Rozdział pierwszy

97 7 22
                                    

Silver

Obudził mnie rano, o szóstej, budzik mojego starego telefonu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Obudził mnie rano, o szóstej, budzik mojego starego telefonu. Nie miałam nigdy problemów ze wczesnym wstawaniem, nawet gdy prakycznie codziennie kładłam się późno spać. Czekała mnie dzisiaj niestety bardzo ciężka praca, poza którą nie miałam nic innego ciekawego do roboty. Mieszkałam w tym przytułku „Chestnut" już od dziewiętnastu lat. Osiągając pełnoletność mogłabym się stąd wynieść, szczególnie gdy spotkało mnie tutaj tak wiele złego. Ja jednak nie chciałam, nie potrafiłam zostawić za sobą tych wszystkich małych dzieci, nie z Angelicą.

Angelica miała już ponad sześćdziesiąt lat, nie wiem dlaczego do tej pory jeszcze nie odeszła na emeryturę, w środku przeczuwałam, że kochała znęcać się nad dziećmi. Jakieś dwa lata temu w końcu zostawiła mnie w spokoju, gromiła mnie jeszcze za różne niepowodzenia i błędy ale coś się zmieniło, częściowo podejrzewam o to dziwną okoliczność jaka się wydarzyła i to w tym samym momencie. Okazało się, że potrafię wykonywać jakieś nadprzyrodzone działania. Moja wychowawczyni i jednocześnie dyrektorka tego miejsca zaczęła się mnie powoli obawiać. Zmieniła też zdanie w sprawie wyrzucenia mnie stąd na zbity pysk. Oznajmiłam jej również, że nie tknie więcej żadnego dziecka. Od tamtej pory jest spokojniej, słychać czasami dużo krzyków i płaczów jest to jednak bardziej akceptowalne niż to, co robiła mi od dziesięciu lat. Gdy miałam osiem lat zmarła poprzednia opiekunka tego miejsca, Marlen. Kochałam ją jak własną matkę, była przecudowną osobą, na którą mogłam zawsze liczyć. Gdy pojawiła się Angelica moje życie zmieniło się diametralnie.

Dlatego tu zostałam, przez nią, poczekam aż odejdzie i sprawdzę nową dyrektorkę.

Nadal zastanawiałam się w jaki sposób jestem w stanie zrobić coś dziwnego. Gdy miałam dziesięć lat, wydawało mi się, że poruszyłam szklanką na odległość czy też wyhodowałam kwiatka z dziury w poduszce, niestety za każdym razem dostawałam kablem po plecach od Angelici. Bo albo coś zbiłam albo naniosłam błota, każda niesubordynacja kończyła się bardzo źle. Z uśmiechniętej ośmiolatki zamieniłam się w cichą i zamkniętą w sobie piętnastolatkę. W tamtym momencie zaczęłam się powoli trochę buntować, jednak moi rówieśnicy dołożyli do wszystkiego swoje rączki i zaczęli znęcać się nade mną, gdy przyłapali mnie na niezrozumiałych dla nich zdarzeniach. Ja mimo wszystko lubiłam to w sobie, i od tamtego momentu trzymałam to w tajemnicy. A Angelica, chcąc się mnie pozbyć, dawała mi jak najcięższą pracę, żebym w końcu sama z tego zrezygnowała i najlepiej uciekła jeszcze dziś.

- Jeszcze śpisz? – Otworzyła z impetem drzwi do mojego skromnego pokoju, w którym było okropnie zimno, jesień zaczęła się już na całego. Codziennie padał deszcz, a moja mała klitka posiadała tylko dwa małe żeberka grzejnika.

- Nie – odpowiedziałam.

- Wstawaj więc i zapieprzaj do kuchni przygotowywać śniadanie. – Wyczłapała się z pokoju. Dzisiaj także dokuczało jej biodro, miałam nadzieję, że niewiele jej już zostało. Wstałam i ubrałam się szybko w moje ulubione czarne jeansy i ciepłą, już starą bluzę. Zresztą wszystkie ciuchy jakie posiadałam były w opłakanym stanie. 

Bez powrotu - ZAKOŃCZONA - w trakcie korektyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz