rozdział 10

397 26 43
                                    

Pov. Gabriel

Zjebalem po całości... Czemu ja ciągle muszę kłamać!? Jak zaraz z tym nie skończę to skończy się to źle dla Ricardo, dla mnie i oczywiście Aitora.. Co ja se myślałem okłamując go! Jestem najgorszym chłopakiem świata... Ricardo miał rację, nie jestem mu potrzebny do życia tak jak nikomu innemu...

Gdy wyszedłem z domu Ricardo wróciłem do swojego. Tak jak przed tem nie uroniłem żadnej łezki to jak tylko zamknąłem się w pokoju usiadłem na podłodze opierając się o łóżko i zacząłem ryczeć tak że nie mogłem się powstrzymać. Jestem do niczego. Jestem zwykłym dupkiem bez uczuć do nikogo który wszystkich dookoła okłamuje.

Będąc w tak chujowej sytuacji psychicznej w mojej głowie chodził mi ciągle tylko jeden pomysł co teraz zrobić. Skończyłem robić to już dość dawno temu ale w ostatnim razie coraz częściej chcę to po prostu zrobić.

Podniosłem się leniwie z podłogi i ruszyłem do mojej szafy. Zacząłem w niej grzebać szukając pewnego pudełka które schowałem tam kilka lat temu. Już myślałem że go tam nie znajdę ale po chwili szukania jednak rzuciło mi się ono w oczy.
Otworzyłem je a w środku znajdowało się parę małych pierdół ale przeszukując pudełko w końcu znalazłem to czego szukałem. Żyletka. Byłem nawet nie co zdziwiony że była dalej na niej moja wyschnięta krew. Ale olewając już tą sprawę po prostu wziąłem się do działania.

Pov. Ricardo

Następnego dnia nawet nie miałem siły wstać z łóżka po przeplakanej nocy. Ale cóż zrobić, trzeba iść do tej cholernej szkoły.
Zacząłem się ogarniać bo wiem że nie miałem zbytnio dużo czasu do zaczęcia lekcji. Najwięcej czasu zajęło mi ogarnięcie twarzy by nie wyglądać jakbym płakał i nie spał całą noc ale w końcu jakoś mi się udało.

Po całym ogarnięciu się ruszyłem do szkoły. Nie wiem czym to było spowodowane ale wyjścia na powietrze jakoś od razu bardziej poprawiło mi humor.

Idąc spacerkiem zacząłem wracać do mojej wczorajszej rozmowy z Terrym. Może i on miał rację że Gabi nie jest wart mojej przyjaźni? No bo tylko spójrzcie on jedyne co umie to okłamywać i żartować sobie z innych, no błagam do jakiego stopnia miałbym się zniżać by się z nim przyjaźnić. I tak właśnie oto zdecydowałem że koniec z jakimkolwiek kolegowaniem się z tym dupkiem. Mam pare innych lepszych przyjaciół którzy są przynajmniej lojalni wobec mnie i mogę im zaufać.

Pov. Gabriel

Bardzo nie chciałem iść dziś do szkoły. Po pierwsze wyglądam jak 7 nieszczęść. Po drugie szkoła równa się spotkanie z Ricardo i po trzecie Aitor który wciąż wierzy w ten żart który niby wymyśliłem będzie mnie pewnie o to dopytywał.

Wyciągałem właśnie potrzebne mi książki z szafki a gdy ją zamknąłem nie mal dostałem zawału gdy przede mną nagle stał Aitor.

-Cholera! Nie strasz mnie tak.

-Przepraszam nie chciałem cię wystraszyć. - uśmiechnął się a potem przejechał po mnie wzrokiem z góry na dół i z dołu na górę.
-Wszystko dobrze? Wyglądasz jakbyś był totalnie nie przytomny.

-Kto? Ja? Nie no coś ty wydaję ci się.

-Serio? Bo jeśli dobrze widzę to zamiast butów masz kapcie, koszule masz źle zapiętą a twoje włosy wyglądają jakby cię piorun strzelił.

Spojrzałem zdziwiony na niego A potem na mój ubiór i faktycznie miał rację. Zaraz, czy ja przyszedłem w kapciach do szkoły!?

-O kurwa! - zacząłem przeszukiwać szafkę by znaleźć jakiekolwiek inne normalne buty i całe szczęście miałem moje buty na wf.
-A czy moja fryzura faktycznie tak źle wygląda?...

"Will he ever love me?" // (iego) Vol.2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz