Rozdział osiemnasty

35 3 5
                                    

Elijah 

Nie wiedziałem czy to dobry pomysł, by jechać z Silver do jej sierocińca. Pomyślałem jednak, że przyjaciółka pewnie będzie potrzebowała wsparcia. Na pewno ośrodek kojarzył jej się bardzo emocjonalnie, nie chciałem, żeby była w takim momencie sama. Poza tym dyrektor poprosił mnie o to bym miał na nią oko. 

- Wiesz, że za tydzień jest bal zimowy? - zapytałem w drodze. Greg zamknął za sobą okno, żeby nam nie przeszkadzać.

- Serio? 

- Tak, chciałabyś ze mną pójść? - Byłem tam tylko raz, sam, na pierwszym roku i jakoś nie specjalnie miałem ponownie na to ochotę. Ale jeśli Siler chcę to mogę z nią iść. Dla niej. 

- Pod warunkiem, że Joshua pójdzie z nami. 

- Yyy, okej? - Miotały mną uczucia, czułem lekkie rozczarowanie ale i ekscytację. 

Silver opowiedziała mi, do czego doszło między nimi i że wcale to nie zakończyło sytuacji między nią a Hugo, który o dziwo w tym tygodniu wcale jej nie irytował. Bałem się tylko tego, że to jakaś pieprzona cisza przed burzą. Poczułem nawet niepokój, gdyż pomyślałem, że może to być związane z nadchodzącym balem. 

- Chyba nie stresujesz się tym, że pojawimy się na balu w trójkę? - zapytała i złapała mnie za dłoń. 

- Nie, tak tylko o czymś myślałem. - Nie chciałem jej mówić co właśnie wpadło mi do głowy. Dokładanie jej zmartwień, nie było dobrym pomysłem.  

- Będę potrzebowała sukienki. Znasz jakieś sklepy z elegancką odzieżą? 

- Tak, pójdę z tobą w poniedziałek po lekcjach. Mają wtedy dłużej otwarte. 

- Super, dziękuję! - Cmoknęła mnie w policzek. 


Gdy dojechaliśmy na miejsce i Silver wysiadła z auta, nie zdążyłem jeszcze dobrze otworzyć drzwi gdy dziewczyna podbiegła do mnie i rzuciła mi się na szyję.

- Co się stało? - Przytuliłem ją mocno do siebie i usłyszałem, że dziewczyna płacze. Spojrzałem na budynek, który był w trakcie generalnego remontu. Dookoła były porozstawiane rusztowania. Domyśliłem się w jakim stanie musiał znajdować się kiedy go opuszczała. 

W końcu otworzyły się drzwi w których stała wysoka i młoda czarnowłosa kobieta. 

- Witajcie już jesteście, super. Zdążyliście na obiad. - Silver oderwała się ode mnie. Poprawiłem jej lekko rozmyty tusz. Odwróciła się do kobiety z konsternacją na twarzy.

- Kim jesteś? - Przyjaciółka złapała mnie za dłoń w ramach otuchy.

- Arlo pewnie ci nie powiedział. Chodźmy do środka, wszystko wam opowiem. 

Dyrektorka ośrodka, jak się domyśliłem, zaprowadziła nas na stołówkę. W środku panował również rozgardiasz. Remont trwał na całego. Oczywiście w sobotę po południu nie było już pracowników, ale dookoła leżały ich sprzęty. 

Eleanor Anderson zaczęła opowiadać jak tu trafiła. W tamtym roku skończyła doktorat z psychologii dziecięcej i za sprawą znajomości adwokata naszego dyrektora, dostała propozycję pracy jako opiekunka tego sierocińca. Arlo przekazał bardzo duży budżet na remont oraz usprawnienia w zarządzaniu sierocińca, wspomagając również szkołę do której uczęszczali podopieczni. Przy okazji okazało się, że poprzednia dyrektorka trafiła do więzienia razem ze swoim bratem, który pracował jako księgowy w tej szkole. Prali i wyciągali pieniądze wykorzystując system oraz znęcając się nad dziećmi. A ich zleceniodawca, oskarżony za gwałt, główny dyrektor placówek, który miał pod sobą jeszcze bibliotekę miejską oraz przedszkole, powiesił się zanim dotarł na sprawę sądową. Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem. Sama Silver była w głębokim szoku. Było mi przykro, że te dzieci musiały się tyle wycierpieć. Gdyby nie Sil, to tutaj nigdy nic by się nie zmieniło. To było straszne.

Bez powrotu - ZAKOŃCZONA - w trakcie korektyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz