rozdział 15

384 32 16
                                    

Pov. Ricardo

Czekaliśmy właśnie z Gabim na obu chłopakow których tu zaprosiliśmy. A że nam się nudziło stwierdziliśmy że czemu by czegoś dla nas nie ugotować. Tyle że o gotowaniu to my wiemy tyle co nic..
O dziwo jednak udało nam się bez problemu zrobić ciasto na ciastka. Teraz jedynie do piekarnika i będzie git. Przynajmniej mam taką nadzieję.

-Terry to chyba zgubił drogę do twojego domu. - zaśmiałem się a od drzwi dobiegł dźwięk dzwonka.

-O, chyba o wilku mowa. - powiedział Gabi i poszedł otworzyć.

Pov. Gabriel

Otworzyłem drzwi i oczywiście przyszedł nikt inny jak Terry. Nie wiem czemu mnie tak irytuje ale no jak tylko na niego patrzę to mi się ciśnienie podnosi.

-Siema. - uśmiechnął się.

-Czesc. - odpowiedziałem chłodno i wpuściłem go do środka.

-Terry! Już się bałem że nie znajdziesz tego domu. - przyszedł Ricc.

-Za kogo ty mnie masz. Po prostu musiałem coś jeszcze załatwić.

-Tak tak, ty zawsze musisz coś najpierw załatwić.

Ugh błagam niech Aitor teraz przyjdzie bo nie wytrzymam z nimi sam długo.
Poszliśmy w trójkę do salonu i tak jak chciałem akurat gdy ci usiedli to zadzwonił dzwonek do drzwi. Pobiegłem otworzyć i ucieszyłem się jak zobaczyłem mojego niskiego chłopaka.

Gdy wróciłem z Aitorem do reszty szybko przestawiłem go z Terrym i wzięliśmy się za granie. Graliśmy 1v1 w jakieś walki. Mówiąc graliśmy mam na myśli Terry'ego i Aitora. Ja i Riccardo tylko bawiliśmy się w kibiców, ale to też było ciekawe oglądać takie starcie.

-Z pięści mu! - krzyknąłem do Aitora.

-Dobra! - zrobił tak jak mu poleciłem.

-Terry no chyba nie dasz się pokonać temu małemu dziecku! - Ricc trzymał stronę starszego.

-Spokojnie, mam asa w rękawie! - powiedział uśmiechając się chytrze.

W skrócie Terry nagle użył ekstra mocy swojej postaci przez co pokonał Aitora na jeden strzał. Kurde czyli tak jakby przegrałem...

Pov. Ricardo

-Tak! Wygraliśmy! - krzyknąłem i odruchowo przytuliłem biało-wlosego od tyłu ale szybko się ogarnąłem i się odsunąłem.

-Ha! I co Cazador, a taki pewny byłeś wygranej swojej. - powiedział dumny z siebie Terry.

-Pf na pewno jakoś oszukiwałes. Ja jestem niepokonany!

-Tak tak jasne, a teraz proszę oklaski dla mnie. - nie no no teraz to sobie za dużo oczekuje.
-Nie? No dobra, ujdzie bez.

-Musze przyznać że nie doceniłem cię Terry na początku. - odezwał się Gabriel.

-Dzieki, miło mi że teraz mnie doceniasz.

-Hm, też czujecie jakby się coś fajczylo? - powiedział nagle Aitor.

Faktycznie, w domu śmierdziało jakby coś się jaralo. Tylko co?

-Ciastka! - krzyknąłem gdy sobie o nich przypomniałem.

Razem z Gabim pobiegliśmy niczym flash do kuchni. Otworzyłem piekarnik a Gabi wziął gaśnice. Całe szczęście że tylko trochę się spaliło...

-No heh... kucharzami to my w przyszłości nie będziemy. - zaśmiał się Gabi opierając o blat.

-Racja...

Pov. Gabriel

-Lepiej to wyrzućmy. - powiedziałem.

"Will he ever love me?" // (iego) Vol.2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz