Pov:Olivia
Niech będzie idziemy na to-chodziły mi te słowa po głowie dobre kilka minut. Zgodził się wyjechać wszystko teraz legło w gruzach wracam do piekła i już go nie zobaczę. Nie pośmiejemy się, nie porozmawiamy, nie będzie się uśmiechał do mnie, każdy poranek będzie szary i monotomny bez kolorów i już nie będę jego czekoladką.
-Olivia wszystko dobrze?-spytał stając przede mną zasłaniając mi widok na dorosłych. Nic nie powiedziałam tylko zatopiłam swą twarz w jego płaszcz i zaczęłam płakać. Chłopak również mnie przytulił i poczułam na swych włosach wodę, a dokładnie słone łzy które wydobywały się z oczów bruneta on również nie chciał tracić tego wszystkiego. Gdy oderwaliśmy się od siebie mogłam na spokojnie powiedzieć.
-Zgadzam się jeśli tak będzie lepiej dla moich przyjaciół.
-Mądre dzieci-odparł Szlagwart.
-Ale pod jednym warunkiem-powiedziałam na co każdy się zdziwił wraz z Willym.
-Odprowadzę Wonkę pod same drzwi pensjonatu ciotki.
-Ni..-zaczął ojciec ale Szlagwart mu przerwał.
-Niech będzie jeśli chcą się pożegnać to niech mają tak Haroldzie-powiedział i wyszedł a Wściubonos i Figielcukier za nim. Rodzice szli za nam nic do siebie nie mówiliśmy nie wiedziałam jak zacząć rozmowę i tak samo miał Willy. Widziałam w jego oczach smutek i żal że wszystko się tak skończyło. 10 minut później staliśmy pod pensjonatem mej ciotki, rodzice stali na moście i tylko czekali aż chłopak wejdzie do środka a ja do nich wrócę.
-A więc to koniec-zaczął.
-Niestety obiecaj mi jedną rzecz Willy, nigdy o mnie nie zapomnisz.
-Mogę to obiecać, jeśli ty uczynisz to samo-powiedział a ja kiwnęłam głową- Na paluszek tych obietnic się nie łamie.
-Na paluszek-powiedziałam i skrzyżowaliśmy swoje małe palce u prawych dłoni. Po oderwaniu ich wtopiłam ponownie swą twarz w płaszcz bruneta ale bez płaczu tylko się cała trząsłam. Ręka chłopaka głodziła mnie po plecach by mnie uspokoić, miał być to koniec naszej relacji która trwała zaledwie 8 dni- Nie chcę kończyć tej przyjaźni-wychlipałam.
-Nie zakończymy jej to mogę ci obiecać. W przyszłości się spotkamy obiecuję ci to Olivio a ja zawsze dotrzymuję obietnic czekoladko.
-Dobra koniec tego Olivia idziemy-powiedziała matka i z niechęcią oderwałam się od Wonki. Machałam mu cały czas do puki nie straciłam go z oczów.
Pov:Willy
Zniknęła, nie widziałem już jej stanąłem tam jak głupek licząc że może wróci, że ucieknie i wtuli się we mnie a ja znów poczuję jej zapach. Nic mnie tak bardzo nie bolało od lat.
-A więc pakujemy się?-usłyszałem pytanie Skrubicz gdy otworzyła drzwi.
-Tak-odpowiedziałem i poszedłem spakować się ze smutkiem i spuszczoną głową. Pakowanie wyobrażałem sobie inaczej. Marzyłem że moja mała czekoladka będzie przy mnie i rozmawiała ze mną, śmiała się i rzucała we mnie poduszką jeśli ją zdenerwuję, ale to tylko głupie marzenie jakbym mógł cofnąć czas to bym to zrobił bez wahania. Opuściłem budynek z walizką w ręce i szedłem do portu gdzie czekali na mnie biznesmeni wraz z policjantem, który wsadził mi dwa razy głowę do fontanny, od tamtego czasu trochę przytył.
-Pan Wonka łódź na pana czeka- powiedział Szlagwart i wystawił mi swą dłoń którą uścisnąłem ma mocny chwyt aż zapomniałem jaki to ból-Był pan dobrym rywalem ale niestety trzeba się pożegnać-odparł i puścił mnie.
-To klasa ekonomiczna- powiedział Wściubonos
-Prosto na Antarktydę-dodał Figielcukier, a ja wszedłem na nią odwracając się mając chodź odrobinę nadziei że jednak ta mała rudowłosa dziewczyna będzie biec i mnie zatrzyma ale to tylko marzenie ona sama była więziona. Nie widziałem jej co najmniej 3 godziny a już czuję się jak w więzieniu. Zostałem skazany na nieszczęście by moi przyjaciele byli wolni, już bym wolał nie robić czekolady by tylko była przy mnie moja czekoladka.
Pov:Olivia
Płakałam do utraty tchu nie obchodziło mnie co pomyślą sąsiedzi, moja siostra czy rodzice liczyło się dla mnie tylko by wrócić do chłopaka i jeszcze raz go przytulić. Ojciec prowadził mnie na strych gdzie mam spędzić kolejny rok za próbę ucieczki. Jedyne co mnie jeszcze nie zniszczyło aż tak bardzo psychicznie to wspomnienia z ostatniego tygodnia.
*
-Jak panienka ma na imię?
-Olivia Smith, a pan?
-Willy Wonka.
*
-Nie czekoladko nie mogę przyjąć twej pomocy.
-Czekaj czy właśnie nazwałeś mnie czekoladką?
*
-Podaj mi kimilakocaw.
-Że co?!
-Kimilakocaw podaj mi tą fiolkę. Jasno brązowa fiolka z pobłyskami złotego brokatu...
-Kiedy skończysz?
-A co tęskisz?
*
Mówię żebyś się kładła jest zimno...
-A ty jesteś chory więc śpij.
-Nie marudź chodź tutaj.
*
-Leniu wstawaj.
-Ciszej chcę spać.
*
-Jak tam twój Romeo?-spytała Jane wchodząc na górę.
-To twoja wina?
-Ale że co?
-To ty powiedziałaś rodzicom gdzie idę i z kim idę tak? To przez ciebie rozdzielili mnie z Willy!
-O czym ty mówisz nic im nie powiedziałam to ten czarnoskóry właściciel był w domu gdy wróciłam i powiedział im gdzie będziesz.
-Czyli to wina Szlagwarta?
-Na to wygląda-przyznała.
-Pomóż mi stąd uciec-powiedziałam i zaczęłam szukać jak mam stąd wyjść.
-Nie mogę jeśli się dowiedzą że tu weszłam to już po mnie.
-Dobrze-powiedziałam a siostra zniknęła szybko tak jak się pojawiła, a ja wróciłam do wspomnień bo tylko one mnie ratowały i uszczęśliwiały w jakimś tam calu. Z daleka widziałam dom mojej ciotki gdzie mieszkałam przez 8 dni. Dni których nie żałuję i wszystko bym oddała bym mogła jeszcze raz je przeżyć.
_________________________________________
Autorka:
Polecam przesłuchać piosenki gdy czytacie ten rozdział, który bardzo mi pasuje do obecnej sytuacji bohaterów, szczególnie do wspomnień Olivii.
Trzymajcie się cieplutko pa!
CZYTASZ
MIŁOŚĆ DO CZEKOLADY-TIMOTHEE CHALAMET
AventuraOlivia Smith idąc pewną nocą na przechadzkę spotyka chłopaka który poszukuje noclegu i zaprowadza go do swojej ciotki Skrobicz. Gdy poszukuje go następnego dnia zastaje poinformowana że znikł. Dziewczyna nie wierzy w tą bajkę więc poszukuje tego taj...