rozdział 14

471 31 34
                                    

Pov. Gabriel

Po wszystkich dzisiejszych lekcjach w końcu doczekałem się dzwonka. Nie żebym marudził na dzisiejszy dzień ale już mi się nie chciało tu siedzieć.

Zacząłem pakować właśnie swoje rzeczy do torby gdy ktoś do mnie podszedł.

-Chcialbys może ze mną wracać do domu? - spytał Ricc a ja dostałem kolejnego mind fucka dzisiejszego dnia.

-J-Ja? Z tobą? Wracać? Razem!?

-Um tak? Mówię nie wyraźnie czy co?

Nie nie nie. Coś mi się tu nie zgadza. To jest jakiś sen. Przecież nie możliwe żeby Ricardo sam z siebie pytał mnie czy chce z nim wracać do domu!

-Gadaj co zrobiłeś z prawdziwym Ricardo! - wyciągnąłem na strugany do perfekcji mój ołówek i zacząłem mu nim grozić przy twarzy. Spokojnie oczu mu nie wydłube, raczej.

-Ej spokojnie, przecież to ja jestem prawdziwym Ricardo... - odsunął ołówek od siebie.

-Mhm ta jasne. Prawdziwy Ricardo mnie nienawidzi. - spakowałem resztę rzeczy z ławki i zacząłem wychodzić z sali.

-Nienawidzi to dość przesadzone określenie. - podbiegł do mnie.

-Prawdziwy Ricardo kazał mi się odpierdolić więc to robię, więc cokolwiek kombinujesz podróbko Ricardo to mam to gdzieś.

-Ehh po pierwsze nie jestem żadną podróbką a po drugie spytaj Aitora co się wydarzyło że z tobą gadam. - powiedział a ja spojrzałem na niego zdziwiony. Aitor z nim coś kombinuje?
-W skrócie opowiedział mi o całej prawdzie z tym żartem, a raczej o braku tego żartu.

-On? Ci powiedział prawdę? I uwierzyłeś?

-Po części, ale znając cię wystarczająco zdaję sobie sprawę że nigdy byś mi czegoś takiego nie zrobił, i żałuję że ci nie pozwoliłem tego wcześniej wyjaśnić. - patrzyłem na niego nie dowierzając.

Mój chłopak Aitor "ocalił" że tak powiem moją nadzieję na przyjaźń z Ricardo? Ja chyba śnie.
Nagle kątem oka ujrzałem właśnie Aitora grzebiącego w swojej szafce.

-Um wybacz na sekundę, zaraz wrócę heh. - powiedziałem do Ricardo i pobiegłem do chłopaka.
-Aitor! - krzyknąłem. Ten spojrzałem na mnie pytająco a ja podniosłem go przytulając.
-Jestes cudowny! Kocham cię!

-Gabi... tu się ludzie gapią... - chuj z ludźmi.

-Naprawde wytłumaczyłeś Ricardo całą tą sprawę z żartem!?

-Cholera miał się nie wygadać.

-Tylko... czemu to zrobiłeś? - odstawiłem go z powrotem na ziemię.

-Bo widziałem jaka ta przyjaźń była dla ciebie ważna... a poniekąd to była moja wina... - Boże i jak tu nie kochać tego niebieskiego karła?

-Jestes najwspanialszym chłopakiem jakiego w życiu miałem! Możliwe że to dlatego że jedynym, ale nie istotne.

-Tak tak wiem, a teraz idź bo twój staro-nowy przyjaciel czeka na ciebie. - wskazał na chłopaka parę metrów za nami.

-Kocham cię. - dałem mu szybkiego buziaka w usta i odbiegłem od niego.
-Do jutraa! - krzyknąłem jeszcze a później skupiłem się jedynie na gadaniu z Ricardo.

Naprawdę chyba od kilku tygodni dziś jestem serio szczęśliwy. Pogodziłem się z Ricardo! Czy istnieje coś piękniejszego niż przyjaźń z tym makaronem?
Jak wracaliśmy do domów muszę przyznać że mimo tak długiego upływu czasu kiedy to praktycznie ze sobą nie gadaliśmy to wcale nie zrobiło to różnicy w naszej relacji. Znaczy no jestem świadom że Ricc nie ufa mi teraz w 100% ale no czego ja się spodziewam po tym jak po jego powrocie do szkoły razem z Aitorem go prześladowalem że tak powiem. Nie wiem co miałem w głowie w tamtym okresie mojego życia. Chyba muszę przyznać że mocno się stoczyłem po wypadku Ricardo. Ale moim usprawiedliwieniem jest to że po prostu nie miałem przyjaciela który by mnie wspomógł w trudnych sytuacjach okej?

"Will he ever love me?" // (iego) Vol.2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz