,,Zagubiony - Ponownie"

913 41 133
                                    

‼️ TW. Delikatne Zaburzenia Psychiczne, delikatny wstęp gwałtu, uszkodzenia ciała‼️

Per. Edgar

Było już dobrze kilka dni po Sylwestrze, który tym razem wydał się być lepszy. Nawet o wiele.

Wszystko dzięki temu idiocie, którego jednak tak bardzo kocham, ale zarazem nienawidzę.
Spojrzałem na ścianę, siedząc na łóżku. Dokładnie ją obserwowałem co do cala, jakby miała zaraz z tąd wyjść, mimo że tak się nie dało. Oglądałem jakieś stare zdjęcia z naszego poprzedniego związku.

Wkońcu moją uwagę zwróciło to jedno. Jedno jedyne, to szczególne. Kiedy on mi je zrobił? 
Na zdjęciu byłem ja. Prawie całkowicie przykryty kołdrą, z łzami w oczach. Automatycznie spojrzałem w inną stronę starając się o tym nie myśleć. Za późno.

Wszystko z jeszcze roku.. Czy sprzed dwóch, trzech, kilku lat, wróciło. To zdjęcie było zapewne po tym, jak się pokłóciłem z rodzicami. Szczególnie, to z matką, którą uważałem za autorytet. Była dla mnie idealną osobą. Nie podniosłem na nią głosu ani razu. Nawet się nie odzywałem, gdy ona coś mówiła. Tylko podnosiłem głos na tego drugiego rodzica, który wytyczał mi cokolwiek co źle zrobiłem w życiu. Zwykła czwórka, nawet i z plusem. ,,Oho! Znów się ciął, atencjusz!” Nie ciąłem się. To nawet nie wyglądało na rany po tym. Od zawsze, kochałem koty.. Często wychodziłem z domu, nawet w nocy by poszukać jakichś przybłęd i je pogłaskać, dokarmić czy coś w tym stylu.

Ale, ojciec ciągle to samo. Matka znosiła to wszystko, ale cóż.. Wkońcu nas poprostu zostawiła. Nie, nie dla innego faceta. Nic podobnego. Poprostu kurwa nie byłem wystarczający. To przeze mnie. Gdybym się nie urodził, nie było by kłótni. Gdybym się nie urodził, nie było by kłótni między rodzicami. Gdybym się nie urodził, mama.. by.. nie opuściła nas.. go. To wszystko moja wina.

Podwinąłem kolana pod siebie i opatuliłem się ciaśniej szalem. Moje oczy się zaszkliły, a po polikach swobodnie spłynęły słone łzy. Niektóre poprostu wchłonęły w mój szalik, przez co czułem wpierw ciągłe ciepło, od mojego ciepłego oddechu, ale także od łez. Łez, które po chwili przemieniały się w zimne, już nie ciepłe, mokre plamy.

Fang'a nie było. Postanowiłem że ochłonę, idąc
na spacer. Była już 17, a na dworze było już dość ciemno. Nic nie ubrałem na siebie, mam na myśli takie ubrania jak kurtka. Założyłem buty i wyszedłem z domu.

Szedłem pomiędzy różnymi budynkami. Ulice oświetlały tylko lampy i ewentualnie coraz przejeżdzające pojazdy i światła z domów. 

Schowałem swoje zimne dłonie do kieszeń. Szedłem patrząc się na chodnik, rozmyślając o tym wszystkim. Czemu dałem się ponieść emocjom? Dlaczego dałem się im kontrolować? Dlaczego, uległem osobie która mnie w cholerę zraniła? Nie wiem. Jestem poprostu idiotą.

Nie skojarzyłem się nawet, gdy byłem w uliczce, w której kiedyś tu bywałem, ale teraz już jie za często. Nagle zostałem pociągnięty za rękaw. Syknąłem głośno, gdy intruz mocno rzucił mną o ścianę. Spojrzałem mu w oczy, co było złym pomysłem, gdyż odrazu dostałem z buta w twarz. Poczułem jak ponownie tego dnia, oczy mi się szklą, z okropnego bólu. Odwróciłem głowę by w ogóle nie patrzeć na osobę.

Z odgłosów, mogłem wywnioskować że było ich czterech. Jeden z nich ujął mój podbródek w swe dłonie i skierował na siebie. Nic nie powiedział.

Po chwili poczułem okropne pieczenie na poliku, poprzez uderzenie które zadał mi nieznajomy. Jęknąłem cicho. Nie myślałem nawet, co się dzieje w danej sytuacji. Zamiast się odzywania, dwójka z nich chciała się do mnie dobrać poprzez ściąganie ze mnie ubrań. I w tym momencie podziękowałem, że noszę w cholerę ciasne spodnie. Jak to dobrze, że wybrałem ubrania swoje, a nie Fang'a...

Jeden z nich widać się mocno wkurzył. — Dawaj scyzoryk. — Warknął do jednego ze swych pobrytamców, a moje źrenice się zwęższyły. Może i mam trudną przeszłość, ale nie chcę umierać!.. Już nie.

Najwyższy z nich, czyli ten który się wkurzył, dostał nareszcie swój scyzoryk. Chcąc rozciąć moje spodnie, specjalnie wbił mi nożyk w skórę. Nie było to specjalnie głęboko, (troche imo głęboko po moim ostatnim doswiadczeniu 😨)  około 2cm, ale piekło i bolało... — Kurwa! — Wykrzyczałem, dodając do tego jęki bólu. Ktoś musiał mnie usłyszeć. Musiał.

Niedość, te wszystkie problemy, to jeszcze mam się zmagać z brudnością po gwałcie? Nie ma mowy. Nie jestem związany, ale ruszyć się nie mogę. Poprzez udo, jak i także zapewne by mnie mocno przyszpilili do ściany. Błagam...

Próbowałem się odsunąć, ale to tylko pogorszyło sprawę. Osoba która mnie napadła ze swoją bandą, wbiła nożyk trochę mocniej. Pisnąłem, tłumiąc bół w sobie. Moje spodnie poplamiły się czerwienią, a po polikach spływały słone łzy. Spojrzałem jeszcze raz na bandytę. Miał rude włosy i okulary. Nie dostrzegłem innych akcesoriów, gdyż moja widoczność zaczęła mi się rozmazywać. Zemdlałem. Czy ja teraz umrę..? Nie, nie mogę..
Poczułem jeszcze tylko jak nożyk jest wyjmowany z mego uda, a następnie spodnie są dalej rozcinane.

Per. Buster.

Rozciąłem niemalże dokońca spodnie czarnowłosego. — Opamiętasz się kurwo poprzez lecenie na nieodpowiednie osoby.. Nie jesteś go warty. — Wiedziałem, że mnie nie słyszał. Chodziło mi o mojego przyjaciela, Fang'a, z którym kontakt mi się trochę przyciął. Kiedyś może i go kochałem, ale dzisiaj chcę tylko dobra dla niego.

Gdy już dobrałem się do chłopaka, chciałem zrobić.. wiadomo co. Pierw, bez litości zacząłęm maltretować jego przód. Po chwili, doszło do mnie. Jak mam zapewnić szczęście mojemu przyjacielowi, gdy zabijam i gwałcę mu.. cokolwiek to jest za istota.

— Chłopaki, idziemy. — Wymamrotałem do reszty. Wstałem i odeszłem, mając na sobie wzroki pełne niedowierzania.

×Skip Time, następny dzień.
Per. Fang

Szukałem Edgar'a po całej okolicy. Znów gdzieś uciekł... Co jeśli coś mu się stało? Co jeśli już umarł? Co jeśli ktoś mu coś zrobił? Co jeśli wpadł pod auto? Tyle pytań, a brak odpowiedzi. Szedłem dalej, aż zauważyłem alejkę z której o dziwo dochodził mocny metaliczny zapach. Delikatnie przymknąłem oczy, gdyby był to jakiś człowiek nawet i bez głowy. Wszedłem i się rozejrzałem. Nie, tutaj napewno go nie ma.

I w tym momencie, w rogu za jakimiś rupieciami, dostrzegłem charakterystyczny szal. Kurwa, Edgar! Podbiegłem pośpiesznie do chłopaka, który był we krwi. Zacząłem panikować. Sprawdziłem jego oddech jak i tętno. Oddech - Płytki. Tętno - Szybkie. Zadzwoniłem pośpiesznie po karetkę.

— Halo? Tak, z tej strony...

× ⟨ '' Walka w Oblicze Miłości '' ⟩ × [Fang x Edgar] - [BS] - [BL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz