MoonGirl

18 7 0
                                    

Szybki przegląd Facebooka. Nigdy nie zagrzewam tam miejsca. Rzuciło mi się w oczy trochę srebra, próbuję rozszyfrować kształt naszyjnika.

Naga na księżycu siedzi jakaś dziewczyna. Wyobrażam sobie, że ma zamknięte oczy, chociaż powinna mieć szerokie, gwiazd z bliska nie widzi się na co dzień.

Na siatkówce wyświetla mi się logo DreamWorks'a. Od razu połączyłam te dwa płótna i wyszedł mi obraz mojego dzieciństwa. Powróciłam myślą do bajek. Do weekendowych czasów beztroskiego czekania z chipsami na kolanach aż wybije 20.00. Kiedy jedynym zmartwieniem było, czy Fiona pokocha Shreka. Kolejny dzień w pracy, przyszłość, myślenie, co tu zrobić, żeby nie zostać starą panną. To nie istniało. Ktoś się zastanawia, dlaczego niektórzy dorośli oglądają bajki? Przecież, jeśli uciekamy to tylko tam, gdzie kiedyś tego wszystkiego nie czuliśmy.

Zobaczyłam w niej dziewczynę, którą sama chciałabym być.

Ona ucieka. Udało jej się. Tylko na chwilę, zanim domownicy zorientują się, że jej nie ma. Wypełnia ją spokój i może kilka łez spływa po policzku. Ucieka na księżyc znajdujący się tak daleko od ziemi, że nikt jej nie widzi. Teraz ma przewagę. Może patrzeć na wszystko i wszystkich z góry. A nawet tego nie robi. Po co? Skoro przybyła tutaj pobyć ze sobą, co ją obchodzi, kto gotuje, kto pracuje, a kto baraszkuje. Zmysłowo porusza nogami naruszając przepływ powietrza. Jest zupełnie sama. Ale to pożądana samotność, może czuć się swobodnie, nie oceniana przez nikogo, intymnie ze swoimi umysłem. Ze sobą.

Nie zostawia tylko tego, co złe, poważnych problemów i głupich zmartwień, nieodrobionego zadania czy garnka na gazie, ale także wszystko, co kocha najbardziej. Nie chce zabierać ze sobą ludzi, chociaż kocha tych ludzi; nie chce zabierać ze sobą szczotki i kremu do rąk, chociaż używa ich na co dzień; nie chce zabierać ze sobą kartki i pióra, choć stale je trzyma w tylnej przegródce torebki.

Jest bardzo mądra. Wie, że zdąży do tego wrócić, a tutaj ma być inaczej niż tam. Tak szczerze i głęboko jest SAMA ze SOBĄ. Jak z przyjacielem. Nie z tym, który przewróci oczami i zaciągnie pod drzwi starego pubu; też nie z tym, który śmieje się ze wszystkiego; i też nie z tym, z którym może tylko ustalić grafik na kolejny miesiąc pracy. Z tym, z którym może usiąść na balkonie o 3.00 nad ranem, wystawić nogi poza rdzewne barierki i płakać w ciemności zasypiającego miasta. Z tym przyjacielem, któremu wypłacze się w ramię, opowie o chłopaku, rodzicach, zagrożeniach w szkole, różnych myślach obciążających jej głowę. A on się nie zaśmieje. Oprze się o barierkę i posłucha. Nie śpieszy mu się do dnia.

Ale siedzi sama. Może się sobie przyjrzeć, mówić na głos pełną gębą i nie sprawdzać bez przerwy, czy za drzwiami nie chowa się czyjeś żałosne spojrzenie. Nie myśli o problemach. Nie po to tam jest. Na ziemi ma dużo czasu, żeby o nich myśleć. Kiedy wróci, pozwoli im wrócić.

Teraz jest tutaj, na księżycu. Noc zmusza go do blasku, ale nie oślepia jej. Jedynie sprawia, że nie musi bać się ciemności. Nie jest tchórzem, lecz pozwoliła sobie uciec od rzeczywistości na kilka godzin trwających sekundy, aż zadzwoni budzik; aż przyjdzie pora, żeby się obudzić.

Wiecznie nieskończony sen.

Może którejś nocy i mnie będzie dane usiąść na srebrze, położyć się na niebie. Dziewczyno, dopilnuj proszę, żeby choć raz było tam dla mnie miejsce. Tylko się nie martw, oddam Ci je dokładnie o 05.20, i zostawię tylko kartkę z jakimś wierszem.

Wysoko wrażliwi jedzą tylko ocet i sólOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz