18 ★ (ost.)

577 19 0
                                    


Sierpień..

Sierpień to zdecydowanie mój najgorszy miesiąc, a dlaczego?

Dlatego że poród miałam planowany na 11 sierpnia a dziś mamy już 8.

A ja czuję się okropnie i nie zdziwię się jeśli dziś urodzę..

Miałam coraz bardziej regularne skurcze i przy okazji coraz silniejsze a ból był okropny.

Mimo to ryklam śmiechem na pół domu a cała reszta zgromadzonych aż podskoczyła.

Bo wiecie, u nas nigdy nie może być normalnie i od samego rana Pedro obdzwonił wszystkich mówiąc im że najprawdopodobniej już dziś urodzę.

Dlatego teraz wszyscy siedzimy na kanapie w salonie. Wszyscy czyli: Ja, Pedro, Gavi, Ania, Robert, Mikky, De Jong, Blade, Ansu, Sira, Ferran, mój wujek, Fer, Blanca a z resztą co chwilę wymieniamy wiadomości.

Kiedy skurcz ustąpił, wstałam aby udać się do toalety ale ledwo do niej weszłam kiedy nagle poczułam jak jakaś ciecz spływa mi po nogach.

I wiecie co? Fajnie by było gdybym się teraz poszczała ale to nie było to, mi po prostu odeszły wody..

Dzięki mojemu przerażonemu krzykowi momentalnie w łazience zrobiło się mrowisko a wszyscy wpadliśmy w panikę.

Pedro zemdlał, ja płacząc z bólu wtulałam się w Pabla a wszyscy inni biegali obok nas chcąc ożywić mojego chłopaka kiedy to nagle przemówił Robert.

Ja z tego bólu już nawet nie słuchałam i ocknęłam się dopiero gdy z całej siły chlusnął w niego miską zimnej wody a on jak na zawołanie natychmiast wstał.

- Urodziłaś? - Zapytał od razu.

- Nie.. - Wysyczałam.

- To czemu my jeszcze nie jesteśmy w szpitalu? Rura do auta, raz! - Wrzasnął a wszyscy jak jeden mąż ustalili że jako kierowcę będzie robił Robert więc razem z nim wpakowaliśmy się do auta a cała reszta miała dojechać później.

Na całe szczęście Robert miał za sobą dwa porody więc mniej więcej nam pomógł i rozstaliśmy się z nim dopiero gdy leżałam już na sali.

Szczerze mówiąc później wszystko działo się zdecydowanie za szybko, Pedra wygonili z sali, i wszystko nagle się zaczęło.

POV: Pedro

- Co jest? - Zapytał Robert.

- Zaczęło się ale wyjebali mnie stamtąd, cholera tak się boje..

- Stary, będzie dobrze, ja się omal nie posrałem jak Ania rodziła a to działało się tak szybko że po chwili było już po. Ale powiem ci że podziwiam jak ona to znosi bo Ania darła mordę na pół szpitala a u Oliwki nie jest tak głośno.

- A może coś jest nie tak? - Przeraziłem się.

- Nie no, powiedzieli by ci wtedy. Jest dobrze. - Zapewniał mnie a ja ze stresu zacząłem chodzić w jedną i w drugą stronę po korytarzu aż nagle z sali wyszła pielęgniarka a ja jak poparzony podbiegłem do niej zasypując ją pytaniami.

- Może pan wejść zobaczyć córeczkę. - Powiedziała a ja żegnając się z Robertem wszedłem do środka i podszedłem do łóżka.

- Jest taka malutka.. - Wypłakała Oliwka.

Byłem tak cholernie wpatrzony w małą że nie docierało do mnie nic, była w chuj słodka a ja byłem w chuj wdzięczy za to wszytko co do tej pory się wydarzyło.

Pielęgniarki zabrały ją na badania a ja wreszcie miałem czas dla Oliwii.

- Jak się czujesz?

- Okropnie to chyba za mało powiedziane ale z drugiej strony bardzo się cieszę...

- Dziękuję..

- Za co?

- Za wszystko, i za to że was mam..

- Teoretycznie córkę sam sobie zrobiłeś więc to nie mi dziękuj.

- Ale to ty to wszystko przechodziłaś.

- Wiesz co?

- Hm?

- Dziś ósmy sierpnia czyli 08.08 a ósemka to twój numerek na koszulce, trafiła idealnie..

- O kurwa faktycznie..

- Ja też ci dziękuję.. mam nadzieję że przejdziemy już to wszystko razem..

- Razem, bo dla mnie, liczycie się tylko wy..

Szczerze? W tym momencie doceniłem wszystko do mam bo to właśnie 8 sierpnia stałem się najszczęśliwszą osobą na świecie..

K O N I E C

★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★

Rozdział totalnie najcięższy, mam nadzieję że nie napisałam nic głupiego i jest w miarę oki.

Myślę że dużo osób na niego czekało haha

No to cóż, widzimy się w kolejnej książce która jak to czytacie jest już na moim profilu więc zapraszam was wszystkich serdecznie ❤️❤️

Liczycie się tylko wy.. • Pedro González #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz