Zoo

352 22 2
                                    

U budziłam się a bardziej Willy mnie u budził gdy wstawał z łóżka by się ogarnąć. Jego śliczne brązowe loki był w każdą stronę jak ja go uwielbiam w takim wydaniu.

-Dzień dobry-przywitałam się rozciągając się na łóżku.

-No dzień dobry śpiochu, nareszcie wstałaś chodź za 5 minut musimy iść do samochodu-powiedział i wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi. Ubrałam się w czarne luźne spodnie i do ego biały golf z czarnymi butami, a włosy spięłam w wysokiego kucyka od razu pobiegłam do biurka bo wiedziałam że James trzyma tam gumy i zawsze wie że je podbiorę, ale nigdy mi awantury o to nie zrobił. Miętowe moje ulubione. Willy czekał na mnie wraz z starcem na dole pędem zbiegłam do nich i wyszliśmy z domu Jamesa gdzie reszta ogarniała resztę planu. Na zewnątrz czekał na nas transporter dla Abigel. Najstarszy z naszej trójki kierował, ja siedziałam niestety pośrodku nienawidzę tego miejsca! 

*

Dojechaliśmy pod zoo Wonka dał mi czekoladkę szalonej nocy, którą dałam strażnikowi i po chwili zasnął, żeby nie było godzina 7 nad ranem była i szczęście że otwierali je dopiero o  9:30. Poszliśmy po Abigel ja siedziałam na jej grzbiecie Willy ją prowadził a z tyłu był Całka pilnujący by żyrafa nie zatrzymała się w połowie albo by mnie nie zrzuciła. Zapakowaliśmy żyrafę do transportu ale jak na złość nie była dostosowana do jej wzrostu i była widoczna oraz zapomniałam wspomnieć o tym że pożyczyliśmy flamingi by taranowały skrzyżowania w całym mieście. Z tyłu byłam ja wraz z brunetem a samochód prowadził siwowłosy, gdy dojeżdżaliśmy pod katedrę swą misję musiała wykonać Nitka dziewczyna miała za zadanie podrzucić księdzowi Juliuszowi cukierki miętowe które żyrafa uwielbia i tak też zrobiła. Całka wysłał Abigel do środka budynku który robił zamieszanie i to nie małe słyszałam księdza i jego ,,poddanych,, czyli chórek.

-To jest dzień zagłady! Stajemy przed obliczem Boga zostaniemy rozliczeni z grzechów naszych! Ratuj się kto może-krzyczał ksiądz.

-O nie! O nie! O nie!-śpiewał chórek uciekając przed Abigel.  A ja wraz z chłopakami pobiegłam do butki telefonicznej w której stał Lary. Ksiądz zadzwonił do centrali gdzie była Ludka, która połączyła go z Larym.

-Halo?

-Dzień dobry tu oddział zwierzą zagubionych-przywitał się chłopak a my udawaliśmy zwierzęta-Ciszej tam! Oczywiście już wzywam posiłki proszę się nie martwić-powiedział i rozłączył się a my skakaliśmy z radości że ten plan idzie perwekcyjnie.

Całka wraz z Larym i Porcelią prowadzili transporter dla żyrafy do środka gdzie ksiądz był nam wdzięczny, ale nie spodziewał się że w środku ukrywa się Nitka, Willy i ja.

-Najpierw okropna strażniczka a później żyrafa-zarządziłam i pobiegliśmy do kapliczki. Wonka położył na siedzeniu czekoladkę a ja położyłam kartkę z napisem ,,Za ciężką pracę,, a staruszek spuścił ją na dół. 

-Damy radę?-spytała dziewczyna.

-Oczywiście że tak powiedział Wonka i wszedł na kratę, podając mi i Nitce rękę do pomocy.

-Powodzenia!-krzyknęli z góry.

-Powodzenia!-odkrzyknęła nasza trójka jadąc na dół. Słyszałam że udało się złapać Abigel do transportu i ojciec Juliusz był im wdzięczny i mógł zrobić pogrzeb jakiegoś tam barona, aż chciałam się śmiać że nie wiedział co się będzie na dole wyprawiać.

MIŁOŚĆ DO CZEKOLADY-TIMOTHEE CHALAMETOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz