Rozdział dziewiąty

24 3 0
                                    

Hugo

Mania na punkcie Silver nie zmalała, nawet Lili nie była mi w stanie pomóc, choć starała się wielokrotnie. Tym razem zdecydowałem się wyjść na imprezę z przyjaciółmi, zostanie samemu w pokoju nie wchodziło w grę. Nie potrafiłem usiedzieć na miejscu. Męczyłem się cały tydzień. Dziura w brzuchu powiększała się. Nie byłem już na nią zły, za to, że od razu nie powiedziała, że nigdy z nikim nie była. Teraz byłem wkurwiony tylko i wyłącznie na siebie. Z góry założyłem, że w sierocińcu, gdzie dzieciaki latają luzem, dzieją się prokurwione rzeczy. A seks, nie powinien być żadnym tabu. Przecież mieszkają tam młodzi ludzie, u których hormony buzują tak intensywnie, że na pewno musiały dziać się jakieś akcje. 

Jestem pojebany. 

Moje nogi zamiast poprowadzić mnie na imprezę zaniosły mnie do pokoju Silver. Stałem tam parę dobrych minut, starając się powstrzymać przed czym co zamierzałem zrobić. Kiedy w końcu zapukałem nikt mi nie otworzył, zapukałem więc jeszcze raz ale nadal zastałem ciszę. Odblokowałem drzwi, które nadal nie były zabezpieczone magią, ale w pokoju nikogo nie było. Momentalnie poczułem ciśnienie. Skoczyło mi w błyskawicznym tempie. Pobiegłem więc do pokoju Joshua, który był równie pusty. Adrenalina dała mi kopa dzięki czemu znalazłem się w pokoju Elijah po paru sekundach. Zapukałem, całkiem zbyt gwałtownie. Po chwili otworzył mi drzwi chłopak. Musiał wyjść świeżo spod prysznica, trzymał ręcznik w ręku, a z jego włosów kapała woda. 

- Wow, Hugo. Co ty tutaj robisz? - Wyglądałem na chorego desperata, ale Teoria Przyjemności nie jednego wprowadziła w szaleństwo.

- Szukam Silver.

- Nie ma jej tu.

- Jak to nie ma jej, to gdzie ona jest?

- A co cię to interesuje? - Mały skurwiel.

- Muszę z nią porozmawiać.

- Już wystarczająco dramy narobiłeś.

- Ty wiesz. - Powiedziała mu, ta mała cipka mu powiedziała.

- Wiem. Nie wiem jednak jaki masz do niej biznes, ale nie wyglądało na to, że ci się podobała, żeby korzystać aż z takich środków. No, no, nasz łobuzerski amant uczepił się sieroty, kto by się spodziewał? - Zadrwił ze mnie. Szczerzył te swoje metalowe krzywe zęby i poprawiał okulary. 

- Bo mi się nie podoba. - Pokręcił tylko głową.

- Daj mi do niej numer.

- Ha ha ha! - Typ trzasnął mi drzwiami przed nosem. 

Będę musiał inaczej załatwić kontakt do niej. Jeśli Joshua też nie było, to najprawdopodobniej byli razem. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i zadzwoniłem do Iana.

- Nie przeszkadzam? - Na szczęście nie słyszałem żadnych dziwnych dźwięków w słuchawce, tylko muzykę.

- Co jest? 

- Czy mógłbyś mi załatwić numer telefonu?

- Czyj?

- Ostatni nowy zarejestrowany na nazwisko Black. - Na bank musiał ogarnąć jej abonament, bo niby skąd sama miałaby na to pieniądze.

- Daj mi pół godziny. - Rozłączył się, a ja w końcu poszedłem na imprezę do Mike'a.


Jego pokój był większy. Miał dzianych starych, którzy dawali mu na wszystko. Dzięki czemu jego każda impreza była epicka. Nie brakowało dobre żarcia i luksusowego alkoholu. Mi wystarczało piwo, ale co kto lubi.

Bez powrotu - ZAKOŃCZONA - w trakcie korektyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz