. A dokładnie naprzeciwko nich znajdowało się przejście do niewielkiej, ale komfortowej łazienki z wanną, która po dzisiejszym dniu wyglądała niezwykle kusząco.

– Zadowolona? – spytał Gerard, obejmując mnie ramieniem.

Popatrzyłam na niego z uśmiechem.

– Jest więcej miejsca niż w mojej poprzedniej komnacie.

– Teraz jest nas dwoje. – Mrugnął do mnie.

Momentalnie spłonęłam rumieńcem. Przestąpiłam niepewnie z nogi na nogę. Czułam, że trudno mi się oddycha.

– Suknia jest piękna, ale marzę o tym, by już ją zdjąć.

W chwili, w której te słowa opuściły moje usta, zrozumiałam, jak zabrzmiały. Przerażenie musiało być widoczne na mojej twarzy, ponieważ Gerard roześmiał się w głos. Pocałował czubek mojej głowy i zaproponował:

– Pomóc ci? Te guziczki na plecach wyglądają na niemożliwe do samodzielnego rozpięcia.

Zauważył guziczki, pomyślałam, szczerząc się jak idiotka.

– Będę wdzięczna – powiedziałam na głos.

Czułam, jak jego palce przesuwają się po mojej skórze, a potem powoli, bardzo powoli rozpinają guzik po guziku. Suknia miała mocne wycięcie na plecach, więc nie powinno to trwać długo, a jednak miałam wrażenie, jak gdyby czas zwolnił. Kiedy ostatni kryształowy guzik opuścił pętelkę, Gerard pogładził moje odsłonięte ramiona i delikatnie zsunął ze mnie ciężką suknię. Nareszcie mogłam odetchnąć pełną piersią. Spojrzałam na biały materiał u swych stóp. Skojarzył mi się z wiankiem ze stokrotek. Dawniej zaplatałyśmy takie z Klarą. Zdecydowanym ruchem wyszłam z okręgu.

Stałam na środku naszej wspólnej sypialni w bieliźnie i pończochach. Obróciłam się do Gerarda. Patrzył na mnie w milczeniu, a w jego oczach dostrzegłam coś, co sprawiło, że dostałam gęsiej skórki. Rozchyliłam usta, by coś powiedzieć, cokolwiek, ale nic odpowiedniego nie przychodziło mi do głowy, więc tylko oblizałam wargi.

Przestrzeń między nami była pełna napięcia niczym powietrze przed burzą.

– Jesteś taka piękna – rzekł mój mąż, nie odrywając ode mnie wzroku.

Wyciągnął ku mnie dłoń. Identyczny gest wykonał w dniu, w którym się poznaliśmy. Wtedy mogłam go odrzucić. Fakt, że powtórzył ten ruch, oznaczał, że teraz też miałam wybór. Już wcześniej powiedział, że tej nocy może do niczego nie dojść.

TOM I. Księżniczka Pierwszego ŚwiataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz