rozdział 6

415 30 57
                                    

Pov. Gabriel

Wstałem dziś do szkoły dosyć wcześnie. Skąd to wiem? Bo obudziły mnie krzyki mojego ojca i matki, co oznacza że jeszcze nie ma ich w pracy, a to również oznacza że jest dopiero koło 5 rano.
Naprawdę ciężko było zasnąć ponownie w takich warunkach tak więc puściłem sobie muzykę na słuchawkach i z napływu weny sięgnąłem po mój zeszyt z wierszami i zacząłem w nim pisać.

Po jakimś czasie ogarnąłem że w domu była cisza. W końcu pojechali do pracy. Odlozylem słuchawki, zeszyt i wyszedłem z pokoju. Oczywiście jak to zawsze sam musiałem sobie zrobić śniadanie do jedzenia. Kurde, w sumie to dziś nie chce mi się robić i jeść, najwyżej kupię coś w sklepie przed lub po szkole.

Było dopiero ledwo po 6 tak więc mam naprawdę sporo czasu do szkoły. I co ja mam robić przez następne półtorej godziny? Zanudze się w domu na śmierć!

Pov. Ricardo

No i kolejna cudownie przespana noc, jestem na prawdę pod wrażeniem działania tych tabletek na sen!
Dziś ponownie wstałem o 6 więc mam znów czas na pójście biegać. Naprawdę fajnie się to robi z rana bo nie jest ani zimno ani za gorąco, jest idealnie.

Tak więc jak tylko zjadłem śniadanie i ogarnąłem swoję rzeczy do szkoły byłem gotów do wyjścia.
Biegłem tą samą trasą co ostatnio ale naprawdę nie spodziewałem się że znów zobaczę tego bialo-wlosego typa.. Nie wiem czemu ale na naszym pierwszym spotkaniu od 1 sekundy już mnie irytował. Stanąłem i chciałem zawrócić ale już było za późno.

-Hej ty! - krzyknął za mną.

-Ehh.... Ja to jednak nie mam szczęścia... - powiedziałem do siebie.
-Chcesz coś ode mnie? - odwróciłem się z powrotem do niego.

-Tak! Znaczy, zależy czy faktycznie nazywasz się Ricardo Di Rigo.

-Skąd znasz moje imię? - my się widzimy drugi raz w życiu, nie ma prawa mnie znać!

-Oglądalem mecze piłki nożnej twojej drużyny z twoim udziałem, stąd znam. - a no to ma sens.

-Mhm... i co, co chcesz ode mnie?

-Wiesz skoro już się zapoznaliśmy, to może trenowalibysmy razem na boisku? Uczę się na bramkarza i potrzebuje kogoś kto by strzelał do bramki, a ty będziesz do tego idealny!

-Eee po pierwsze nie dzięki, a po drugie wcale się nie znamy tylko dwa razy się napotkaliśmy na siebie.

-Jestem Terry Archibald. - powiedział, wziął moją dłoń i ją uścisnął.
-No to teraz się znamy i możemy razem trenować!

-Wciąż nie skorzystam z propozycji. - wyminalem go.

-A myślałem że jednak piłkarz zawsze pomoże piłkarzowi! - krzyknął a ja zatrzymałem się

-Pilkarzowi? Hm jak ty to powiedziałeś... "UCZE się na bramkarza" uczącego amatora nie można nazwać piłkarzem. - ten popatrzył na mnie tylko wkurzonym wzrokiem a ja pobiegłem dalej przed siebie.

Byłem zbyt nie miły? Nie. Stwierdziłem fakt. I za kogo on się uważa że ja mam mu pomóc w nauce na bramkarza. Pf, no tego jeszcze nie grali. Nie będę się zniżał do jego poziomu.

SKIP TIME

Właśnie jestem w trakcie ostatniej lekcji. Ugh dlaczego musiała to byś akurat fizyka... Naprawdę ogarniam wszystkie przedmioty jakie tylko można, ale fizyka!? KTO TO KURDE WYMYŚLIŁ.

-Dobrze to jak uwinelismy się szybciej z tematem to teraz rozdam wam wasze ostatnio pisane sprawdziany. - powiedział nauczyciel. W cholerę zapomniałem o tym sprawdzianie... No to co, 1 wleci do dzienniczka.

Nauczyciel zaczął chodzić po klasie i po kolei rozdawał karki. Jak tylko doszedł do mnie widziałem już na jego twarzy rozczarowanie mną. Ale co ja poradzę że to takie gówno którego nie ogarniam.
Dał mi sprawdzian na którym widniała ocena 2. Heh lepsze to niż 1 co nie? Muszę to jak najszybciej poprawić....

-Yo Ricardo co masz? - spytał mnie Adé siedzący za mną.

-Eee... dwa...

-Oj słabo, chyba nie zbyt ci idzie z fizą.

-No tego się nie da umieć, to jest wyrwane z kosmosu!

-Myslaleś może o korkach?

-Weź, mam nauki fortepianu i treningi piłki nożnej, nie mam czasu na nauki z jakimś opcym człowiekiem. Z resztą pewnie byłby tak samo beznadziejny jak i nasz nauczyciel do tłumaczenia.

-No to już twój wybór. Ale ja na przykład biorę korki u Eugene'a z historii i dostaje ostatnio same bardzo dobre oceny.

-U Eugene'a? Hej to dobry pomysł! Znajdę kogoś w moim wieku by mnie podszkolił z fizyki i na pewno będzie lepiej tłumaczył niż jakiś stary facet, Adé jesteś genialny!

-Ta no wiem wiem, nie musisz dziękować.

Tylko kogo ja mogę poprosić? Z naszej drużyny chyba nikt nie zbyt ogarnia na tyle fizykę by mnie uczył, chociaż... jest pewna różowo-wlosa istota która ma z fizyki same 5 i 6 i oczywiście jest nikt inny jak Gabriel Garcia. Ale przecież on za nic w życiu nie będzie chciał mnie uczyć. Przecież on nawet nie chce ze mną gadać i siedzieć obok mnie na lekcjach! Ale może warto zaryzykować?

Gdy zadzwonił dzwonek zacząłem się pakować. Zauważyłem że Gabi już wychodzi z klasy tak więc szybko wziąłem swoję rzeczy i wybiegłem za nim, nie zlicze na ile osób wpadłem biegnąc do niego.

-Gabi! Poczekaj! - krzyknąłem a ten się o dziwo zatrzymał.

-Czego? - spytał a jego twarz ewidentnie mówiła "sprężaj się bo nie chcę mi się z tobą gadać".

-No więc um chciałem się spytać czy.... nie chciał byś mi dać parę lekcji fizyki?.. - naprawdę mam nadzieję że się zgodzi.

-Ja? Mam dawać korki tobie? - zaczął się śmiać.
-No błagam, za kogo mnie masz? Za nauczyciela czy co. Nie będę tracić na ciebie czasu. - auć zabolało.

Chłopak nie mówiąc nic więcej po prostu poszedł.
Nie musiał mówić to aż w taki sposób, to było dość nie miłe. Ale czym dłużej myślałem o jego wypowiedzi kojarzyła mi się ona z czymś. A właściwie przypomniała mi się rozmowa z Terrym dziś rano, potraktowałem go tak samo. Okej muszę przyznać że to jednak nie jest zbyt fajne gdy ktoś ci nie chcę pomóc. Powinienem się zgodzić na pomoc mu, kurde, mam nadzieję że jeszcze go spotkam i powiem o mojej zmianie decyzji.

Zacząłem więc wracać do domu tą samą drogą gdzie spotkałem Terry'ego dwu krotnie. Niestety nie widziałem go ale rzucili mi się w oczy dwójka chłopaków którzy mieli ten sam ubiór co Terry dziś rano, czyżby chodzili z nim do szkoły?

-Hej wy! - krzyknąłem a ci popatrzyli się na mnie. Podbiegłem do nich.
-Wiem że to będzie bardzo z dupy pytanie, ale chodzicie może do szkoły z Terrym Archibald? - popatrzyli się oboje na siebie.

-Ee być może, a po co ci to wiedzieć? - spytał chłopak w okularach.

-Niech zgadne, Terry się spytał dziś ciebie czy pomożesz mu w nauce na bramkarza ale ty go sprawiłeś a teraz go szukasz bo zmieniłeś zdanie. - odezwał się rudy na co mnie trochę zatkało.

-S-Skąd to wiesz?

-Odziedziczylem talent po moim tacie detektywie, nic wielkiego. - powiedział.

-Okej?.. Czyli rozumiem że chodzicie z nim do szkoły.

-Eh.. tak chodzimy, mamy mu przekazać że zmieniłeś zdanie? - spytał fioletowo-wlosy.

-Bylbym wdzięczny. I jeśli możecie to powiedźcie mu żeby przyszedł jutro na boisko nad rzeką.

-Nigdy nie sądziłem że będę robił za sowę pocztową, dobra chodź Keenan mamy nową misje. - i obaj sobie poszli.

Okej może ja nie mam załatwionych korków z fizyki ale przynajmniej mogę komuś pomóc w moim ulubionym sporcie. Może ten cały Terry nie będzie taki zły...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
ostrzegam mogą być wrzucane gówniane rozdziały (taki jak np ten) bo ponownie jestem chora i mój mózg jest na tyle przegrzany że nie umiem wymyślać pomysłów na rozdziały

"Will he ever love me?" // (iego) Vol.2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz