Rozdział XXII

4 1 0
                                    

Ku jej uldze, Arthur nie wspominał o ich wczorajszym spotkaniu. Na treningu nie rozmawiali ze sobą, skupieni na wykonywaniu zadań.
Dochodziło południe. Po ośmiu godzinach ćwiczeń i walk, w końcu się przebierała.
Dzisiaj miała misję z Arthurem. Pierwszą, którą mieli odbyć razem w terenie.
Inga nie była pewna, czy jest podekscytowana. Ciągle miała lekki mętlik w głowie po wczorajszym wyznaniu Arthura. Miała nadzieję, że ich sprawy osobiste nie przeszkodzą im w realizacji misji.
Założyła torbę na ramię i wyszła z szatni. Arthur już na nią czekał, oparty o ścianę.
Uśmiechnął się na jej widok.
- Zaczynamy za kilka godzin - odezwał się - Mamy tam od razu jechać i przygotowywać się.
Skinęła głową.
- Masz dokumenty? - zapytała.
- W torbie. Pokażę ci w drodze.
Ponownie skinęła głową. Arthur podniósł rękę z kciukiem w górze.
- Masz miły dom - westchnął - To chyba moje ulubione miejsce. Szkoda, że do niego dzisiaj nie zajrzymy.
Spojrzała na niego z ukosa, próbując się nie uśmiechnąć.
Co jej się nie udało, bo po zaledwie paru chwilach jej twarz rozjaśniła się. Odetchnęła.
- Chodź - powiedziała do Arthura i obróciła się, kierując się do wyjścia. Słyszała za sobą jego kroki, które po chwili zrównały się z nią.
Wyszli z kwatery i po kilkunastu minutach marszu doszli do stacji. Było wyjątkowo pusto i cicho. Oprócz nich stało jedynie parę innych osób, ze wzrokiem wbitym w niewielkie tablety, unoszące się w postaci iluzji nad zegarkiem na ręku. Ich jeszcze nie było na nie stać; kosztowały mniej więcej tyle, co kiedyś telefony sprzed kilku wieków.
Komórki ciągle były sprzedawane, jednak były zdecydowanie mniej popularne. Zaopatrzała się w nie głównie uboższa część społeczeństwa, której nie było stać na płyty iluzyjne.
Nadjechał pociąg, przypominający metro. Były one teraz niezwykle popularne; trudno było znaleźć miejscowość bez nich.
Weszli, zauważając, że i tu tłum nie jest wielki. Ciągle były godziny pracy; wracali głównie uczniowie do domów.
Zajęli dwa wolne miejsca w niewielkim przedziale. Tu byli sami, ku ich uldze. Nikt nie powinien słyszeć tej rozmowy.
Prawdopodobnie wezwano by Kompanię a na to nie mogli sobie pozwolić.
Arthur podał jej plik dokumentów.
- Tu są szczegóły - Pokazał jej palcem przydługi akapit. Przebiegła po nim wzrokiem.
- Mamy po prostu powybijać ludzi z tego magazynu? - zapytała, marszcząc lekko brwi.
Arthur skinął głową.
- Z tego co tu mamy, to tak. Mniej więcej.
Pokiwała głową, czytając kolejne zdania na pliku kartek.
W końcu oddała je Arthurowi.
- Mamy wystarczające materiały, by podszywać się pod kogoś z ich oddziałów.
- To ryzykowne - zauważył Arthur - Nie lepiej zaatakować z ukrycia?
Zamyśliła się.
- Któreś z nas musi dokonać rozpoznania - dodał po chwili namysłu - Co ty na to?
Zerknęła na niego i zastanowiła się.
- To... może zadziałać - stwierdziła. Arthur uśmiechnął się.
- Świetnie - Przeciągnął się - Mamy niemal godzinę drogi. Chcesz się przespać?
Z jakiegoś powodu słowa, które wypowiedział wczoraj wieczorem, zabrzmiały echem w jej umyśle. Zarumieniła się lekko.
Ignorowała ciekawskie spojrzenie Arthura, który wpatrywał się w nią dziwnie miękkim wzrokiem.
Przełknęła ślinę.
- Ty możesz - wymamrotała - Ja to jeszcze raz przeczytam.
Miała niemal wrażenie, że wyglądał na nieco zawiedzionego. Po chwili jednak zauważyła dziwny błysk w oku chłopaka.
- Okej.
Odwrócił się do niej plecami i nim zdążyła zaprotestować, położył się na jej kolanach z błogim wyrazem twarzy.
- Hej!
- Jest wygodnie. Nie przeszkadza ci to, prawda? Bo mi się podoba.
Zrobiła wielkie oczy i zamrugała w szoku.
- Wstań - rozkazała szeptem - Arthur!
Otworzył oczy.
- Ładnie mówisz moje imię - powiedział z namysłem, jakby nie zdawał sobie sprawy, że wypowiedział te słowa na głos.
Zaczerwieniła się ze wstydu.
- Jesteś beznadziejny - wymamrotała. Arthur zarumienił się lekko, jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę, że Inga go usłyszała.
Nie cofnął jednak tych słów i prawdopodobnie nie zamierzał. Inga odwróciła od niego wzrok i wyjrzała przez okno. Poruszali się niezwykle szybko. Krajobraz po drugiej stronie był bardziej rozmazaną plamą niż roślinami czy budynkami.
Patrzyła przez chwilę, ale w końcu przeniosła swój wzrok na śpiącego Arthura. Jego włosy opadły na oczy, potargane przez wiatr na zewnątrz. Niepewnie wyciągnęła rękę i odgarnęła je, po czym cofnęła dłoń, jakby oparzona.
Odwróciła szybko wzrok, decydując się ponownie spojrzeć na rozmazany krajobraz za oknem.
Czuła lekkie mrowienie w palcach, które miały kontakt z włosami Arthura i jego skórą.
Oparła głowę o szybę, przymykając oczy. Nagle poczuła się zmęczona i chociaż nie zamierzała zasnąć, potrzebowała chwili bez obrazów malujących się przed nią.
Musiała się skupić. Już teraz musiała oczyścić umysł z myśli, które mogły jej przeszkodzić w misji.
Wyobraziła sobie akapity w dokumentach, które im dano. Przypomniała sobie plan budynku i okolicy. Znajdował się wśród drzew, co działało na ich korzyść.
Musieli jedynie znaleźć kogokolwiek, kto ma dostęp do budynku i odebrać mu mundur.
Mieli na pewno kamery. Otworzyła oczy. Potrząsnęła Arthurem, który po chwili zamrugał i skrzywił się.
- Już jesteśmy? - zapytał ochrypniętym od snu głosem. Inga potrząsnęła głową.
- Będziesz musiał zhakować kamery.
Arthur wstał.
- Zacznę teraz - wyciągnął telefon. Nie miał laptopa; nie było go na niego stać. Poza tym nie przypuszczali, że będzie mu potrzebny.
Po paru minutach Arthur westchnął.
- Ten system jest poza moimi możliwościami. Musimy je jakoś ominąć.
Inga skinęła powoli głową, myśląc.
- Chyba że...
Wyciągnęła jeszcze raz dokumenty. Fabryka, do której jechali, miała być opustoszała, nie licząc paru ludzi, przenoszących nieznane im towary.
Dwoje z nich, ważniejsi przedstawiciele, mieli spotkać się z kimś z innej firmy, by omówić współpracę.
Ich również miało być dwoje.
- Podszyjemy się pod nich - Wskazała palcem dwa imiona i nazwiska - Ale najpierw musimy się ich pozbyć.
Arthur zawahał się.
- Jesteś pewna?
- Tak.

The Beginnig of Beatiful WorldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz