Rozdział czternasty

27 3 4
                                    

Elijah

Dramatyczny budzik obudził mnie z samego rana w taki sposób jak nigdy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Dramatyczny budzik obudził mnie z samego rana w taki sposób jak nigdy. Pierwszy raz od ponad trzech lat nie miałem ochoty wstać. Ani siłka, ani szkoła, nic nie było w stanie mnie dzisiaj wyrwać z pościeli. Wczorajszy atak wykonany przeze mnie na nauczycielu był dosłownie skokiem na głęboką wodę, odwaga jaka mnie wtedy ogarnęła nie opuściła jeszcze mojej krwi. Sam nie wierzyłem w to co się zaczęło ze mną dziać. Położyłem się z powrotem. Podjąłem decyzję, że w końcu nadszedł, czas by olać choć raz szkołę.

Nie wiem ile spałem ale zerwałem się w końcu gdy zadzwonił telefon. Spojrzałem na ekran i poczułem jak oblewa mnie wstyd kiedy zobaczyłem imię na ekranie.

- Słucham - odchrząknąłem.

- Myślałem, że pojawisz się dziś na zajęciach. - Zaraz ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłem je magią nie zastanawiając się nad tym kto to może być.

- Joshua wybacz, nie byłem dziś w stanie. Chyba zostanie mi to wybaczone. Do tej pory nigdy nikt na mnie nie narzekał. Z żadnego powodu. Dzisiaj siedzę w pokoju i nigdzie się stad nie ruszam.

- Nie, no jasne, rozumiem. Trochę się zmartwiłem. Żałujesz? - szepnął do słuchawki.

- Nie. - Od razu odpowiedziałem na jego pytanie. Dreszcz przebiegł mi po plecach na samą myśl o wczoraj. - Nigdy niczego nie będę z tobą żałować. - Zrobiło mi się gorąco. Czy ja właśnie wyznałem mu jakieś uczucia? Ja, introwertyk? 

- Elijah. - Usłyszałem za sobą spokojny głos Silver.

- Josh wybacz, widzimy się później. - Rozłączyłem się nie czekając na odpowiedź.

- Przepraszam. 

Dziewczyna zamknęła za sobą drzwi, położyła na łóżku tacę ze śniadaniem, przyniosła mi moje ulubione jedzenie. Jajecznica, boczek, pomidorki. Do tego banan. Kawa w termosie i babeczka czekoladowa. Spojrzałem na nią, a jej brązowe oczy zaszkliły się tak mocno, że poczułem ucisk w brzuchu. Podszedłem do niej szybkim krokiem rzucając telefon na łóżko i przytuliłem tak mocno jak tylko potrafiłem. Silver spięła się lekko nie wiedząc co powinna robić, objęła mnie mimo wszystko po kilku chwilach, pochlipując po cichu.

- Proszę cię nie płacz. - Puściłem ją i złapałem delikatnie za policzki, wycierając łzy kciukami. Nie mogłem nadążyć ale starałem się jak potrafiłem. - To ja cię przepraszam. Wszystko to jest moja wina.

- Nie, to moja wina masz rację. Za dużo namieszałam. Nie chcę byś czuł się przeze mnie źle. Nigdy nie miałam tego na celu naprawdę Eli. Nigdy. Chcę być dla ciebie, chcę być też sobą. I nie jest to łatwe, wszystko się popieprzyło. Sama się gubię. Doświadczyłam już dużo, o wiele za dużo. Tu mogłam w końcu się otworzyć na świat, poczuć radość, poznać wspaniałych ludzi. Trochę mnie też to wszystko przytłoczyło, na dodatek cała sprawa z Hugo. Ale mam was. Całą waszą trójkę. Ty, mój piękny i najmądrzejszy przyjaciel, Joshua, który wprowadza w moje życie zawsze promienie słońca i dba o mnie jak nigdy, nawet Arlo, który dotrzymuje słowa, daje mi szansę i chroni. Od każdego z was coś dostaje. A ja co wam daję? Tylko chaos. - Znowu zaczęła płakać.

Bez powrotu - ZAKOŃCZONA - w trakcie korektyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz