rozdział 7

391 30 30
                                    

Pov. Ricardo

Zerwałem się dziś z samego rana z zamiarem oczywiście pójścia na boisko nad rzeką. Naprawdę mam nadzieję że spotkam tam Terry'ego któremu tą informację miała mu przekazać dwójka chłopaków.
Po ogarnięciu się poszedłem spakować butelkę wody, korki i piłkę do nogi. Jak już wszystko ogarnąłem wyszedłem z domu i skierowałem się nad rzekę.

Będąc na miejscu po Terrym nie było ani śladu. Nie przyjdzie? Może się trochę spóźni?
Postanowiłem że poczekam na niego, usiadłem na ławce i zacząłem grzebać w telefonie.

Pov. Gabriel

Wracam właśnie z domu Aitora gdzie to dziś spałem. Przechodziłem właśnie obok boiska nad rzeką, nie oczekiwałem nikogo tam zobaczyć ale jednak ktoś tam był. Bardziej się przyglądnąlem i dopiero w tedy ogarnąłem że to Ricardo. Co on tu robi o tej godzinie? I to jeszcze sam? Treningi samemu są bez sensu.
Nie wiem co mnie w tedy podkusilo ale chciałem to niego zejść i może z nim pograć. Ale niestety lub stety tego nie zrobiłem bo nagle pojawił się jakiś biało-wlosy chłopak a ja się wycofałem.
Czyli jednak ma z kim trenować i to nie jestem ja...

Pov. Ricardo

Siedziałem w telefonie nie wiem ile ale nie zwracałem na otoczenie wokół mnie uwagi. Co było trochę błędem bo dostałem zawału jak ktoś nagle wyskoczył mi zza pleców krzycząc "buu".

-CHOLERA! - krzyknąłem i z waliłem się z ławki. Spojrzałem w górę a za ławką stał śmiejący się Terry. Czyli jednak przyszedł.

-Witaj Ricardo, miło że zmieniłeś jednak zdanie. - powiedział wyciągając przede mną rękę a ja ją złapałem by wstać.

-Ta ta, stwierdziłem że tak po prostu wypada. A ty następnym razem przychodź na czas a nie że muszę czekać na ciebie pół godziny.

-Wybacz ale w twoim liście nadawczym zapomniałeś dodać o której godzinie mam się tu zjawić, jedyne co przekazałeś Keenanowi i Zippy'emu to to że mam tu przyjść.

-O serio? - a no faktycznie tak było...
-A no to wybacz heh... Dobra możemy zaczynać?

-Tak!

Pov. Gabriel

Postanowiłem że popatrze chwilę na ich trening. Czemu? Sam do cholery nie wiem.... Ale to trochę dziwne że Ricc ćwiczy nagle z jakimś obcym typem! Zazwyczaj znałem wszystkich przyjaciół Ricardo. Ale no w sumie teraz nie zbyt się lubimy to po co miałby mi o kimkolwiek mówić... Czy ja popełniam błąd olewając go?... Nieeee.

SKIP TIME

Naprawdę myślałem że będę tu siedział tylko chwilę, ale nawet nie wiem kiedy minęła cała godzina.
Czy siedzę przez godzinę w krzakach? Być może. Dlaczego? Nie wiem. Wiem tyle że dziwnie mi się patrzyło na tą dwójkę razem...

Pov. Ricardo

O dziwo z Terrym trenowało mi się całkiem dobrze. Nawet nie wiedzieliśmy kiedy minęła już godzina naszego treningu.
Chłopak chciał poćwiczyć dłużej mówiąc że chce być najlepszy ale nalegałem by się nie przemęczał więc ten po prostu się mnie posłuchał.

-Naprawde dzięki że jednak zgodziłeś się na nauki mnie. - powiedział gdy usiedliśmy na ławce.

-Nie ma za co, dla mnie to sama przyjemność tak pokopać sobie piłką.

-Widać że sprawia ci to wiele radości.

-Heh racja. Ale kiedyś, jak jeszcze grałem w piłkę z moim przyjacielem, to dawała mi jeszcze więcej szczęścia..

-A co się stało że już nie z nim nie grasz? - spytał nagle. Naprawdę musi dążyć ten temat?

-Wiesz.... Po prostu znudziła mu się piłka nożna.
-No dobra ale skończmy już ten temat. Fajnie było cię poduczyć ale teraz sam muszę wracać do domu i szukać nauczyciela do korków z fizyki. - powiedziałem pakując swoje rzeczy do torby.

-Szukasz korepetytora od fizy? No proszę, to właśnie przed tobą stoi największy maniak w sprawie fizyki! Jeśli chcesz ja cię mogę uczyć!

Już miałem reagować na to mówiąc że jestem mu serio za to wdzięczny kiedy jednak coś mi przerwało.

-AAAAAAA! GĄSIENICA! - usłyszeliśmy krzyk i nagle z krzaku wyleciał Gabi. Co do chuja?
-MATKO JAKA DUŻA!

-Gabriel? co ty tu robisz w krzakach!? - spytałem będąc w szoku.

-No eee... ja... szukałem cię!

-Mnie?

-Tak! - chłopak w końcu podszedł bliżej nas. Albo mi się zdawało albo jakimś dziwnym wzrokiem popatrzył na Terry'ego.
-Przemyslalem twoją prośbę i jednak jestem w stanie udzielać ci korków z fizyki. - uśmiechnął się.

Co tu się odwala!? Najpierw śmieje się ze mnie że wogóle go o to zapytałem a teraz nagle wyłazi z krzaków i mówi że zmienił zdanie!? Ale tak w sumie... Co ja będę narzekać... Ale jak to jakiś głupi żart to nie ręczę za siebie.

Stałem w bity w ziemię i patrzyłem się raz na Gabiego a raz na Terry'ego. Czy to dziwne że jestem teraz spanikowany i nie mogę się zdecydować kogo wybrać? Bardzo lubię Terry'ego, jest uprzejmy wobec mnie i myślę że się zakolegować, ale Gabi... no w końcu to od niego chciałem pomoc od samego początku...

-Ja... Terry wybacz ale skorzystam z nauk Gabiego w takich razie, nie chcę ci dupy zawracać moją nauką.

-Jasne spoko, ale wcale byś nie zawracał dupy, tak jakby bym się od wdzięczył za naukę na bramkarza.
-No cóż dobra to ja będę leciał. - powiedział, wziął swoje rzeczy i odszedł idąc w stronę domu.

-Tooo kiedy zaczynamy? - spytałem.

-Nie wiem, kiedy ci się tam chcę. - wzruszył ramionami, wyminął mnie i ruszył przed siebie.

-Mam nadzieję tylko że to nie jest kolejny z twoich głupich żartów!

-Aż za takiego potwora mnie masz że nawet komuś w nauce nie mogę pomóc bo od razu myślisz że coś kombinuje?

-Co? Nie! Nie to miałem na myśli, po prostu...

-Nie wysilaj, i tak nie zbyt cię słucham.

Czy tylko ja mam takie wrażenie czy Gabi faktycznie zachowuję się jakby miał dwubiegunowość? Najpierw nie chce mi pomóc, nagle zjawia się tutaj mówiąc z uśmiechem na twarzy że zmienił zdanie a teraz gdy Terry poszedł znów zachowuje się jakby miał mnie w dupie i jakby wcale nie chciał mi pomagać z tą fizyką.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
ten rozdział nie ma żadnego sensu 😭 (mózg nie mózguje)

"Will he ever love me?" // (iego) Vol.2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz