14. Podarek zaręczynowy

321 86 199
                                    


- Mogę? - spytał, wskazując na wolny fotel.

Kiwnęłam głową.

Gerard przeczesał włosy palcami. Już widziałam u niego ten gest.

- Naprawdę myślałaś, że chcę go zabić? - zapytał wreszcie.

Postanowiłam grać w otwarte karty. Jeśli mieliśmy spędzić razem życie, to warto było być szczerym.

- Wtedy tak. W tym momencie, gdy to wspominam, uznaję, że to nie było aż tak oczywiste.

Teraz to on pokiwał głową.

- Założyłaś, że skoro jestem tym, kim jestem, to od razu wezmę się za zabijanie twoich ludzi?

Udałam głęboki namysł.

- Nie... na twoim miejscu poczekałabym z tym przynajmniej tydzień.

Uśmiechnął się.

- Uściślijmy - kontynuowałam, siadając wygodniej. - Kim właściwie jesteś? O czym marzysz? Jakie są twoje największe sekrety? I dlaczego poprosiłeś matkę o moją rękę?

- To brzmi jak wywiad szpiegowski - zaśmiał się Gerard. Chociaż wyglądał na zrelaksowanego, to miałam wrażenie, że to nie do końca prawda. - Umówmy się tak: odpowiem na niektóre twoje pytania, ale w zamian za to ty odpowiesz na jedno, nad którym to ja się zastanawiam.

Wyczuwałam tu haczyk, ale układ brzmiał sprawiedliwie, więc mimo obaw się zgodziłam. Uniosłam do góry rękę i powiedziałam:

- Słowo Księżniczki!

Po komnacie przetoczył się słaby impuls Mocy. Teraz nie było odwrotu.

Popatrzyłam wyczekująco na mojego rozmówcę.

- Zacznijmy od początku... Znasz już moje imię i nazwisko, poznałaś moich rodziców i siostrę...

- Siostrę? - przerwałam mu. Nie przypominam sobie żadnej siostry.

- Tak, siostrę - powtórzył z ledwo widocznym grymasem. - Taka naburmuszona blondynka, pamiętasz ją?

Aha. Kobieta, która wczoraj wieczorem gromiła go wzrokiem.

- Dlaczego twoja siostra jest przeciwna temu małżeństwu? - spytałam.

- Macrina słynie z tego, że nie zgadza się z niczym, co dotyczy mnie. - Wzruszył ramionami. - Jesteśmy rodzeństwem, ale nigdy nie byliśmy ze sobą blisko. Jest starsza ode mnie, a w naszym rodzinnym domu bywa rzadko.

Czułam tu niedopowiedzenie roku. Widziałam jednak, że Gerard nie chce ciągnąć tego tematu, więc nie naciskałam. W końcu mam czas i możliwości, by dowiedzieć się szczegółów. Wystarczy wysłać jedną lub dwie Strażniczki i po sprawie.

- Jak już wiesz, pochodzę z północy - mówił dalej mój narzeczony. - To wciąż Eregia, ale niektóre miejsca są tak oddalone od stolicy, że gdybyś zapytała ich mieszkańców, do kogo należy ziemia, po której chodzą, Eregia mogłaby być ostatnim, o czym by pomyśleli.

- I właśnie dlatego nazywają cię księciem północy - przerwałam mu.

Nie zaprzeczył. Interesujące. Czyli nie lubi się stroić, ale jest dumny.

- Pytałaś o mnie? - zaciekawił się.

- Nie musiałam. Może i wcześniej nie słyszałam konkretnie o tobie, ale o twojej rodzinie - owszem. Może się jeszcze okazać, że wiem o was więcej, niż przypuszczasz - zakończyłam tajemniczo.

- W każdym razie - odparł, na razie nie łapiąc przynęty ­- moja rodzina zajmuje się większością istotnych spraw na naszych ziemiach. W związku z tym odebrałem odpowiednie wykształcenie, które obejmowało nie tylko szkolenie się w Mocy, ale także łucznictwo, ekonomię, geografię, dyplomację i wiele innych rzeczy przydatnych podczas pełnienia funkcji, którą sprawuje obecnie mój ojciec.

TOM I. Księżniczka Pierwszego ŚwiataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz